5

1.4K 96 17
                                    

- Nic jej nie będzie. Prawie zabił ją buldożerca i przeżyła, to niby dlaczego miałaby umrzeć od omdlenia?

Ten głos miał rację.
Z resztą, jestem przytomna, kontaktuję i słyszę wszystko...

- Powiedz Newtowi, że jego "girlfriend" żyje - mruknął ktoś, po czym usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwiami.

Girlfriend? Jakim prawem zyskałam ten przydomek? Z resztą, to teraz nie ważne. Muszę dowiedzieć się co z Minho i Albym.
Powoli otworzyłam oczy. Rażące światło padało na moją twarz. Jesteśmy w labiryncie, czy nawet tutaj słońce na chwilę nie zgaśnie?
Uniosłam się na łokciach odwracając głowę w prawy bok.

- Jak się czujesz? - usłyszałam za swoimi plecami. Niby normalne pytanie, ale głos mówiącego sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.

Newt przyglądałmi się uważnie bez cienia emocji. Odwzajemniłam mu to samo spojrzenie.

- Jest ogej. - wzruszyłam ramionami. - Ty cały czas tutaj byłeś?

Newta zaskoczyło moje pytanie.

- Gdybym wiedział, że tak ci to przeszkadza, już dwa dni temu nie zawracałbym sobie tobą głowy. - uśmiechnął się szarmancko ukazując szereg białych zębów.

- Chcesz powiedzieć, że leżę tu od kilku dni?

Powoli zsunęłam nogi z łóżka i podniosłam się wykorzystując swoje siły.

- Spostrzegawcza jesteś - przyznał Newt podtrzymując mnie, kiedy lekko się zachwiałam.

Odsunęłam jego rękę posyłając mu blady uśmiech. Muszę dowiedzieć się co z Minho.

- Minho nic nie jest - zawołał za mną Newt.

Czy on czytał mi w myślach?
Odwróciłam się w jego stronę z wdzięcznością. Czy to jest ten moment, kiedy powinnam wpaść w ramiona blondyna i podziękować mu za to, że był tu ze mną?
Nie.
Zdecydowanie mógłby to źle odebrać. Jestem tylko kolejnym świeżuchem, a od czasu wypadku Alby'ego on przejmuje dowodzenie i jego obowiązkiem jest dbanie o stan pozostałych. I tak będę to sobie tłumaczyć.

- A co z.. -zaczęłam, ale Newt uciszył mnie gestem ręki.

- Nadal nieprzytomny, ale żywy.
Kiwnęłam głową i oparłam rękę na ramieniu chłopaka.

- Dziękuję - szepnęłam czując ulgę, właśnie stałam się dłużnikiem Newta a przecież tak bardzo chciałam tego uniknąć. - Pójdę coś zjeść, bo już nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam Patelniaka.

Newt zaśmiał się krótko.
Uznałam to za przepustkę. Wyszłam nadal odrobinę się chwiejąc. Do czasu zamknięcia drzwi czułam, że Newt mi się przygląda. Pewnie, gdyby to był ktoś inny uznałabym to za nienormalne, ale w przypadku Newta takie zachowanie wydawało mi się słodkie. Ehh, chyba za długo leżałam z utratą świadomości. Zaczyna mi nieźle odbijać.
Strefę otaczała ciemność. Pojedyńcze światełka oświetlały granicę osady aż do murów.
Szłam sama ubrana w szare dresy i za dużą koszulę. Zdążyli mnie przebrać na strefera. Teraz już niczym się nie wyróżniam. Zaraz... Jeśli oni mnie przebierali, to znaczy, że...
Zuza, daj spokój!
Moje myśli stawały się chaotycznie. Chyba już nigdy więcej postaram się nie zemdleć. Inaczej grodzi to kilkudniowym brakiem informacji.
Z rękami w kieszeniach podazałam przed siebie bijąc się z myslami, kiedy drogę zagrodziła mi wysoka postać.
Uniosłam wzrok, w nadzieii, że zobaczę Newta, ale nic z tego. Rozweselony Gally stał nade mną z rękami opartymi na biodrach. Czyżby miał nastąpić mój koniec?

- Jeśli idziesz do Patelniaka, to nie masz po co. Rozchorował się biedaczysko. - okropny uśmieszek nie znikał z jego twarzy.

- Świetnie, dam sobie radę - mruknęłam próbując go ominąć. - Dzięki za troskę Gally.

Chłopak nie ustąpił mi drogi i wyraźnie miał z tego satysfakcję.

- Jutro zebranie odnośnie ciebie - kontynuował - I myślę, że ostatni raz patrzysz na strefę z tej perspektywy.

- O czym ty mówisz? - przystanęłam łącząc w głowie informacje.

- Złamałaś zasadę! Weszłaś do labiryntu świeżuchu, a za to grozi nawet wygnanie.

Nie odezwałam się ani słowem. Gally nie był tą osobą, której miałabym się tłumaczyć.
Z jego twarzy zniknął parszywy uśmiech.

- Oczywiście istnieje jeszcze inna opcja, że inni wstawią się za tobą, ale ja zrobię wszystko, żeby do tego nie doszło, chyba, że..

- Purwa, Gally! Nie interesuje mnie to. Starałam się pomóc Alby'emu i można powiedzieć, że mi się to udało, więc z łaski swojej zawrzyj twarzostan i przesuń się.

Chłopak zbliżył się do mnie, a czerwina lampka w mojej głowie zaczęła miotać.

- Twarda z ciebie zawodniczka.
Zaczęłam się cofać.

- Nie jesteś warta Newta - szepnął śmiejąc się z mojej bezradności. - Wiesz, ja potrafiłbym się tobą odpowiednio zaopiekować, a nie to co ten kulejący krutas.

Nagle zebrał się we mnie gniew. Czy wszyscy tutaj myślą, że między mną a Newtem do czegoś doszło?

- Słuchaj. Ty Nie będziesz mówił, kto tu jest krutasem, bo obmawianie przyjaciela za jego plecami to jest krutaska postawa. I nie myśl sobie, że masz u mnie szanse. Ani ty, ani nikt inny. Ja chcę się tylko stąd wydostać! Jesteście popikoleni, ja chcę tylko wracać do domu!

Gally stał oszołomiony moim nagłym wybuchem. W końcu pokręcił zamaszyście głową i odszedł krzycząc jeszcze:

- Zobaczysz, że zmienisz zdanie!

Zła bardziej na siebie, niż na chłopaka ruszyłam w stronę domu Chucka. Jeśli on nie śpi, będę miała szansę wygadania się komuś.

- Poczekaj! - krzyknął ktoś za mną, ktoś, kogo głosu jeszcze tutaj nie słyszałam. - Słyszałem wszystko i chciałbym ci pomóc.

___________________________

Tym razem trochę krócej niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.💕
Amen.

Niezniszczalni [TMR] cz.1  Where stories live. Discover now