Chapter 24

2.8K 130 0
                                    

- ANA! - Pobiegłam prosto do dziewczyny stojącą na progu mojego mieszkania.- Wiesz jak bardzo się stęskniłam?!

- Ch-chloe, po pierwsze nie uduś mnie, po drugie nie pognieć swojej sukienki którą trzymam w ręce. - wydusiła brunetka, więc szybko ją puściłam. - A po trzecie, nie widziałyśmy się tylko kilka dni. Nie przesadzasz?

- Nie, nie przesadzam, brakuje mi tu was obydwu.

- Moje biedactwo. - odpowiedziała śmiejąc się ze mnie. - Dobrze kochana, siadaj zaraz coś zrobimy z tą kupą siana na twojej głowie.

Ana jak zwykle pokonała samą siebie po raz kolejny. Chwilę przed przyjazdem samochodu byłam ubrana w prostą białą sukienkę, miałam pofalowane włosy i czerwoną szminkę. Mój wygląd przywodził mi na myśl kobiety z lat 50.

- Już przyjechali. Załóż buty i schodź na dół.

Pod domem stały trzy czarne samochody z flagami brytanii przy lusterkach. Z pierwszego samochodu wysiadł jakiś mężczyszna w ciemnym garniturze i otworzył mi drzwi do środkowego auta. W środku czekał już mój ojciec i David. Oboje byli skupieni na rozmowie na temat papierów które trzymał Charles. Po zdawkowym powitaniu ruszyliśmy w stronę uniwersytetu, a gdy dojechaliśmy, dyrektor powitał nas wszelkimi uprzejmościami i pokazał nam nasze miejsca na podwyższeniu.

Uroczystość trwała ponad godzinę. Po mowie głowy szkoły, głos przejął ojciec. Zostałam przestawiona zebranym i wszyscy zostali powiadomieni, że będę się będę uczęszczała od tego dnia na zajęcia, chodź i tak ostatnio media trąbiły o tym, że mam podjąć tam naukę. Jak zwykle na takich uroczystościach po pięciu minutach byłam kompletnie znudzona, ale uśmiech nie schodził mi z ust bo wiedziałam, że wszystkie oczy i kamery są skierowane na mnie. Kiedy na prawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić moje oczy zaczęły błądzić po twarzach zebranych szukając jednej osoby. Znalazłam go po kilku minutach. Siedział wmieszany w tłum, ale i tak dziewczyny siedzące obok niego gapiły się w niego bezceremonialnie i pokazywały go sobie palcami. I to chyba właśnie z tego powodu, ten jego głupi uśmieszek nie znikał mu z ust.

- Wszystkie będą moje - powiedział kiedy tylko skończyła się uroczystość.

- Tak, tak. Jasne Luke. - potakiwałam. - wszyscy wiedzą jak wysoka jest twoja samoocena. To daje ci oczywiście pozwolenie na takie przekonanie.

- Oj, Chloe, ja wiem, że jesteś zazdrosna, a te 3 lata będą dla ciebie czasem żałości i rozpaczy. Niestety nie mogę nic na to poradzić.

- Proszę Cię, zamknij się już. A poza tym chodź szybciej. Samochód już na nas czeka.

- Nadal nie rozumiem po co muszę jechać na ten głupi obiad.

- Ponieważ Charles cię na niego zaprosił. Weź okaż krztę wdzięczności, bo gdyby nie on, to znowu byś głodował.

- Mógłbym zjeść u Ciebie.

- Nie, nie mógłbyś. - odparłam.

***

Obiad przebiegł w bardzo nieformalnej atmosferze, tak że aż sama byłam zdziwiona. Luke i Charles dogadywali się ze sobą i bardzo zaskakujące było to ile Hemmings wiedział na temat polityki swojego kraju. Oczywiście nie zostało to niezauważone i aż ojciec pół żartem powiedział, że chyba znalazł już następce dla obecnego gubernatora, przy czym Luke wyszczerzył się do mnie.

Przyjechaliśmy do mojego mieszkania wczesnym wieczorem, aby je mojemu ojcu.

- No dobrze dzieci. Ja już się będę zbierał. To był na prawdę bardzo miło spędzony dzień. Dobrze czasami tak się oderwać od codziennych obowiązków. Luke, David podstawił tutaj twój samochód. Chloe, cieszę się, że ci się podoba mieszkanie. Tak myślałem, że to będzie strzał w dziesiątkę.

- Pomagałeś je urządzać?! - nie ukrywałam zdziwienia.

- Może nie do końca, ale postarałem się o kilka elementów. Poprosiłem twoją pomoc, tą dziewczynę z którą się chyba zaprzyjaźniłaś, Anastasię, jeśli mnie pamięć nie myli, żeby zdobyła zdjęcia do galerii. Pianino, to taki prezent, bo dowiedziałem się, że wygrałaś kilka konkursów fortepianowych. I kiedyś usłyszałem, że uwielbiasz biały kolor. - Mówił z lekko zarumienionymi policzkami. Jak nie on.

- Wow! Dziękuje tato! - Przytuliłam go, bo wiedziałam, że musiał poświęcić czas nawet na te drobiazgi, a przy jego natłoku obowiązków, nie jest to proste.

- Um, yyy, tak. Nie ma za co. To, to ja już chyba muszę iść. Do zobaczenia Chloe. Luke. - pożegnał się wyraźnie zmieszany i wyszedł z mieszkania.

- Co mu się stało? - zapytałam kiedy drzwi się zamknęły.

- Powiedziałaś do niego "tato". - odparł rzeczowo Lukas.

- Powiedziałam?

- Tak, zdecydowanie tak.

Royal • HemmingsWhere stories live. Discover now