VI

99 11 2
                                    

Zośka chciała zapomnieć. Zapomnieć o tym, że kocha Staśka. Nie mogła. Nie potrafiła po tym, ile czasu ze sobą spędzili. Cały czas o nim myślała. Nie chciała, żeby umarł. Zresztą, kto by chciał, żeby jego najlepszy przyjaciel odszedł? Chyba nikt. A nawet NAPEWNO nikt. Zośka właśnie była jedną z tych "NIKTów".
                                ***
Zosia weszła do swojego rodzinnego domu, pod którym rozmawiała ze Staśkiem. Wewnątrz zobaczyła nieskończone śniadanie z pierwszego września, zakurzone, drewniane meble, kartki gazet porozrzucane w pośpiechu na podłodze. Zrobiło jej się bardzo przykro, że nie była ze swoją rodziną, podczas gdy oni nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
"A może, gdybym była obok nich, i pomagała im, to by ich nie zabito? Ale z drugiej strony, ja też bym wtedy mogła zginąć. Zginąć za ojczyznę już pierwszego dnia walki z odwiecznym wrogiem o niepodległość Polski." - takie myśli nie dawały Zośce skupić się na tym, co zabrać ze sobą do ciotki Anki z Lublina.
W rezultacie wzięła swoje ubrania, wszystkie pieniądze, które w domu znalazła i trochę jedzenia na podróż. Nie zapomniała też o swoim harcerskim mundurku, którego traktowała ze szczególnym poszanowaniem.

Wyszła z domu. Nie wracała się po nic. Zamknęła drzwi na klucz, który schowała do kieszeni spodni. Poszła, nie wiedząc dokładnie, gdzie iść.

Do końca być sobąWhere stories live. Discover now