Rozdział 13 - KOSZMAR

130 5 0
                                    

Kiedyś Ruben nieopatrznie zostawił wepchnięte pomiędzy poduszkami na kanapie, stojącej w jednym z pokoi w swojej willi, fotografię jakiejś kobiety w dojrzałym wieku  i mężczyzny sztywno wyprostowanego jakby kij połknął. Dwa osobne portrety dwóch identycznie wyglądających chłopców. I kobietę w zaawansowanej ciąży. Ramiro przypomniał sobie, iż te osoby  zostały uwiecznione na zdjęciach, jak słusznie spostrzegł, właśnie w domiszczu Juana.

Początkowo Ramiro sądził, że widzi na fotografiach kogoś łudząco podobnego do przyjaciela, ale to był on. Nie słyszał bowiem ani nie wiedział, żeby Ruben miał, a takie wieści zazwyczaj szybko się rozchodzą, bata bliźniaka albo przynajmniej kogoś w rodzinie, kto by wyglądał jak jego lustrzane odbicie. Pan Jorge nic na ten temat również nikomu nie sypnął. Nikt, do cholery, nie mógł potwierdzić hipotezy o bliźniaku Corteza!

Ruben - zapytany wprost, co to za fotki, przytaknął, że czasami lubi pobyć w samotności, aby powspominać stare, dobre czasy. Dopiero znacznie później powiedział Ramiro, że drugi chłopak z fotografii to Gabriel i jest dla niego kimś ważnym. I na tym skończyły się wyznania Rubena, a fotki zniknęły jeszcze tego samego dnia, Ramiro nigdy ich już nie widział.
Pojął, że miał zapomnieć o pakowaniu nosa w cudze sprawy.
Kilka lat temu Ruben wrócił do tematu Gabriela, nie tłumacząc swemu przyjacielowi szczegółów. Powiedział do Ramira, że za wszelką cenę muszą odbić Gabriela z rąk Gomeza, nawet kosztem własnego życia.

Strasznie się wtedy obaj pokłócili, bo Ramiro nie zamierzał włazić na ślepo w jakieś gówno, a Ruben nie chciał powiedzieć, kim był Gabriel. I dlaczego tyle znaczył dla Corteza.
W końcu Ruben porządnie się wkurzył i warknął do Ramira, uprzednio strzeliwszy go z liścia w twarz :

– Czy to moja wina, że...? Nigdy mi nie mogłeś całkowicie zaufać, prawda? Czy ja sobie wybrałem taki los? – Cortez umilkł, zwieszając smętnie głowę, a dłonie zacisnął w pięści.

Ramiro zatrzymał się wtedy w pół kroku, ale nie powiedział niczego ani nie zadał ni jednego głupiego pytania, chociaż powinien może zażądać wyjaśnienia, dlaczego miał się narażać dla kogoś, kogo nigdy nie znał choćby z widzenia. Zatrzymał się i powiedział jedynie głupie krótkie zdanie:
"Możesz mi zaufać, pomogę tobie ".
Reszta wspomnień z tego zdarzenia odpłynęła w niebyt, gdyż zblakły w miarę upływu lat.

– Zapamiętaj sobie – warknął gniewnie Gomez do Ramira – jeśli chcesz żyć i chcesz, żeby przeżył ten skurczybyk Cortez, będziesz milczał na temat małej lekcji pokazowej, której byłeś świadkiem. Nikomu nie sypniesz, chyba, że wierzysz w szczerość mojego przyjaciela – wskazał gestem dłoni w kierunku głównego wyjścia willi. – On miał sporo do ukrycia. A teraz grzecznie ciebie proszę, abyś mi nie przeszkadzał. – Z tymi słowy zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

Ramiro poczuł silne uderzenie w głowę i otoczyły go nieprzeniknione ciemności.
Obudził się z koszmarnym bólem łba. Z wielkim wysiłkiem otworzył oczy, mrugając powiekami. Jęknął cicho, niezdarnie usiłując wstać na nogi, które wcale jakoś nie chciały go słuchać.

Rozejrzał się nieprzytomnie wokół z wysokości podłogi.

Zielony dywan. Krew na jego rękach. Jego broń. Obok niego - martwy mężczyzna. Kto to? Ramiro nie wiedział, nie widział jego twarzy. Ale widział zakrwawioną głowę nieboszczyka, udekorowaną dziurą po kuli.

Widok był dosyć makabryczny, choć Ramiro był pewien, że widywał gorsze przypadki. Skąd? Nie pamiętał, ale na pewno tak było.

– Ramiro – ktoś potrząsnął nim mocno niczym szmacianą lalką. – Chryste, coś ty zrobił?!

– Ja? – Ramiro nie poznawał twarzy, pochylającego się nad nim faceta.

Gość musiał mieć coś po trzydziestce, jego przerażone spojrzenie i meksykańskie rysy twarzy - choć znajome - nic Ramirowi nie mówiły. Facet patrzył na niego jak na kosmitę.

Niebezpieczna dziewczyna/ POPRAWIONETempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang