16

877 59 4
                                    

- Zuza, nie żeby coś, ale pasowałoby już wstać. Nie mam pojęcia, o której poszłaś spać, ale ze względu na to, że masz świeżo wygojoną nogę Newt, tymczasowo postanowił przenieść cię na warzywa. Nawet nie wiesz, jak Patelniak się ucieszył. Ostatnio zachwalał twoje buraki...

- Chuck! - jęknęłam zakrywając głowę poduszką. - Ty potrafiłbyś nawet zmarłego obudzić.

Chuck łobuzerko się uśmiechnął najwyraźniej dumny z moich słów.

- To świetnie się składa, bo wygladasz jak trup - odparł pomagajac mi wstać z łóżka. - Tylko bez urazy.

Machnęłam niedbale ręką. Chłopak miał rację, to pewnie przez to przejście do labiryntu...Zaraz, jakie przejście?

- Chuck, powiedz mi, czy od wczorajszego dnia coś się zmieniło?

Chłopak energicznie pokręcił głową. Czy to znowu mogła być tylko moja wizja.
Kalkulowałam w głowie ostatnie wydarzenia. Labirynt, Andy, Gally. To imię wywołało u mnie dreszcz. Nie tak dawno zgodziłam się na jego warunki, więc jestem pewna, że mnie obserwuje.
Umowa obowiązywała tylko Minho i Newta, to oznaczało, że moje relacje z Chuckiem mogły pozostać niezmienne.

- Zart, nasz oracz już na ciebie czeka - poinformował wycofując się ze szpitala.

Odkąd byłam w labiryncie większość nocy przebywałam w tym miejscu, niż w domu u Chucka.
Nawet nie wspominałam o dniu w izolatce. To było okropne.
Poprawiłam na sobie ubrania, które ni tak były już wystarczająco pomięte. Cóż, przynajmniej nikt nie zwracał na to uwagi.

Zart, dobrze zbudowany ciemnoskóry chłopak o ciemnych włosach i hipnotyzyjących oczach - taki opis nasunął się, gdy zobaczyłam go w ogródku.
Wierzchem dłoni wybierał pot kapiący z czoła, natomiast w drugiej ręce kurczowo ściskał motykę.
Nie rozumiałam, jak kogoś może tak fascynować jedno zajęcie. Dla mnie robienie tej samej czynności przez kilka dni wydawało się udręką i nudą.
Zart, gdy tylko mnie zobaczył przywołał mnie do siebie ręką.
Uśmiechał się miło, ale czułam, że był wymagający. Za bardzo wymagajacy.

- Zdaje się, że jeszcze nie miałem szansy z tobą porozmawiać - zaczął podając mi spoconął dłoń.

Mimo wszystko uścisnęłam ją serdecznie się uśmiechając.

- To ja byłam tą osobą, którą przekopał ci buraki... - mruknęłam zdając sobie sprawę z katastrofalnej pomyłki.

Ziemia, na której spokojnie rosły sobie warzywa została dosłownie zrujnowana. Całkowicie miałam świadomość, że tylko i wyłącznie ja się do tego przyczyniłam.
Zart zaśmiał się głęboko i basowo.

- Wiedziałem, że jakiś świeżuch się za to zabrał, ale do kobiet mam słabość, więc tym razem ci się upiekło. - westchnął rozbawiony. - A jeśli się domyślasz jesteś tutaj drugą kobietą.

Podniosłam głowę gapiąc się w słońce. Przymróżyłam oczy zasłaniając je jedną ręką.

- Co się stało z tą pierwszą?

Zart rzucił w moją stronę motyką. W ostatnim momencie zdążyłam ją złapać. Nie można było stracić ani chwili czasu.

- Teresę zabrał D.R.E.S.Z.C.Z. Nikt nie wie dlaczego, ani co chcieli nam przez to powiedzieć, ale moim zdanie... - chłopak nachylił się dajac mi znak, żebym zrobiła to samo. - Ona miała coś wspólnego z tym labiryntem. Nie ufam jej i ostrzegam cię przed nią.

Nie skomemtowałam tego. Wolałam tę informację zachować dla siebie. Z czasem może być bardzo przydatna.

Dobre kilka godzin spędziłam na słońcu z motyką. Zart rozgadał się, dzięki czemu nawet nie musiałam uczestniczyć w rozmowie.
Opowiadał mi o swoim planach na chodowlę burako - marchwi, oraz planował utworzyć nowy gatunek ziemniaków.
Jednak najbardziej zaciekawiło mnie to, gdy mówił, jak to będzie, gdy wróci do prawdziwego świata.
Chciał zostań słynnym ogrodnikiem i założyć rodzinę.
Wszyscy w labiryncie, jak na swój wiek mieli bardzo dorosłe nastawienie do życia, a szczególnie jego planowanie.
Moim celem było tylko wydostanie się stąd. Sądzę, że nie tylko ja tego pragnęłam.

- Zaśpiewaj mi coś - poprosił niespodziewnie Zart. - Rzadko mam okazję usłyszeć muzykę, a z moim głosem to niewykonalne.

Odłożyłam motykę zastamawiając się co przypadło by mu do gustu.

- Lubisz Lady Gagę? - zapytałam starajac się nie wybuchnąć śmiechem.
Zart popatrzył na mnie wielkimi oczami.
W tamtym momemcie wiedziałam, że trafiłam w sedno.

You're giving me a million reasons to let you go
You're giving me a million reasons to quit the show
You're givin' me a million reasons
Give me a million reasons
Givin' me a million reasons
About a million reasons

If I had a highway, I would run for the hills
If you could find a dry way, I'd forever be still
But you're giving me a million reasons
Give me a million reasons
Givin' me a million reasons
About a million reasons

I bow down to pray
I try to make the worst seem better
Lord, show me the way
To cut through all his worn out leather
I've got a hundred million reasons to walk away
But baby, I just need one good one to stay

Head stuck in a cycle, I look off and I stare
It's like that I've stopped breathing, but completely aware
'Cause you're giving me a million reasons
Give me a million reasons
Givin' me a million reasons
About a million reasons

And if you say something that you might even mean
It's hard to even fathom which parts I should believe
'Cause you're giving me a million reasons
Give me a million reasons
Givin' me a million reasons
About a million reasons

I bow down to pray
I try to make the worst seem better
Lord, show me the way
To cut through all his worn out leather
I've got a hundred million reasons to walk away
But baby, I just need one good one to stay

Hey, ehh, ehh, eyy
Oh, baby I'm bleedin', bleedin'
Hey, ehh, ehh, eyy
Can't you give me what I'm needin', needin'
Every heartbreak makes it hard to keep the faith
But baby, I just need one good one
Good one, good one, good one, good one, good one

When I bow down to pray
I try to make the worst seem better
Lord, show me the way
To cut through all his worn out leather
I've got a hundred million reasons to walk away
But baby, I just need one good one, good one
Tell me that you'll be the good one, good one
Baby, I just need one good one to stay

- Brawo! Brawo! - wiwatował Zart energicznie klaszcząc w dłonie.

Skłoniłam się. Pierwszy raz od dłuższego czasu jakaś osoba wywołała u mnie szczery uśmiech. - A teraz chodźmy coś zjeść, bo zaraz wrócą Biegacze i najlepsze mięso u Patelniaka zniknie zanim się obejrzysz.

- O nie ma mowy! - odparłam śmiejąc się.

- Jestem za bardzo głodna, po przebieraniu motyką, żeby teraz jeść pozostałości po kurczaku.

Zart przyjacielsko poklepał mnie po plecach i razem ruszyliśmy do centrum strefy.
W oddali słyszałam, że labirynt się zamyka. Biegacze powinni pojawić się lada moment.

       _______________________

8 marzec, najlepszego kobitki!

Muszę przyznać, że zaszaleliście! Książka jest pisana od miesiąca a nowe wyświetlenia pojawiają się co chwilę.
Dziękuję wam z całego serducha i OBIECUJĘ ( tu przy wszystkich), że będę starała się, by rozdziały były jak najlepsze.
Jeśli słowa nie dotrzymam...cóż możecie mi odciąć kciuka od stopy 😂
Do następnego, bay! 💙

Niezniszczalni [TMR] cz.1  Where stories live. Discover now