22

4.8K 173 98
                                    

Minęły dwa tygodnie szkoły. Przez ten czas tylko uczęszczałam na lekcje i uczyłam się. Mój plan wcielę w życie dopiero gdy będę miała wisior. Muszę wytrzymać jeszcze półtora miesiąca. Muszę dać radę. Draco w przeciwieństwie do mnie rzadko przychodzi na lekcję, a często przebywa w pokoju życzeń. Przez cały czas naprawia tę starą szafę. Jego stan się ogólnie pogorszył. Rzadko je, coraz mniej rozmawia ze wszystkimi, no może z Crabbem i Goylem. Ze mną też za dużo nie gada, a jak już to głównie o zadaniu. Coraz mniej sypia. Powinnam go z tego obciążyć. Trochę jednak mi go szkoda. 

Dzisiaj będzie nabór do drużyny. Teraz to ja jestem kapitanem. Draco rzadko będzie przychodził. Ale mimo wszystko będzie głównym szukającym. Tylko jak go nie będzie to ja go zastąpię. Od zawsze umiałam grać w Quidditcha. Tylko nie chciałam grać. Bałam się. 

W pierwszej klasie zostałam szukającym. Przypadkowo. Przez Pottera i Draco. Podczas gdy Smok zabrał niezapominajkę Longboottomowi bawiłam się razem z nim, ale nie zdążyłam  wylądować przed przyjściem McSztywnej i Nietoperza. McGonagall ogłosiła Pottera szukającym gryfonów, a Snape ogłosił mnie szukającym ślizgonów. Szło mi bez błędnie. Do jednego meczu. Graliśmy przeciwko gryfonom i jeden z pałkarzy trafił mnie tłuczkiem. Taka jest wersja wszystkich, ale ja wiem jak to było na naprawdę. To Potter mnie z miotły zepchnął jak już łapałam znicz. Straciłam chwilowo przytomność, a gdy się obudziłam leżałam cała obolała w skrzydle szpitalnym. Nie było to przyjemne dowiedzieć się, że ma się złamany obojczyk, rękę i poobijane żebra. Do tego wstrząśnienie mózgu, skręconą kostkę i zerwane ścięgno w kolanie. Mało tego przegraliśmy mecz. Od tamtej pory bałam się wsiąść na miotłę i zagrać w Quidditcha. Ale teraz się przełamię. Kto wie może to mój ostatni rok w tej szkole? 

-Draco, pamiętaj żeby przyjść dzisiaj na nabór do drużyny. -powiedziałam bardzo spokojnie. Idziemy właśnie do pokoju wspólnego z ostatniej lekcji. As i Dafne poszły nie wiadomo gdzie, Blaise poszedł ruchać jakieś laski i w ten sposób zostaliśmy sami. Tak. Diabeł rucha inne laski, a jest dalej z As. Nie podoba mi się to, ale podobno ona o wszystkim wie. Nie rozumiem tego. Jak można być z kimś kto pieprzy się na prawo i lewo?

-Wiem, pamiętam. To, że mam wiele na głowie nie znaczy, że zapomnę o takich rzeczach.-powiedział z uśmiechem na twarzy i objął mnie ramieniem. 

-Ale pamiętaj, że masz na treningi przychodzić, jak nie to cię wywalę. Rozumiemy się?-zapytałam bardzo poważnie patrząc mu w te stalowe oczy. 

-Dobrze już dobrze. Tępić szlamy.-powiedział hasło i weszliśmy do salonu. Ciekawa jestem, czy ten salon wyglądał tak samo za czasów Slytherina i ojca. Pewnie tak, bo komu by się chciało remontować pokój wspólny. Ma odpowiedni klimat więc co za problem?-Dobra. Idę się przespać. Padam z nóg. 

-Tylko się nie spóźnij...-powiedziałam jak Draco dochodził do pokoju. On tylko puścił mi oczko i poszedł dalej. To mam teraz półtorej godziny dla siebie. A co zrobię? Zacznę robić lekcje. 

Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Po dobrej godzinie odpoczynku trzeba było się zebrać na boisko. Już widzę nie zadowolenie starej drużyny, że to ja, a nie Draco jest kapitanem. Biorę strój do gry i ruszam w stronę wyjścia. 

-I jak samopoczucie?-zagadnął Blaise. Blaise od zawsze jest w drużynie. Gra na pozycji ścigającego.

-Trochę się stresuję, ale nie powinno być źle.-powiedziałam zgodnie z prawdą. Przechodzimy przez pokój wspólny. Nikogo nie ma. Gdzie się wszyscy podziali? No chyba nie na nabór. Nie chce mi się tam siedzieć całej nocy...

-Pamiętam dzień, w którym rzuciłaś Quidditcha. Ale też wiem jak grasz teraz. Będziesz świetnym kapitanem.-powiedział spokojnie Blaise. 

-Szczerze, boję się panicznie znowu wsiąść na miotłę.-mówiłam przechodząc przez przejście. 

I will not leave you~ Draco MalfoyOnde histórias criam vida. Descubra agora