26

1.3K 77 8
                                    

-Luke...-powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.

-Nie. Nie Luke. Nie odzywaj się do mnie. Omijaj mnie szerokim łukiem, i nie wchodź mi w drogę-powiedział do mnie z bólem w oczach. Ze łzami w oczach spuściłam głowę i pokiwałam nią pokazując, że rozumiem.

-Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale chociaż... Proszę, nie rób nic głupiego.

-Super... Czy ty naprawdę uważasz mnie za idiotę?! To ty jesteś idiotką jeśli sądzisz, że mógłbym sobie coś przez ciebie zrobić!-krzyknął.

-Luke! Nie o to mi chodziło! I nie uważam cię za idiotę-mówiłam coraz ciszej.

-Nie obchodzi mnie twoje zdanie! I masz rację! Nienawidzę cię! Jesteś naprawdę ogromną idiotką! Sądzisz, że coś dla mnie znaczyłaś?! Błąd! Bawiłem się tobą! I nie obchodzi mnie, że jesteś moją szefową! Możesz mnie wywalić, proszę bardzo! Tylko się założyłem!

-O co?-wymamrotałam.

-O 100 dolarów.

-Czyli...-zrobiłam przerwę, by głos mi się nie załamał.-Czyli tylko tyle dla ciebie znaczę?-zapytałam cicho.

-Oj, uwierz mi... Jak dla mnie jesteś warta dużo mniej-wysyczał w moją stronę niczym wąż.

Ze łzami spływającymi po policzkach odwróciłam się w stronę drzwi i wyszłam. Tak po prostu. Zostawiając to wszystko za sobą. Kolejny raz uciekając. Podeszłam do pierwszego lepszego ścigacza, a kiedy usłyszałam nawoływania Caluma, Zayna i mojego brata czym prędzej odjechałam, nawet nie trudząc się by założyć kask. Dopiero po 5 minutach jazdy zorientowałam się, że chłopcy musieli słyszeć naszą jakże ekscytującą wymianę zdań.

Usłyszałam za sobą ryk kolejnych ścigaczy. Tak na oko to było ich około pięciu. Przyspieszyłam ponieważ mogli to być albo chłopcy albo ludzie skorpiona.

Jechałam coraz szybciej nawet nie zwracając uwagi na licznik, ani na otoczenie. Liczyło się tylko by wymijać samochody. By nie spowodować wypadku.

Skręciłam w jakąś leśną uliczkę i jechałam tak póki nie znalazłam się na wielkim klifie. Było wysoko na około 75 metrów, a w dole widoczna była rzeka. Przy klifie stała barierka i znak by nie wychodzić poza nią. Na skraju lasu była ławeczka, na której usiadłam tępo patrząc przed siebie. Po piętnastu minutach siedzenia wstałam i podeszłam do barierki. Przeszłam pod nią i chwyciłam z drugiej strony by nie spaść. Biłam się z myślami czy zrobić ten jeden krok i spełnić swoje największe marzenie, czy wrócić na ławkę wybierając życie i walkę z problemami. Już ledwo trzymałam barierkę i...




~~~~~~~~~~~~~

Hejo, mam nadzieję, że rozdział się spodobał, a z racji tego, że jest krótki, to jeśli ładnie poprosicie- jeszcze dzisiaj napiszę drugi rozdział. Taką jakby drugą część tego rozdziału. Narazka.

Fucking feelingsWhere stories live. Discover now