39

3.3K 141 36
                                    

Czas leciał nieubłaganie. Draco prawie całymi dniami znikał w Pokoju Życzeń i naprawiał szafkę. Przestał jeść. Pobladł i schudł. Co prawda dalej był przystojny i wszystkie panienki błagały wręcz aby je przeleciał, ale to nie ten sam chłopak, którego znam od dzieciństwa. To jego wrak. Jest mi go bardzo szkoda. Staram się jakoś pomagać, ale on się uparł, że zrobi to sam. Chyba po ostatnim razie jak mu pomagałam, zaczął mieć wątpliwość czy dalej jestem po jego stronie. Co się wydarzyło? Otóż, powiedziałam mu aby odpoczął, wyspał się i coś zjadł, a ja zajmę się szafką. Po dłuższych błaganiach zgodził się. Kiedy byłam w drodze do Pokoju, zatrzymał mnie Snape i powiedział, że mam objąć tego dnia dyżur. Wytłumaczyłam mu sytuację, ale on postawił na swoim. Nie pozwolił mi nawet wrócić i przekazać Draco, że z mojej pomocy nici. W środku nocy wróciłam i wytłumaczyłam mu wszystko. Jednak ten wybuchł i powiedział, a raczej wykrzyczał, że przeze mnie jesteśmy dzień do tyłu. Oczywiście książę, był przekonany, że to kłamstwo, a ja wykonuje polecenie ojca. Od tamtej pory chce robić wszystko sam. 

O tym, że jestem córką Voldemorta wiedzą już wszyscy. Parkinson rozniosła tą wiadomość sądząc, że mnie upokorzy czy coś. A stało się wręcz przeciwnie. Niektórzy uczniowie mówili, że im przykro, inni się bali, a jeszcze inni obchodzili się z szacunkiem. Oczywiście nikt mnie nie zaczepiał czy drażnił, bo był pewny, iż mogę nasłać na niego ojca albo sama załatwić go czarno-magicznym zaklęciem. Nauczyciele jakby nie zwracali na to uwagi. Zachowywali się normalnie. I bardzo dobrze. 

Nasze wyczekiwane lekcje teleportacji rozpoczęły się w pierwszą sobotę lutego. Mieliśmy nadzieję jednak, że lekcje będą odbywać się zamiast zajęć w tygodniu. No, ale cóż... Za oknami śnieg stopniał, co w lutym to niezły wyczyn, ale ponieważ było pełno błota, lekcje teleportacji zostały przeniesione z błonia do Wielkiej Sali. Udałam się w tym kierunku z As i Blaise'em, Draco oczywiście gdzieś wcięło. 

W Wielkiej Sali wszystkie stoły zniknęły, przez co to pomieszczenie wydawało się być jeszcze większe. Słuchać było siekanie deszczu w wielkie okna, a na zaczarowanym suficie kłębiły się ciemne chmury. Każdy dom ustawił się przed swoim opiekunem. W między czasie starałam się znaleźć blond-debila, ale jego czupryna nie rzuciła mi się w oczy.

-Wyluzuj- ziewną Zabini, jest rano i do tego sobota, nie ma się co dziwić, że nie jest wyspany- Gdzieś tu jest. Nie zgubił się.

Wiem, że jest. Chce po protu wiedzieć gdzie i z kim.

-Dzień dobry- powiedział jak się domyślam instruktor. Niski czarodziej, miał rzadkie postrzępione włosy i w ogóle był jakoś dziwnie bezbarwny.- Nazywam się Wilkie Twycreoss i przez najbliższe dwanaście tygodni będę waszym ministerialnym instruktorem teleportacji. Mam nadzieję, że w ciągu tego czasu zdołam was przygotować do egzaminu na prawo teleportacji...

-Malfoy, bądź cicho i uważaj.- warknęła profesor McGonagall. Wszyscy obejrzeli się za blondynem. Zauważyłam, że oddala się od Crabbe'a, z którym przed chwilą chyba się kłócił, bo zadowolonej miny nie miał.

-...i wielu z was będzie w stanie go zdać. Jak zapewne wiecie, w Hogwarcie normalnie nie można się aportować czy deportować. Dyrektor zdjął jednak ten czar wyłącznie z Wielkiej Sali i tylko na jedną godzinę, żebyście mogli ćwiczyć. Chciałbym podkreślić, że nie będziecie mogli deportować się poza obręb murów tej sali, więc nawet tego nie próbujcie. A teraz proszę, żeby każdy z was ustawił się tak, by mieć przed sobą przynajmniej pięć stóp wolnej przestrzeni. 

Zrobił się na sali harmider. Każdy chciał się znaleźć dla siebie miejsce. Wykorzystałam ten moment i poszłam w stronę Draco.

-Rose...- zaczęła As, ale jej nie słuchałam. W ciągu kilku sekund znalazłam się obok blondyna. 

I will not leave you~ Draco MalfoyWhere stories live. Discover now