48

335 30 2
                                    

Mówił, że mnie zaskoczy i zaskoczył.

Swoim zachowaniem w stosunku do mnie.

Bękart. To było mocne słowo.

Przez głowę przeszła mi myśl by dać sobie spokój z Helleną i z Lokim. Z Lokim napewno. Dostałam nauczkę. Dwa razy nie wchodzi się w bagno.

Byłam taka wściekła. Poczułam się jak lalka. Zabawka w jego rękach.

On postąpił okrutnie, ale oczyszcze go z zarzutów i niech wyniesie się całkowicie z mojego życia.

Wzięłam dyzydorant z szafki i pryskałam po pokoju by pozbyć się zapachu Lokiego. Ściągnęłam pościel na której siedział i dałam do prania. Wlewając płyn do jednej z przegrudek, kątem oka zauważyłam czarną koszulkę Lokiego na kafelkach. Włączyłam pralkę i chciałam wziąć ją i spalić.

Zwinęłam ją w kulkę i wyobraziłam sobie jak płonie na mojej dłoni.

Jednak nic.

Znów spróbowałam.

Też nic.

Wytężyłam wszystkie zmysły i znów nic.

To jedyne co po nim zostało.

Skierowałam się do sypialni trzymając mocno koszulkę.

Położyłam się na łóżku, które nie miało jeszcze założonej nowej pościeli i przytuliłam się do koszulki, nasycając swoje nozdrza zapachem Lokiego. Nawet mój zapach nie zniwelował woni Psotnika.

-Panienko Kathio, śniadanie czeka.-usłyszałam głos J.A.R.V.I.S.A

-Już idę- odpowiedziałam.

***

-Co tak pięknie pachnie?- spytałam zachwycona zapachami unoszącymi się w kuchni.

- Danie niebios- powiedział głośno Thor zajadając danie niebios.

- Cześć Thorze, smacznego.

Zajęłam miejsce obok niego, a Natasha podała mi talerz. Spojrzałam w dół a na talerzu była zwykła jajecznica z bekonem. W Asgardzie muszą dziwnie jeść skoro jemu tak bardzo smakowało to. Albo poprostu to ja byłam przyzwyczajona.

-Gdzie Tony?-spytałam Thora.

Podniósł głowę z nad talerza i otwierał buzię ale zaraz ją zamknął. Natasha wyprzedziła go.

-Tony jest w warsztacie. Nadal nie daje sobie spokoju z Lokim. Tym całym włamaniem.

Kiwnęłam głową na znak, że przyjęłam jej słowa do świadomości. Tony siedział tam i się męczył i zamartwiał. Trzeba było odrazu spotkać się z Helleną i mieć to wszystko z głowy.

Szybko zjadłam śniadanie i popiłam sokiem.

-Dziękuję. Było pyszne.-powiedziałam układając talerz i sztućce w zmywarce.

Wyszłam szybko z pomieszczenia i udałam się do pokoju.

Przetarłam twarz dłonią i skierowałam się do łazienki.

Wszystkie świece były na swoim miejscu niezapalone.

Popatrzyłam na nie i każda z nich zapalała się powodując, że w  pomieszczeniu było cieplej.

-Zaczynamy. -rzuciłam sama do siebie.

Do wanny leciała woda, a ja założyłam spodenki i biały top.

Wanna była do połowy napełniona zimną wodą. Kiedy tylko zmoczyłam stópkę przeklinałam samą siebie za tak durne pomysły.

Chciałam pomóc Lokiemu, ale nie odmrażać sobie..wszystko.

Położyłam się cała. Na płasko. Kiedy woda dotknęła mojego brzucha cicho pisłam.

Nogi zaczęły mnie szczypać, a dłonie i szczęka trząść.

Zamknęłam oczy i powoli wypuściłam powietrze z płuc.

Zanurzyłam się cała. Czułam, że zaraz będę musiała zaczerpnąć tlenu, którego wtedy mi tak brakowało. Jedyna myśl która trzymała mnie pod wodą to Loki. Dziwnie to brzmi. Próbowałam się utopić dla Lokiego.

Poczułam czyjeś dłonie na sobie, które próbują mnie wyciągnąć z wanny. Zapierałam się z całej siły ale ta osoba była zbyt silna. W pierwszej chwili myślałam, że to Loki. W głębi duszy chciałam by był to on, ale dłonie były zbyt delikatne.

Po dłuższej chwili zrezygnowałam. Z braku sił, które wynikały z braku tlenu poddałam się i usiadłam gwałtownie w wannie.

Przez chwilę nabierałam duże chałsty powietrza i rejestrowałam wszystko. Woda skapała z czoła przez policzki aż w końcu swoją drogę skończyła n mojej brodzie. Dźwięk skupiającej wody z mokrych włosów i brody do wody z wanny i mój urwany oddech były jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu.

Podniosłam wzrok na osobe, która mnie w pewien sposób uratowała.

-Jesteś niemądrą dziewuchą. -syknęła blond włosa kobieta którą widziałam po raz pierwszy.

-Przepraszam bardzo. Kim pani jest i co robi pani w mojej łazience.-spytałam wyniośle. Z jednej strony jestem wdzięczna, że się pojawiła. Podświadomie wiedziałam, że tak będzie, że nie podołam. Wtedy mogłam powiedzieć, że to ona mnie wyciągnęła i przez nią nie mogłam połączyć się z Helleną. Byłam już na skraju wytrzymania i bardzo chciałam zaczerpnąć tlenu.

-A ty co robiłaś?- zmrużyła oczy i spytała podejrzliwie, krzyżując ręce na piersi.

Zmieniłam pozycje siedzącą na stojącą w wannie, robiąc przy tym hałas. Wanna była prawie napełniona, a gdy wstałam woda zakołysała się i trochę się wylało na kafelki.

Blondynka ubrana w czarny elegancki kombinezon na grubych ramiączkach odskoczyła od wanny by kropelki nie zamoczyły jej ubrania ani szpilek.

-Ja zapytałam pierwsza.- podniosłam głowę ku górze by pokazać, że to ona będzie odpowiadać.

-Ratuje ci życie-odpowiedziała krótko i dumnie.

-A kim pani jest?

-Spójrz na mnie.-powiedziała odziwo normalnie. Bez dumy i wyższości w głosie. -Spójrz i powiedz.. Kim jestem?

Zeskanowałam ją od góry do dołu i byłam tego samego przekonania co wcześniej. Nie znam tej kobiety.

Chciałam już mówić J.A.R.V.I.S'owi by wezwał kogoś by ją wyprowadzić stamtąd, czyli z mojej osobistej, prywatnej i intymnej łazienki lecz zamknęłam buzię.

Zamknęłam gębę i chyba wtedy powinnam zbierać a raczej łowić swoją szczękę w wannie.

Swój wzrok utkwiłam w przedmiocie który wyciągnęła ze swojej torebki.

Był to żółty kocyk. Mój żółty kocyk.

Spoglądałam raz na blondynkę a raz na mój kocyk, który był w jej rękach.

-Skąd go masz?!-spytałam zaciskając zęby i pięści.

-Wyrzuciłaś go. A ja go wzięłam. Szkoda, że go wtedy tak zdeptałaś, ale wyprałam.- podniosła go i pomachała nim.

Dla mnie to było już za dużo.

-Kim ty jesteś do cholery!?!- podniosłam głos a świeczki w pomieszczeniu zgasły.

Rozejrzał się po pomieszczeniu i ku mojemu zdziwieniu nie przeraziła się. Nawet nie była w szoku.

-Kathia, spójrz na mnie. Wiesz kim jestem.

Doskonale wiedziałam. Taki sam nos, rysy twarzy i brązowe oczy.

Nie wiedziałam tylko co wtedy powiedzieć.

Hej mamo, idziemy na obiad?
Gdzie byłaś jak Cię nie było?

-Witaj córko.

BoginiWhere stories live. Discover now