Rozdział 22

6.8K 509 41
                                    

       Uciekamy do tego co znane...

*Matthew*
  -Masz rację - powiedziała
Wyglądała tak jakby chciała conajmniej zniknąć tu i teraz. Nie powiem, zszokowało mnie to, że przyznała mi rację.
-Masz rację. Przez cały czas słucham się kogoś innego niż siebie. Cały czas ktoś mówi mi co i jak mam robić ale wiesz dlaczego to robię? - zapytała wyrywając się z mojego uścisku.
Nie rozumiałem jej zachowania. W ciągu kilku minut kompletnie zmieniła swoje zachowanie wobec mnie. Stała się oschła i zimna. Nie wiedziałem co mogłem jej powiedzieć więc milczałem patrząc na nią.
-Robię to co oczekuje ode mnie ojciec bo muszę to robić jeśli chcę dożyć osiemnastu lat i uwolnić się z tego piekła. Muszę słuchać się słów matki mimo iż ode mnie odeszła bo ma rację. Idąc jutro do szkoły zobaczysz co mi przyszło z tego, że zobaczyli moją twarz i dowiedzieli się, że jestem niesłysząca. Zobaczysz jaką cenę trzeba płacić za to, że pokażesz prawdziwego siebie...
Nie wiedziałem co ma na myśli mówiąc, że zobaczę co będzie jutro w szkole. Myślałem nad jej słowami i poniekąd rozumiałem jej tok rozumowania. Była uległa ponieważ jej głównym celem było przetrwanie. Zachowywała się jak zwierzę, które jest obrzucane kamieniami; nie broniła się tylko oczekiwała aż zaprzestaną swoich działań widząc, że nie reaguje agresją na agresję. Chciała przetrwać... Otrząsając się z własnych rozmyślań zauważyłem, że dziewczyny nie ma naprzeciw mnie. Przestraszony zacząłem rozglądać się dookoła ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec.
-Clare! - krzyczałem przykładając dłonie do ust licząc, że dzięki temu będzie mnie donośniej słuchać.
-Clare! - krzyknąłem ponownie
Niestety ani na pierwszy nie uzyskałem odpowiedzi ani na drugi i trzydziesty krzyk. Panowała cisza a mój głos roznosiła dżungla mimo to nikt się nie odezwał. Czułem się bardzo źle ponieważ martwiłem się o dziewczynę i postanowiłem, że nie wrócę do domu dopóty, dopóki jej nie odnajdę. Szedłem więc przed siebie krzycząc to błagając na głos by do mnie wróciła jeśli mnie słyszy. Błądziłem tak do tej pory aż nogi nie odmówiły mi posłuszeństwa a oczy same się zamykały ze zmęczenia. Opierając się o najbliższe drzewo zjechałem po nim plecami i owijając ramiona wokół kolan zacząłem płakać bojąc się, że dzieje się z nią coś złego. Wtedy nie miałem pojęcia, że tak naprawdę ona chciała mnie uratować...

Usłysz mnie - Dominika LWhere stories live. Discover now