Chapter 25

3.2K 125 6
                                    




"...mów mi Charles, bo rozumiem, że na miano ojca jest dla mnie jeszcze za wcześnie."

Pamiętam jak to powiedział. Fakt. Nie mogłam do niego tak po prostu powiedzieć "tato". Nie znałam tego człowieka. Był to ktoś widziany w telewizji od czasu do czasu. A czemu tak do niego powiedziałam? Zauroczyło mnie to, że chciał dla mnie dobrze. Postarał się, poświęcił mi czas i zrobił coś tylko dla mnie. Jak tata. Tak, była to mała rzecz, ale ludzka, tak bardzo odbiegająca od naszych relacji, kiedy mam bardziej wrażenie, że nie jest to osoba która dała mi życie, a bardziej pracodawca, któremu muszę zaimponować. Urządzając mi głupie mieszkanie zachował się jak ojciec. Tak, to było właśnie to.



***

Głupi, wnerwiający budzik. Brzęczał mi nad uchem, coraz bardziej przekonując mnie do roztrzaskania go na małe kawałeczki o podłogę. Nie chcąc nawet otworzyć oczu wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej, wyłączyłam ten diabelski wynalazek i zapadłam ponownie w sen.

Ale czym by było życie bez rozczarowań? Nie zdążyłam nawet dobrze odpłynąć, a do drzwi sypialni zapukała pani Finch, moja gosposia.

- Księżniczka prosiła, żeby obudzić panienkę o siódmej, jeśli panienka nie wstanie. - Powiedziała delikatnie kładąc przy łóżku szklankę z sokiem pomarańczowym, a następnie odsłoniła zasłony przy oknach. - Śniadanie już jest gotowe. Tosty z serem i jajka, do tego zielona herbata. Tak jak panienka lubi.

Usiadłam na łóżku przecierając oczy i wzięłam łyk soku.

- Amber, prosiłam cię abyś mnie nie tytułowała i mówiła mi po imieniu. - Postałam jej poranny, zaspany uśmiech. - Jestem Chloe, tak mam na imię i tak do mnie mów. Proszę. - dodałam

- Dobrze Chloe. - powiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju - W każdym razie, czekam na dole.

Zrzuciłam z siebie kołdrę i założyłam na siebie szlafrok. Weszłam do łazienki umyć zęby i twarz, a następnie skierowałam się w stronę kuchni.

Piękny zapach poczułam jak tylko zeszłam na dół. Pani Amber potrafiła przyrządzać jedzenie jak nikt inny. Nawet tosty z serem.

- Smacznego. - Położyła przede mną talerz, kiedy usiadłam przy stole.

Zjadłam w ciszy i samotnści, bo jak zwykle gosposia szybko usunęła się z mojego pola widzenia w mgnieniu oka. Na zamku także to tak wyglądało. Służba nie przebywała z nami w jednym pomieszczeniu ani o chwilę dłużej niż jest to potrzebne i nie wdawała się z nami w żadne dyskusje.

Po skończony posiłku szybko umyłam się i ubrałam. Przygotowałam sobie czarne, dopasowane spodnie, luźną koszulkę ze srebrnego, jedwabnego materiału, czarne botki na obcasie i jeansową kurtkę. Zgarnęłam jeszcze do torebki przeciwsłoneczne pilotki ze złotą oprawką, żeby mieć spokój na ulicy kiedy będę szła na uczelnię. Na twarz nałożyłam krem BB i puder, oczy pomalowałam różowym i brązowym cieniem oraz pokreśliłam linię wodną ciemniejszą kredką.

Później, poszłam do gabinetu po laptop i notes, które spakowałam do torby, kiedy już byłam gotowa do drzwi zadzwonił dzwonek. To Luke. Tata poprosił go, żeby mnie odprowadzał na uczenie, jak jakiegoś dzieciaka. Ale w sumie, pewnie i tak bym go sama o to poprosiła, więc wkurzam się tylko dla zasady.

- Gotowa, na kolejny dzień księżniczko?

- Ależ owszem paniczu.

- No to idziemy. - posłał mi czarujący uśmiech i wyszliśmy z mieszkania.

***

- Co zrobić żeby ci ludzie się tak na mnie nie gapili?! - szepnęłam sfrustrowana.

- To nie na ciebie się gapią. To na mnie. Jestem zbyt przystojny, żeby można było odwrócić ode mnie wzrok. - uśmiechnął się Luke, a ja wybuchłam śmiechem, przyciągając jeszcze większą uwagę, o ile to możliwe.

Royal • HemmingsWhere stories live. Discover now