31

1.1K 62 0
                                    

Pov Olivia

Trzy dni później

Wracam właśnie do domu ze szpitala razem z Lukiem, moim bratem.
-Braciszku właściwie to co się stało, że wylądowałam w szpitalu?
-Kiedy strzeliłaś do skorpiona, w ścianie obok której stałaś wybuchła bomba, która odrzuciła cię na drugi koniec pokoju. A na dodatek skorpion na w pół żywy zabrał pistolet leżący obok niego i strzelił ci w brzuch, potem padł nieżywy na ziemię. Posprzątaliśmy już w całym domu i chłopcy zdążyli mi wytłumaczyć kim jesteście i jak to się stało, że do nich dołączyłaś.
-Och, czyli... Czyli już wiesz?
-Tak... Zayn powiedział mi o wszystkim. Ale nie wiń go, sam chciałem wszystko wiedzieć.
-Ale opowiadał ci jak byliście sami prawda?- zapytałam, a o przytaknął na co z ulgą wypuściłam powietrze. Po kilku minutowej ciszy mój brat ponownie się odezwał:
-Przepraszam. Nie powinienem był cię zostawiać-mówił załamany.-Gdybym nie wyjechał nigdy byś nie poznała tego tyrana. Przepraszam Liv. Tak cholernie cię przepraszam. Gdyby nie ja to...-nie dokończył ponieważ mu przerwałam.
-Nie. Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Ty nic nie zrobiłeś. To był mój wybór Luke. Zayn mnie przed nim ostrzegał. Nawet stawiał mi ultimatum. Albo on, albo Jacob. Wybrałam źle i miałam nauczkę. Właściwie cały czas zastanawiam się czemu Zayn ciągle jest przy mnie.
-Bo mu na tobie zależy. Jesteś dla niego cholernie ważna. I to po nim widać Liv. On traktuje cię jak rodzoną siostrę. I zastąpił ci brata kiedy ty swojego nie miałaś przy sobie w najtrudniejszych dla siebie chwilach. Kurwa tak strasznie przepraszam. Gdybym nie wyjechał...
-Gdybyś nie wyjechał nigdy nie poznałabym Zayna, nigdy nie wstąpiłaby do gangu, Nigdy bym się nie usamodzielniła. Nigdy nie nauczyłabym się bronić. Nie poznałabym nikogo z tych wspaniałych ludzi, których traktuję jak rodzinę. A ty jakbyś nie wyjechał nigdy nie poznałbyś Jasona...
-I tak już nie chcę go znać-przerwał mi.
- Co? Czemu?
- Nie ważne. To jak ci się układa z Lukiem?
-Nie wiem. Byliśmy jeden dzień razem, a potem ja trafiłam do szpitala, więc nie powiem ci jak się pomiędzy nami układa bo jeszcze nie mieliśmy czasu dla siebie.
-Dobra, najważniejsze żeby cię nie zranił, bo jeśli to zrobi to zabiję skurwiela. Chociaż nie liczyłbym na krwawą jatkę bo widzę jak na ciebie patrzy i jak na razie nie zapowiada się żeby miał coś w planach. No chyba, że z tobą- zaśmiał się za co oberwał ode mnie po głowie.
-Jeszcze raz coś takiego, a oberwiesz mocniej-mówiłam wysiadając  z samochodu.
-Ała. Ała. Przemoc w rodzinie, pomocy-śmiał się idąc obok mnie.
-No już nie udawaj, że cię tak boli, bo nikt ci nie uwierzy. A ja na prawdę mogę ci przywalić mocniej-stwierdziłam przypominając sobie zabawną sytuację z Calumem.
-Ta jasne i co jeszcze?-zapytał z przekąsem.- Może mi jeszcze powiesz, że sprałaś większość z tej bazy i jesteś tu bossem.
-Czyli to Zayn pominął?-spytałam z niedowierzaniem.
-Co?
-Jak tu na początku przyjechałam to z lotniska odbierał mnie Calum i on również we mnie wątpił. Kiedy wyszłam z samochodu zakpił ze mnie, że nie potrafię się bić, więc na udowodnienie mu swoich racji sprałam go. A że wcześniej krzyczeliśmy to na dworze zebrała się niezła widownia i ja po "potyczce" powiedziałam, że jak ktoś jeszcze chce się bić to ma zejść do sali treningowej. Było kilku chętnych w tym Ash i Luke, a ja ze wszystkimi wygrałam. Później Luke przyszedł do mojego biura zawołać na obiad i przy okazji zapytał kim jestem, że przyjechałam i zajęłam się papierkową robotą to mu powiedziałam prawdę. Jestem tu bossem.
-Zaraz. Skoro ty jesteś bossem to kim jest Zayn?
-Zayn jest bossem większych, że tak powiem "skupisk" sprzymierzeńców i pracujących w gangu, a ja jestem bossem w mniejszych siedzibach takich jak ta tutaj, a Zayn takich jak w Nowym Yorku. Teraz rozumiesz?
-Powiedzmy-mruknął wchodząc do środka, a ja zaraz za nim.

Kiedy byłam już w salonie z różnych kryjówek powyskakiwali mieszkańcy willi krzycząc na cały głos "NIESPODZIANKA" i "WITAMY W DOMU". Ja wzruszona takim widokiem zaczęłam przytulać każdego po kolei. Ktoś przyniósł alkohol i zaczęliśmy imprezę, którą jak się okazało została zorganizowana przez mojego kochanego braciszka i chłopaka na moją cześć. Cieszyłam się jak małe dziecko z faktu, że wreszcie wróciłam do domu i przyjaciół. Tak minęła nam reszta dnia. Na rozmowach, tańcu, piciu i innych takich. A to wszystko w gronie najbliższych mi osób. W tamtym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. W tamtym momencie nie brakowało mi niczego.





~~~~~~~~~

Witam wszystkich tak jak obiecałam dzisiaj rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Rozdziały postaram się, żeby pojawiały się w środy i piątki, jednak niczego nie obiecuję. Proszę po prostu najczęściej spodziewać się rozdziałów w tych dniach. To tyle na koniec. Miłych wakacji (tak wiem wczas ;)). Żegnam. Do środy.

Fucking feelingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz