Rozdział 33

6K 468 36
                                    

            
*Clare*
       Wiedziałam, że powinnam pozwolić mu odejść ale chciałam ostatnie tygodnie spędzić z kimś komu na mnie zależy. Biorąc go za dłoń poprosiłam błagalnie;
-Zabierz mnie do domu, proszę. Czas jest nieubłagalny i nie ma serca, nie posłucha mnie, gdy szepnę by dał mi więcej sekund, minut czy godzin. Pozwól mi ujrzeć świat z perspektywy carpe diem, Matthew. To moja ostatnia prośba.
Błagałam go o to ponieważ było to dla mnie bardzo ważne. Chciałam by zapamiętał mnie wesołą; chciałam pokazać mu jak wyglądała dawna ja, jak żyła. Obserwowałam jak Matt walczy sam ze sobą po czym rozgląda się dookoła a potem nachyla się nade mną i szepcze;
-Nie chcę się skrzywdzić...
-Skrzywdzisz jeśli zostawisz mnie w tym więzieniu wśród białych ścian i kroplówek - powiedziałam wskazując na budynek za mną z którego nawiasem mówiąc tynk odpadał.
Nie musiałam dodawać nic więcej. Chłopak wziął mnie za dłoń i zaczął prowadzić przed siebie zatrzymując się przy motorze.
-Nie. Tym razem to ja prowadzę - powiedziałam odczepiając sobie kroplówkę od wenflonu widząc jak Matt chciał spytać jak mam zamiar jechać na tym czymś z wieszakiem. Widząc co robię złapał mnie za rękę pytając zmartwionym głosem;
-Nie boli cię?
Uśmiechnęłam się.
-Nie, nie boli. Teraz jedziemy.
Zielonooki pocałował mnie w czoło nim nałożył mi kask i wręczył kluczyki. Siadając na maszynie odpaliłam ją a chłopak łapiąc mnie w talii przytulił się do mnie.
-Hmm... - mruknął
-Co takiego? - zapytałam obracając się w jego kierunku
-Szykuje się miła jazda. Zwłaszcza że mogę cieszyć się twoją bliskością. - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się nie komentując jego wypowiedzi. Chwytając dłońmi za kierownicę ruszyłam z piskiem opon. Nigdy wcześniej nie jeździłam na jednośladowcu ale muszę przyznać, że nie miałam z tym większych kłopotów. Zatrzymując się kilkadziesiąt kilometrów od naszego miasta zeszłam z motoru podając kask chłopakowi, który patrzył się na mnie zaskoczony.
-Gdzie idziesz? - zapytał
-Pożegnać się z kimś kto dawno pożegnał mnie - odparłam ruszając w kierunku znalezionego adresu wśród domowych dokumentów. Ojciec cały czas mnie okłamywał...

Usłysz mnie - Dominika LWhere stories live. Discover now