Rozdział 25 - SZCZERA ROZMOWA

91 6 0
                                    

Ruben wiedział, że jego ojciec usiłował uspokoić swoje własne sumienie, doprowadzając do procesu własnego syna. Czy zastanawiał się, jak Ruben wykorzysta swoją szansę i czy zerwie z dawnym stylem życia?

Skruszony przestępca ma w pewnym sensie „lepsze chody" u ławników, lecz nawet Cortez zdawał sobie sprawę, iż nie może powiedzieć o swojej „pracy" wszystkiego, tylko to, co absolutnie konieczne, co może wypłynąć na powierzchnię i to, do czego mogą dokopać się federalni.

Zabójstwa? Porwania? Fałszerstwa dokumentów dla korzyści materialnych?

To i o wiele więcej miał na swoim koncie, lecz - jak w przypadku jego teścia - niektórych spraw nie sposób z nim powiązać, toteż po co o nich mówić czy choćby wspominać?

Mężczyzna powiódł wzrokiem po sali sądowej. Ławnicy obserwowali jego twarz, jakby mieli nadzieję, że wyczytają z niej coś, co ułatwi im podjęcie końcowej decyzji co do wyroku.

Przesłuchanie trwało kilka bitych godzin. Cortez niejednokrotnie miał szczerą ochotę zdzielić kogoś w pysk, a już szczególnie tego cwanego oskarżyciela, który miał wyraźną ochotę pogrążyć Rubena, wprawdzie dopóki był szczery i nie próbował mataczyć, urzędas nie miał do czego się przyczepić. Postanowił za to uderzyć tam, gdzie  jak sądził najbardziej Rubena najbardziej zaboli czyli: odebrać majątek nagromadzony przez lata na ludzkim nieszczęściu. Tego też jednak nie mógł dokonać, dopóki Cortezowi nie powinie się noga.

Jebb Watkins był obecny na sali sądowej, podczaswszystkich godzin jego trwania, czasami towarzyszyła mu Julia.

W świetle dnia grzeszki Gomeza, Crane'a, Redferne'a, Corteza, wydawały się mniej lub bardziej paskudne, ale los Gabriela nurtował ławników, szczególnie fakt, iż towarzyszące temu przeżycia mogły zostawić trwały ślad w jego psychice, ale tak się nie stało.

Gabriel czekał na swego ojca w domu.m, w ich tymczasowym miejscu pobytu. Pomagał szwagierce i macosze przewijać czworaczki. Dzieci nie sprawiały większych kłopotów - na ogół były spokojne, chyba, że coś lub ktoś, wybudziło ich ze snu lub gdy były głodne.

Mały Jorge szczególnie głośno protestował, gdy według niego, mama stanowczo za szybko kończyła go karmić. Tu trzeba dodać, że malec był wyjątkowo „nienażarty", bardziej niż pozostałe maleństwa.

Gabriela fascynowało obserwowanie przyrodniego rodzeństwa, ponieważ każde z czworaczków miało inny charakter i inaczej reagowało na różnorakie bodźce.

Na przykład, mały Ruben był o niebo spokojniejszy niż jego młodszy braciszek, cierpliwie znosił wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, ale niezbyt za nimi przepadał, gdyż niekiedy, gdy miał dosyć, patrzył z wyrzutem na sprawcę tortur i wydawał z siebie krótkie sapnięcia.

Natomiast mała Maria przesypiała większość czasu, budząc się jedynie na czas karmienia albo mycia, albo gdy trzeba było ją przewinąć. Elena wolała „pomarudzić" przy ubieraniu.

Widać było, że nie cieszy jej ta wyjątkowo nużąca czynność, lecz gdy już było po wszystkim, najedzona i sucha, leżała w swoim łóżeczku i z radości wymachiwała swymi małymi rączkami.

Gabriel uśmiechnął się i delikatnie przytulił jednego z maluchów. Malec ziewnął szeroko, bezpiecznie ukryty w ramionach starszego brata. Chłopczyk wydał z siebie ciche sapnięcie i najspokojniej w świecie zasnął. Mary - Ellen powiedziała do Gabriela:

– Jorge chyba ciebie polubił.

– Bardzo!  – Przyznał Gabriel. – Bo wczoraj mnie obsikał, a więc oznaczył teren i mógł bez przeszkód spać dalej.

Gabriel delikatnie ułożył maluszka w jego łóżeczku. Mary - Ellen stanęła obok chłopaka i spoglądała na spokojnie śpiące dzieci. Pomyślała, mimochodem o Anie i Rubenie. Spotkali  się przypadkiem, ale tworzyli udaną parę i byli ze sobą szczęśliwi.

Tajniacy siedzieli przed domem w nieoznaczonym aucie, Ramiro mył samochód Jorgego, a Anna czytała jakieś artykuły w „poważnej" gazecie. Zapewne szukała jakichkolwiek informacji o procesie męża, gdyż ten w ogóle nic nie mówił o jego przebiegu. Od zięcia też nigdy nie mogła się dowiedzieć absolutnie niczego na ciekawiący ją temat, bo Ruben milczał jak zaklęty.

Gabriel w milczeniu obserwował Mary - Ellen. Miał nadzieję, ze to, co zaprząta jej myśli, nie jest przykre. Nawet się zarumieniła. Wyglądała prześlicznie z tymi rumieńcami na policzkach i błyszczącymi oczyma. Szkoda, że w ogółe nie zwracała na niego uwagi!

Czasem tylko zamienili ze sobą nawzajem kilka prostych słów i nic więcej. Każde rozchodziło się w swoją stronę.

Nieważne!

– Wyjdźmy stąd, niech młodzi śpią – stwierdził chłopak, przepuszczając Mary - Ellen w drzwiach.

– Wiesz, Gabriel, mam pecha – rzekła po namyśle. – Nawet teraz, gdy szpital już mi nie grozi, a Ana i Ruben są ze sobą bardzo szczęśliwi. Zastanawiam się, czy ja kiedykolwiek będę tak szczęśliwa jak tych dwoje.

– Nie szukaj sobie kogoś na siłę – powiedział Gabriel do Mary. – Nie tędy droga. Chyba wiem, co tobie dolega.
Zauważyłaś chyba, że jedno za drugim wskoczyłoby w ogień?
Gdybyś ty była na miejscu swojej siostry byłoby inaczej?
– Tak sądzisz, Brie?
– Brie?

– „Brie" bardziej do ciebie pasuje.

– Myślę i mówię to, co czuję, Mary.

– Też się nad tym zastanawiałam i ... –  Mary urwała rozpoczętą myśl, spłoszona, gdyż gdzieś w głębi domu trzasnęły drzwi.

Okazało się, że to Ana - Maria, która przyszła w towarzystwie Julii. Niosły ze sobą papierowe torby z artykułami spożywczymi. Coś przecież jeść musieli.
Ana- Maria uśmiechnęła się lekko, troska młodszej siostry czasami ją bawiła, zwłaszcza, gdy bywała nieco przesadzona. Tym razem jednak chętnie przyjęła zaofiarowaną jej pomoc, Julia także nie protestowała, bo zakupy były naprawdę ciężkie.

Młoda matka zapytała siostrę o swoje dzieci, a uzyskawszy pewność, że śpią jak susły, i tak poszła zajrzeć do swoich maluszków.

Niebezpieczna dziewczyna/ POPRAWIONEWhere stories live. Discover now