28

528 46 4
                                    


Kathia POV


Nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony Agathy. Ta kobieta była delikatna, opiekuńcza i nigdy nie widziałam by zabiła jakiekolwiek stworzątko. Nawet pająki brała do słoika i wypuszczała na zewnątrz, zawsze powtarzała, że są pożyteczne. 

Stałam obok tej samej kobiety co dwa lata temu. Tak samo wyglądała, ale inaczej się zachowywała.

Mówiła jeszcze coś pod nosem.. martwiło mnie to. Czy podczas mojej nieobecności coś się jej stało? Zwariowała?

 Nie najlepiej to wyglądało, może przyślę do niej jakiegoś psychologa, lub przyjdę do niej bez Lokiego, może on tak na nią działa.


-Agatha, my  może już pójd...-spojrzała na mnie, ale jej wzrok był jakby nieobecny. Złapała mnie za ramiona, a jej uścisk był tak mocny, że jękłam. Pchała mnie prostym korytarzem w stronę kuchni. Widziałam jak Loki idzie pewnym, stanowczym krokiem w naszą stronę z kamiennym wyrazem twarzy. Ale widziałam w jego oczach rządzę mordu.

Nie skończy się to dobrze.

-Co tobie jest? -próbowałam coś z niej wyciągnąć. Nie mogłabym jej uderzyć, a tym bardziej nie pozwoliłabym Lokiemu by podniósł na nią rękę.-Aga!

Loki wyciągnął rękę i chwycił ramię Agathy. Ta gdy zdała sobie sprawę kto ją  trzyma, odrazu się odsunęła z wyrazem obrzydzenia na twarzy.

-Nie dotykaj mnie! Ty boszku!-wykrzyczała. Co to ma znaczyć? Boszku? Skąd ona może wiedzieć kim on jest?  Najazd na NY był dwa lata temu, a ona i tak nie ma telewizora, bo uważa że to strata czasu. A sierociniec był na obrzeżach miasta. Słyszała jedynie o ataku, ale zapewne nie widziała kto za nim stał. 

Loki patrzył się na mnie jakby czekał na pozwolenie. Pokręciłam głową na znak, że nie pozwalam. Nie pozwole mu ją uderzyć, skrzywdzić lub zranić.


Ten zrezygnowany usiadł na krześle przy stole, a Agatha stała przy oknie i patrzyła na krajobraz za nim. Ja natomiast stałam przy ścianie, pomiędzy Lokim a Agathą, która bardzo mnie zaintrygowała. Stałam z rękami złączonymi za plecami i ściskałam palce i  miętoliłam ze zdenerwowania. Mam pytania do niej, ale nie jestem pewna jej reakcji. Ona jest jak bomba. 

Może wybuchnąć w każdej chwili.

Wziełam pare głębokich oddechów, a ta cisza w pomieszczeniu pozwoliła mi się skupić.


-Myślisz, że on  jest bogiem?-spytałam z lekką drwiną i wskazałam na ciemnowłosego. On siedział spokojnie i patrzył na całą sytuacje ze stoickim spokojem.

-Ja to wiem. On nie jest pierwszy.-patrzyła nadal przez okno. Zmarszczyłam czoło na znak niezrozumienia. Spojrzałam na Lokiego, a ten pokręcił ręką przy swojej głowie na znak, że Agatha ma bzika. 

-Agatha, powiedz wszystko co ci leży na sercu. Nie hamuj się. Jestem duża, zniose wszystko.-powiedziałam delikatnie, podeszłam i pogłaskałam ją po ramieniu. Ta na ten gest uśmiechnęła się.

-Ten tutaj to bydle, tak samo jak reszta. Traktują ludzi i istoty rożniące się od nich jak coś gorszego. A ty moja droga nie powinnaś żyć w ich otoczeniu. Ty.. ty jesteś dużo lepsza.


Mówiła ogólnikami.. zero konkretów. Loki wyglądał jakby wszystko było jasne i klarowne... niestety dla niego.

-Opowiedz coś jeszcze.-prosiłam.


-Kat, nie myśl, że jest ze mną źle. On jest Asem- przekręciła głowę w jego stronę potoby zaraz znów patrzeć przez okno.- Tak jak i reszta. Nie chcę go tu widzieć.- ostatnie zdanie powiedziała stanowczo.

-Loki nie wyjdzie beze mnie.-oznajmiłam.


-To wynocha! Oboje!-obróciła się tak szybko i krzyczała tak głośno, że odskoczyłam od niej. Loki już stał obok mnie. Chwycił mnie za nadgarstek i ruszyliśmy w stronę wyjścia. 

Co jej się stało? Skąd ona może takie rzeczy wiedzieć?

Wychodząc powiedziałam jeszcze szybko Agathcie, że jeszcze porozmawiamy. Na osobności.


***


Loki POV

Teleportowałem nas do jakiegoś parku nieopodal. Miała zapomnieć o problemach ze Starkiem, z wieżą. I mi się udało!

Teraz ma nowy problem. 

Jedyne co mogłem wywnioskować z jej wypowiedzi  to to że Agatha miała styczność z Asami już nie jeden raz, ale każde przejście przez most Bifröst jest równe ze spotkaniem Heimdalla, a co za tym idzie, Odyn wiedział o tym.

Nawet nie chcę wiedzieć po co to wszystko. Może jutro mi się zachce.


-Musimy wracać do wieży.-wyrwała mnie z zamyśleń Kat. Staliśmy  pomiędzy drzewami, ramię w ramię.

-Nie sądzę. Ja mogę sprawdzić, ale ty tu zostań. Tam może być niebezpiecznie.


-Przestań! Nie jestem z porcelany! 


No pięknie. Obudziłem potwora.

-Dobrze, zapamiętam, gdy ktoś będzie w ciebie celował z pistoletu lub rzucał nożem.

-Jedyna osoba, która rzucała we mnie nożem, jesteś ty.-na te słowa się uśmiechłem. Ten dzisiejszy dzień był ogólnie beznadziejny, ale trening z Kat był zabawny. Była dzisiaj taka nieporadna, ale zacięta. I to było śmieszne. Pomimo dużej ilości nabytych siniaków, wstawała po kolejne.

Chwyciłem ją za ramiona, zamknąłem oczy i już miałem zaczynać, gdy usłyszałem jej cichy głos:

-Znów będzie źle jak wcześniej?

Nadal miałem zamknięte oczy gdy odpowiedziałem lakonicznie:

-Nie.


I teleportowałem nas tam gdzie chciała.


Wieża Starka.





Cześć!


Niespodzianka! 

Rozdział dodaje dziś. To jest pokuta za niedodanie w zeszłą środę :( 

Kolejny będzie jutro :)


A!

I jeszcze chcę podziękować za już ponad 2000  odsłon! Pamiętam jak chyba pisałam, że jest 300 lub 500. A teraz!

Wow.


Nie zapomnij o gwiazdce i komentarzu :*



Marion






-

BoginiWhere stories live. Discover now