Epilog

5.4K 183 44
                                    

  -Pamiętasz naszą umowę? Jeśli mu nie przeszkodzisz poniesiesz karę.- mój oddech stał się nie równomierny i płytki. Nie mogę w to uwierzyć. 

Czy to mi się śni? To jest okropny koszmar. To nie jest jawa.

Ugryzłam się mocno w wewnętrzną część polika, licząc na to że to tylko sen, że się zaraz obudzę. Nic takiego się jednak nie stało. Przede mną  w dalszym ciągu stoją trzy najważniejsze osoby w moim życiu, trzymane przez wilkołaka i szczura. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy, ale nie mogę pozwolić aby spłynęły. Żołądek mi się skurczył, a wielka gula w gardle utrudnia normalne oddychanie. Serce wali jakby chciało wydrzeć się z mojej piersi, a puls jest niebezpiecznie wysoki. Nogi mam jak z waty i to cud, że jeszcze stoję. 

-No... To kogo chcesz się pozbyć najpierw?- zapytał uśmiechając się szyderczo potwór, zwany moim ojcem. Spojrzałam na niego groźnie.- Co się tak patrzysz? Nie dość, że nie wykonałaś plecenia to jeszcze masz czelność tak na mnie patrzeć? Najpierw Wila.- powiedział stanowczo. Glizdogon pchnął Anne na podłogę, po czym cofnął się trzymając mocno roztrzęsioną Astorię. Greyback także cofną się z Draco. Spojrzałam na klęczącą przede mną kobietę. Chciałam do niej podejść, uścisnąć i nigdy nie wypuścić z objęć. Jednak nie mogłam. Ona mnie pewnie nienawidzi. To moja wina. 

-Rose...- powiedziała słabo.- Spojrzałam na nią z bólem.- To nie twoja wina. Nie jestem zła. Kocham cię i... i rób co on ci każe. 

-Szacunku!- ryknął Voldemort. Ojciec niczego tak nienawidzi jak bezpłciowego zwracanie się do niego. No, z wyjątkiem szlam, mugoli i zdrajców krwi, ich to nienawidzi bardziej.- Rose, zaczynaj.

-Co!?- krzyknęłam przerażona. 

-Jak to co? Słyszałaś. Co mi da uśmiercenie ich? Bardziej cię zaboli ich błagalny krzyk i wzrok spowodowany przez ciebie. Do dzieła.- powiedział po czym odsunął się i usiadł na na krześle odsuniętego już stołu. Zwróciłam wzrok na płaczącą Annę. Jej wzrok mówił zrób to szybko, ale też błagam nie rób mi tego. Chciałam jak najszybciej to zakończyć. 

-Avada Kedavra.- powiedziałam odwracając wzrok od macochy i kierując w jej stronę różdżkę. Usłyszałam opadanie jej delikatnego ciała na podłogę. Zacisnęłam mocniej oczy, z których już leciały łzy. 

-Teraz dziewczyna.- otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam na przyjaciółkę. Płakała. Kiedy opuściłam wzrok natknęłam się na puste spojrzenie mojej ukochanej matki.- Ale bardzo ładnie proszę ciebie dziecko, teraz popisz się jakich zaklęć się nauczyłaś.- przełknęłam głośno ślinę. Może zapomnieć. Nie zrobię tego. Sam fakt, że muszę ją zabić mnie boli, a co dopiero torturować. Pettigrew popchnął ciemnowłosą na podłogę po czym się ponownie wycofał. Rzuciłam się do dziewczyny i mocno ją przytuliłam.

-Już dobrze.- szepnęła mi w zagłębienie szyi, głaszcząc plecy.- Wiem, że to nie twój wybór. Tylko proszę... zrób to szybko.- mówiła tak cicho, że ledwo ją rozumiałam.

-Dość! Rose, wstań i wykonaj polecenie.- zostałam oderwana od dziewczyny. Ktoś złapał mnie za ramię, chwyciłam szybko różdżkę i z prędkością światła skierowałam różdżkę w trzymającą mnie osobę wypowiadając formułkę "Avada Kedavra". Ciało mężczyzny w masce padło bezwładnie na podłogę. Spojrzałam dyskretnie na ojca. Mieszało się w nim zadowolenie, duma i złość. Skierowałam się do przyjaciółki.

-Kocham cię.- powiedziałyśmy równo.

-Avada Kedavra.- powiedziałam bardzo słabo krztusząc się łzami. Dziewczyna do puki nie upadła patrzyła mi się w oczy. To był największy ból jaki mogłam znieść. Spojrzałam z grymasem na twarzy na ojca. 

I will not leave you~ Draco MalfoyWhere stories live. Discover now