XIX

52 7 0
                                    

Zośka bardzo dobrze odnalazła się w nowej szkole. Po tygodniu znała już prawie wszystkich uczniów. Jednak przerwy spędzała głównie z Mateuszem "Banią", Alkiem "Jośkiem" i Wojtkiem. Dawniej zazwyczaj wolała przebywać w otoczeniu dziewcząt, ale w Lublinie nie poznała żadnej fajnej i szczerej koleżanki. Jedyna, którą Zośka jako tako tolerowała, była Ania - rudowłosa, niezdarna dziewczyna. Mimo że jej bezmyślne zachowania często przysparzały Zośkę o kłopoty, Buka ją lubiła. W sumie to nawet nie wiadomo, za co. Jedynym minusem Anki, którego Zośka nie mogła znieść, była nienawiść do chłopaków. Tak po prostu. Rudowłosa nie lubiła ich bez żadnej normalnej przyczyny. Pewnie też dlatego Zośka spędzała przerwy albo z Anką, albo z Banią, Jośkiem i Wojtkiem. I właśnie ta Wielka Czwórka, czyli chłopcy i Zośka, składała się z najbardziej "wojennych dzieciaków". Po lekcjach wchodzili na drzewa w lesie, rozbijali obozy, straszyli dziewczyny, chodzące samemu po pustkowiach, ale z naturą żyli w zgodzie. Wszystkich członków Wielkiej Czwórki łączyło sieroctwo. Może dlatego tak dobrze się rozumieli? Aczkolwiek nie rozmawiali zbytnio o swoich rodzicach i o przyczynach ich śmierci.

***

Dziewczyny, to jest Zośka i Ania, siedziały na dziedzińcu. Pogoda była dość ładna i tylko czasami dało się słyszeć strzały z karabinów. Wojna każdego dnia nasilała się coraz bardziej. Polski prawie nie było na mapie i nastał początek naprawdę niewesołych czasów.

- Ej, Anka - Zośka próbowała zagadać dziewczynę.

- Co? 

- A ty też jedziesz do Warszawy?

- Tak, jeżeli...

- Jeżeli chłopcy nie pojadą, tak?

- Tak. Więc teraz wybieraj.

- Co mam wybierać?! - Zośka się oburzyła.

- Czy pojadę ja, czy chłopaki. I kropka.

- A co ja mam, kurde, wybierać?! Chcesz jechać, to jedziesz, nie, to nie! Powiem ci tylko tyle, że zachowujesz się, jakbyś była ułomna i niedorozwinięta. I wiesz co? Jesteś taka sama, jak... Jak reszta. A myślałam, że ty jesteś inna. Powiedz mi jeszcze tylko, co miałaś na myśli, mówiąc... - Anka nie dała dokończyć Zośce i dalej ciągnęła:

- A ty myślisz, że chłopaki to ciebie lubią?! Ty sama do nich łazisz jak baran i uważasz, że jesteście super przyjaciółmi. Przecież widzę, jak się podlizujesz, a oni cię będą wykorzystywać. Mówię ci.

- Przestań, bo i tak nic nie wniesiesz do mojego życia swoją durną gadką. Cześć! - dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi do klasy.

Anka ani nie odpowiedziała, ani nie odeszła. Stała, jakby wryta w ziemię, patrząc się na odchodzącą Zośkę. W końcu zdecydowała się do ją dogonić.

- Ej, ale... No czekaj!

- Co chcesz?

- No ja nie chciałam, żebyś się obraziła. Porozmawiajmy. Przecież...

- Chodźmy do chłopaków i zachowuj się normalnie, dobrze?

- Och... No dobrze. Ale przepraszam cię. Nie wiedziałam, że ci tak bardzo na NICH zależy...

- Dobrze wiedziałaś, a teraz odpowiedz na moje pytanie: c z y  j e d z i e s z  d o  W a r s z a w y ?

- Jadę. Zadowolona?!

- Chłopaki też będą spać w moim mieszkaniu w Warszawie. W tym samym pokoju, co ty - Zośka złośliwie się uśmiechnęła.

- No trudno... Dobra, daj spokój. Chodźmy na lekcje. Przecież wyjazd dopiero za tydzień...

- Dopiero?!

- No, to nie jest dużo czasu.

- Ale obecnie czas leci tak szybko i tak szybko wszystko się zmienia, że tydzień to jest nic.

- Jezu, no nie filozofuj mi tu teraz, tylko na serio chodźmy już na lekcje, bo nawet twoi chłopcy już poszli do klasy.

- Dobra. A, i... Zresztą, nieważne...

Już nikt nie dowiedział się, co chciała powiedzieć Zośka. Wszyscy udali się na lekcje, a dziewczyny zdążyły zapomnieć o sprzeczce.

Do końca być sobąWhere stories live. Discover now