Rozdział 29

6.3K 507 23
                                    

       

*Clare*
    Mrugając dwukrotnie otworzyłam powoli oczy i pierwsze co ujrzałam to biały sufit. Błądząc wzrokiem po pomieszczeniu zrozumiałam, że jestem w szpitalu. Zatrzymałam wzrok na fotelu w którym spał Matthew. Siedział tu aż zasnął? Ale na miłość Boską po co? Schodząc powoli z łóżka zauważyłam, że mam wenflon w ręce a do niego podłączoną kroplówkę powieszoną na wieszaku. Biorąc ten "wieszak" na kółkach podeszłam do zielonookiego i usiadłam mu na kolanach tuląc się do niego. Nie wiem dlaczego ale w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Na zewnątrz było jeszcze ciemno więc przykryłam nas kocem mając zamiar iść spać dalej ale poczułam jak Matthew całuje mnie w czoło oplatając mnie dłońmi w talii. Unosząc twarz ku niemu ujrzałam jego piękny uśmiech.
-Wiem od lekarza co ci dolega kochanie - powiedział
Chciałam mu zwrócić uwagę by mnie tak nie nazywał bo nie jestem jego dziewczyną gdy mi przerwał.
-Nie kłóćmy się o coś co jest oczywiste złotko tylko przejdźmy do konkretów; gdy wyjdziesz ze szpitala mieszkasz u mnie, uzgodniłem to z twoim ojcem i mnie popiera, będę cię pilnował jak oka w głowie rozumiemy się? - zapytał unosząc brew.
Patrząc mu w oczy szepnęłam jedynie
-Dziękuję.
Zielonooki liczył chyba, że będę się stawiać lub coś takiego ale ja nie miałam zamiaru czegoś takiego robić. -Dlaczego nie stawiasz swoich rządów? Dlaczego się nie kłócisz? - pytał szczerze zdziwiony.
Kładąc ukochanemu dłoń na policzku patrzyłam w głębię jego zielonych oczu szepcząc;
-Wiesz dlaczego się poddałam?
Zaprzeczył ruchem głowy.
-Chciałam sprawdzić czy będziesz o mnie walczył wtedy, gdy inni spisali mnie na straty. Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś? Jeśli na kimś nam zależy potrafimy kłamać byleby uzyskać to, co chcemy...
Czarnowłosy uśmiechnął się opierając swoje czoło o moje.
-Wiesz co moja uparta dziewczyno? Będę o ciebie walczył choćby nie wiem co się działo. Zawsze będę przy tobie, pamiętaj. - szepnął
Milczeliśmy chwilę. Kładąc mu głowę na piersi szepnęłam zadziornie;
-Będziesz moją prywatną pielęgniarką?
Poczułam jak chłopak się śmieje po czym odpowiada mi w moim języku;
-Skoro tak to muszę zainwestować w biały fartuszek - powiedział udając poważny wyraz twarzy co doprowadziło mnie do łez. Mój śmiech przerwał chłopak całując mnie czule prosto w usta. Uśmiechnęłam się kładąc mu dłonie na szyi. Trwaliśmy tak chwilę, zbyt krótką jak dla mnie, chcąc to uświadomić chłopakowi mruknęłam zawiedziona a on się roześmiał.
-Czas spać maluchu - powiedział całując mnie w czoło.
Uśmiechając się zadziornie wskazałam palcem na usta. Zrozumiał o co mi chodzi. Nachylił się nade mną a ja zamykając oczy oczekiwałam na pocałunek, który...nie nadchodził. Otwierając oczy ujrzałam uśmiechniętego chłopaka.
-Co powiesz bym potem przeczytał ci mój ulubiony wiersz? - zapytał.
Patrząc na zielonookiego zgodziłam się całując go w policzek.
-Dobranoc Matthew
Chłopak uśmiechnął się odpowiadając
-Dobranoc skarbie.
Lubiłam gdy mnie nazywał takimi określeniami było to miła odmiana od słów ojca...

Usłysz mnie - Dominika LWhere stories live. Discover now