ROZDZIAŁ I - POCZĄTEK

976 21 10
                                    

Słońce przygrzewało dosyć mocno, co nie było niczym wyjątkowym tego lata. Ana Maria westchnęła ciężko, parkując auto na podjeździe przed domem ojca. Nie przepadała za upałami, chociaż sądziła, że zdążyła się już do nich przyzwyczaić. I do taty. Jej taty. Do ojca, który dopiero niedawno przypomniał sobie o jej istnieniu.

Jorge Redferne, intrygujący a zarazem irytujący, pół - Meksykanin po sześćdziesiątce, zdawał się nie mówić Anie wszystkiego, odkąd kazał córce z nim zamieszkać.

–  Weź prysznic, a potem przebierz się w coś innego i wróć do gabinetu –  powiedział Jorge, podnosząc wzrok znad swojego laptopa. – Długo cię nie było, poznawałaś okolicę?

– Można to tak nazwać – mruknęła Ana i dodała głośniej:

– Bandyta uczył mnie szybko jeździć

– Bandyta? – Jorge uniósł brwi. – Ruben? – Mężczyzna wybuchnął   śmiechem i długo nie mógł się uspokoić.

– Bandyta – potwierdziła Ana. – Wygląda jak jakiś zabijaka!

– Ech, co ty tam wiesz ... – Jorge machnął dłonią. – Dzisiaj pomożesz mi przy księgach rachunkowych. Crane, twój ojczym, ma dryg do rachunków. Zdążył cię czegoś nauczyć?

– Nie znoszę Crane'a – burknęła Ana, ignorując pytanie zadane przez ojca. – Któregoś dnia wrócę do Bostonu i poślę mu kulkę między oczy!

– Zanim to nastąpi, pomożesz mi przy rachunkach – Jorge popatrzył na córkę z wyzwaniem. – Chyba, że masz ważniejsze sprawy do załatwienia?

– Nie ojcze, innych zajęć nie mam – Ana natychmiast spokorniała.

Nawet ona wiedziała, że Jorge staje się niebezpieczny, gdy ktoś okazuje mu swój sprzeciw.

– Weź prysznic, a potem przebierz się w coś innego i wróć do gabinetu – Mężczyzna przeczesał dłonią siwe włosy.

Gdy córka zostawiła go samego, sięgnął po telefon i wybrał dobrze znanymu kontakt. Miał nadzieję, że Ruben nie każe mu czekać wiecznie i szybko odbierze połączenie. Wiedział, że nie może zdradzić chłopakowi, co tak naprawdę od niego chce. Jeśliby zaczął temat w obecności Any, która wściekała się, gdy tylko usłyszała nazwisko Cortez, mogłoby się to zakończyć katastrofą.
Jak zostanie sam musi wykorzystać parę minut spokoju, a gdy córka wróci spod prysznica, niczego się nie domyśli. Wtedy on - don Redferne - da jej jakieś proste zajęcie do wykonania. Tylko jakie? Ma parę minut, aby coś wykombinować.

Nie bez powodu ojciec dziewczyny przejmował się jej losem. Była w końcu jego jedynym dzieckiem. Czuł, że Ana nie zakończyła pewnego rozdziału swojego życia - tego najsmutniejszego - który zabraniał jej pójść dalej. Tak samo Ruben - miał on swoje mroczne tajemnice, które tkwiły w nim bardzo głęboko i zabraniały mu być szczęśliwym.

***

Ruben Cortez właśnie szorował swój samochód, gdy usłyszał natrętne brzęczenie komórki. Niechętnie sięgnął do kieszeni spodni, zirytowany, że ktoś śmie mu przeszkadzać. Gdy spostrzegł kogo uznał za natręta, szybko odebrał połączenie.

– Tak, szefie? – Rzucił do słuchawki.

– Masz chwilę, by coś dla mnie zrobić? – Jorge nie silił się na uprzejmości i od razu przeszedł do sedna sprawy. – Jeśli tak, to pakuj tyłek do auta i przyjeżdżaj. Jesteś mi potrzebny. Teraz. Po robocie stawiam obiad.

– Czeka mnie coś specjalnego? – Ruben odważył się zadać pytanie.
Zastanawiał się, czego u licha może chcieć Jorge. Lubił swojego szefa i szanował go za wszystko, co ten zrobił dla niego po śmierci Marii Eleny, ale ta jego córka, Ana Maria zdecydowanie działała mu na nerwy.

– Dowiesz się, gdy przyjedziesz – usłyszał w odpowiedzi, po czym Jorge się rozłączył.

Ruben dokończył mycie auta i poszedł do łazienki się odświeżyć. Szef nie tolerował niechlujnego wyglądu u kogokolwiek. Narzucił więc na siebie nieoficjalne ciuchy. Zwyczajne jeansy, białą koszulę oraz niewyszukane obuwie.
Gdyby miał wykonać poważne zlecenie, musiałby założyć coś eleganckiego. Jednak z tonu głosu Jorgego, nie wynikało, że zanosi się na taką robotę. Jorge bowiem - chociaż szybko się rozłączył - nie był ani zdenerwowany, ani zmartwiony. Chyba, że był dobrym aktorem, ale dlaczego miałby udawać?Cóż, trzeba pojechać i się przekonać o co chodziło szefowi.

Ruben miał szczerą nadzieję, że nie napatoczy się córka szefa, którą wybitnie działała mu na nerwy. Miała ognisty temperament i najchętniej  gdyby mogła  obrzuciłaby Corteza najgorszymi inwektywami, jakie znała. A było ich całkiem sporo, o czym sam zdążył się przekonać, gdy zgarnął dziewczynę z Bostonu na polecenie szefa.

Mężczyzna podjechał do willi Jorgego od frontu, chyłkiem przekradł się do gabinetu swojego szefa. Gdy Jorge polecił jednemu ze swoich służących wezwać panienkę Anę przed swoje oblicze, Ruben wiedział, że spokój nie potrwa długo.
Nie mylił się, dziewczyna, jak tylko go zobaczyła, wściekła się, a gdy usłyszała, po co zostali wezwani przez pana domu, było jeszcze gorzej. Oczywiście, Jorge, w obawie o powodzenie swego planu, nie powiedział im wszystkiego.

– Co takiego? – Ana zbaraniała na widok Rubena i słów ojca. – Mam z tym bandytą pójść do restauracji?!

– Nie iść, a podjechać samochodem – uściślił Jorge z uśmiechem od ucha do ucha.

– Nigdy – odparła. – Twoje niedoczekanie – dodała pod nosem.

– Najpierw zajmijmy się księgami rachunkowymi – powiedział Ruben, który również nie był zachwycony pomysłem swojego szefa – Carlos już jedzie? – dodał.

– Carlos nie będzie nam dzisiaj potrzebny – oznajmił mu Jorge. – On już zrobił swoją część. Ruben?

– Tak, szefie?

– Wprowadzisz Anę w sprawy rodzinne. Jest już tu wystarczająco długo, aby zacząć się uczyć prawdziwego zajęcia. – Na twarzy mężczyzny kolejny raz pojawił się cwany uśmiech. – Szybkie samochody to nie wszystko – dodał.

– Dla Bandyty... – zaczęła Ana.

– Cholera jasna! Ja mam imię! Ty, ty... – przerwał jej Ruben, który aż gotował się ze złości.

– Ty zbóju! Mam ci przypomnieć, kto mnie skuł kajdankami w aucie, gdy przekraczaliśmy granicę Stanów i Meksyku?!

– Żebyś tylko nie zapomniała się przyznać – wycedził Ruben – że chciałaś mnie wypchnąć z samochodu i mało brakowało, a byśmy skończyli na drzewie! I ...

– Przestańcie oboje, bo zaraz przypomnę wam kto tu rządzi.
– Wbrew ostrym słowom, błękitne oczy Jorgego błysnęły rozbawieniem. –  Ruben, przecież masz już ponad trzydziestkę na karku, a ty Ana, osiemnaście wiosen. Jesteście na tyle dorośli, żeby zachowywać się stosownie do swojego wieku – tymi słowami zakończył umoralnianie młodych i zasiadł za biurkiem.

Jorge czuł się już staro, miał coraz mniej czasu. Jeśli chciał w spokoju przeżyć przyszłe lata, które mu jeszcze zostały, musiał wprowadzić swój plan w życie.
– Jędza, stara jędza – mruknął Ruben, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi.

– Jędza, stara jędza – mruknął Ruben, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Niebezpieczna dziewczyna/ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz