18

857 51 12
                                    

Drogi pamiętniku!
Kobieta, o której wcześniej wspomimałam pracuje w laboratorium. Śmieszna sytuacja, bo niby czemu ktoś taki zainteresowałby się moją osobą?
Mówiła też, że widzi we mnie talent, chociaż nie wiem, jak to można rozpoznać, nawet ze mną nie rozmawiajac.
Przyznaję, to było miłe i chyba za bardzo się tym zachłysnęłam, bo bez zastanowienia zgodziłam się na jej propozycję, zwiedzenia labolatorium.

Minęło kilka dni, a z nimi mój zapał. Pamiętniku, gdybym teraz zrezygnowała i nie poszła, kobieta uznałaby mnie za tchórza, a ja nie chcę, by przylgnęła do mnie taka łata.

Zdecydowałam się - idę.

Po raz kolejny znalazłam się w moim pokoju. Od czasu mojej ostatniej wizyty nic się nie zmieniło.
Kolejny atak umożliwił mi przeczytanie jeszcze kilku wpisów z pamiętnika. Całe szczęście, bo może tym razem uda mi się odszukać czegoś wartościowego.

Spojrzałam jeszcze raz na wpis. Jaka ja byłam łatwowierna. Ze zwykłej ciekawości i (jak mi się wtedy wydawało) honoru postanowiłam pójść w nieznane.
"Jesteś teraz z siebie dumna?" - zapytałam w myślach z gorzkim żalem.
Trudno, czasu nie cofnę, ale labirynt nauczył mnie wielu cennych rzeczy. Spytałabym samą siebie, czy chciałambym tam pozostać i żyć dalej jako jedyna dziewczyna w strefie, odpowiedziałabym tak.
Odpowiedziałabym tak, gdybym nie miała kochanej siostry i moich rodziców.
Odpowiedziałabym tak, kiedy miałabym pewność, że żadne z nas nie umrze i wszystko będzie dobrze.
Odpowiedziałabym tak, bo wiem, że w strefie całkowicie mogę być sobą.

To było bez sensu. Zaczynałam marzyć, chociaż to było nierealne. Chciałam sobie obiecać, a zarazem zapewnić się, że nie ma prawa być źle. Zwykła sielanka.
Mruknęłam ciche przekleństwo pod nosem tak, jak wtedy, gdy bałam się, że któryś z domowników usłyszy.
"Cholera! Cholera! Cholera!" - krzyczałam bliska łez.
W tamtym momencie nawet slang streferów nie przyniósłby ulgi. Potrzebowałam czegoś ziemskiego - mojego.
" Gdzie jesteście? Gdzie wy wszyscy jesteście?" - mówiłam łamiącym się głosem - "Mamo, obiecywałaś mi, że zawsze bedziesz przy mnie, nie dotrzymałaś słowa. Tato, zapewniałeś mnie, że zawsze mi pomożesz. To były słowa rzucone na wiatr."
Zakryłam twarz dłońmi kurczowo zaciskając oczy. Nie dawałam rady. Gubiłam się.
Byłam coraz bliżej rozwiązania tej przeklętej zagadki, a cel powoli się oddalał, psychika łamała.

Niezniszczalni [TMR] cz.1  Onde histórias criam vida. Descubra agora