3

1.7K 125 26
                                    

Roześmiana twarz Newta zakrywała mi pozostałe widoki.

- Daj mi jeszcze pięć minut - bąknęłam przewracając się do niego plecami. - Nie na codzień znajduję się w labiryncie. Wybacz.

Nawet, kiedy go nie widziałam, miałam wrażenie, że go to rozbawiło. Machinalnie sama się uśmiechnęłam.

- Ogej, spróbujemy inaczej - mruknął udając powagę.

- Powodzenia - sapnęłam,ale już po chwili ręce Newta ogarnęły moje ciało.

- Zostaw mnie! Newt, co ty robisz? - krzyczałam śmiejąc się jak glupia, tak na dobry początek dnia.

Newt bez problemu przełożył mnie przez ramię i wymaszerował z mieszkanka.
Nie zwracał uwagi na głupie miny streferów, kiedy ci mijali nas ze ździwieniem.

- A teraz sprawdzisz się we wszystkich tutejszych zawodac - odparł odstawiając mnie na ziemię.

Miejsce przypominało raczej rzeźnię zwierząt, niż ...A z resztą, co mogłoby być gorsze?

- Ja się do tego nie nadaję - mruknęłam zmieszana. Nie miałam zamiaru grzebać we flakach.

- Rozumiem - przytaknął, ale myślami był gdzie indziej. - W takim razie chodźmy do naszego ogródka.

Całe szczęście. Ogródek i pielęgnowanie upraw napewno było tą lepszą wersją.
Kątem oka dostrzegłam, jak Minho i Alby wbiegają do labiryntu.
"Też będę biegaczem" - oznajmił natrętny głos w mojej głowie.
Zamiast się nad tym skupiać, wolałam wygrywać chwasty.
Słońce grzało mi w plecy, a Newt był za daleko, żeby mu to oznajmić. Z resztą, nie powiedziałabym Newtowi tego. Wziął by mnie za rozkapryszoną księżniczkę, a do takich dziewczyn mi daleko.

- Zuza, podałabyś mi łopatę? - krzyknął Newt prostując się i mrużąc oczy od jarzących promieni.

- Ogej - coraz bardziej wczówałam się w rolę strefera (lub streferki).

Podniosłam łopatę z ziemi i najzgrabniej jak umiałam podałam ją Newtowi.
Kiedy chłopak miał ją chwycić, okazało się, że puściłam ją za szybko i łopata z głuchym dzwiękiem upadła na nogę blondyna.

- Cholera! - wrzasnął chłopak siadając na ziemi. Domyślałam się, że trafiła ona w jego zranione miejsce.

- Newt! Przepraszam cię, to przez przypadek, naprawdę... - zaczęłam tłumaczyć się będąc w panice.

Chłopak zamilkł i popatrzył prosto na mnie.

- Przez przypadek, zamiast patrzeć gdzie podajesz łopatę, patrzyłaś mi się w oczy? - spytał.

Jego pytanie było wypowiedziane cicho i bez kpiny. Widocznie czekał na odpowiedź z mojej strony, bo nieustannie nie odrywał ode mnie wzroku.
W końcu, kiedy zrozumiał, że nie doczeka się odpowiedzi, dodał:

- Ja w twoje oczy też lubię patrzeć.

Lekko otwierałam usta i zamykałam.
Niby czego oczekiwał, że padnę przed nim na kolana i obwieszczę, że mi się podoba?

- To tylko zagapienie - powtórzyłam, ale poczułam jak moje policzki zamieniają się w buraki, które przed chwilą zbierałam. - I.. -nieśmiało zerknęłam w jego oczy. - Dziękuję.

- Za co? - chłopak obdarzył mnie serdecznym uśmiechem.

- Za to o moich oczach. To..to było miłe.

- Ja tylko mówię jak jest - odparł i wrócił do swojej pracy.

Poszłam w swoją stronę, po drodze dotykając okolic moich oczu, w celu sprawdzenia jak duże są.

Niezniszczalni [TMR] cz.1  Where stories live. Discover now