X

76 12 5
                                    

Zośka szła zakurzonymi ulicami Lublina. Nie pamiętała dokładnego adresu cioci Anki. Szła na pamięć, ponieważ gdy była mała często u niej bywała. Minęła jedną przecznicę, drugą, więc zaraz po prawej stronie powinien pojawić się mały domek z białej cegły, jednak jedyne, co Zośka zobaczyła, to ogromną rezydencję, z, przed wojną pewnie pięknym, ogrodem. Nie wiedziała, czy wchodzić, czy lepiej wrócić do Warszawy, ale stwierdziła, że druga opcja byłaby bez sensu.

Zapukała do drzwi. Na reakcję domowników czekała jakieś pięć minut. Już miała wracać, gdy w drzwiach stanął młody chłopak, wyglądający na rówieśnika Zośki.

- Kim jesteś? - odezwał się nieprzyjemnie.

- A ty kim, jeśli można wiedzieć? - odparła równie niemile dziewczyna.

- Nic ci do tego. Czekaj tu, zawołam ciotuchnę - chłopak trzasnął drzwiami, zostawiając Zośkę na zewnątrz. Ona czekała cierpliwie, choć było jej przykro.

Niedługo drzwi się otwarły. Dziewczyna ujrzała uśmiechniętą kobietę średniego wieku.

- Dzień dobry. Nazywam się Zofia Zalewska.

- Zosia?! To naprawdę ty?! - wykrzyknęła gospodyni domu. - Pewnie mnie nie pamiętasz, ale jestem twoją ciotką.

- Z tego, co wiem, moja ciocia, która tutaj mieszka lub mieszkała, teraz już sama nie wiem, powinna mieć jakieś siedemdziesiąt lat, a pani wygląda młodziej. Czy możemy wejść do środka i tam porozmawiać? - Zośka traciła powoli cierpliwość do tej sytuacji. Kompletnie nie wiedziała, o co chodzi.

- Pewnie, wejdźmy. Napijesz się czegoś?

- Nie, dziękuję.

Usiadły w salonie. Kiedy dziewczyna zdejmowała płaszcz, niemiły chłopak rownież wszedł do pokoju i zasiadł naprzeciwko niej. Patrzył jej się prosto w oczy, ale Zośka nie spuszczała wzroku. Miał ładne, niebieskie, bardzo przenikliwe patrzałki.

 - Zosiu - zaczęła kobieta. - Możesz mi nie wierzyć, ale jestem twoją ciocią - Kasią. Nie pamiętasz mnie?

- Nie.

- No dobrze, w takim razie musisz mi wierzyć na słowo. A to jest syn mojej przyjaciółki, która zmarła, gdy on był malutki, więc postanowiłam się nim zaopiekować. - ciotka wskazała na chłopaka, który niemile przyjął Zośkę. - No, Wojtuś, przywitaj się.

- Cześć - warknął od niechcenia chłopak. 

Zośka na niego nie spojrzała ani nawet nie odpowiedziała. Od razu zwróciła się do Katarzyny:

- Wierzę, że jesteś moją ciocią, dlatego też mam ogromną prośbę. Moich... Moich rodziców... No, jakby to... No... Rozstrzelano ich...

- Matko Boska! Dziecko, co ty wygadujesz, współczuję ci, kochanie... Zostań u mnie. Tu jest bardziej bezpiecznie niż w Warszawie. No, jeżeli, oczywiście, nie masz nic przeciwko.

- Właśnie o to chciałam prosić. Bardzo się cieszę. - Zosia przytuliła swoją nowo poznaną ciotkę.

- Chodź, pokażę ci pokój, w którym będziesz spać. Wojtku, zaprowadź koleżankę i poznajcie się, dobrze?

- No dobra - odparł niejaki Wojciech Mularz.

Weszli do małego, ale przytulnego pokoiku. Miał błękitnoróżowe ściany. W rogu stał stoliczek, a na nim ustawione świeże kwiaty czerwonej róży z ogrodu. Łóżko wyglądało na bardzo wygodne, a do tego leżał na nim mięciutki, fioletowy kocyk.

- Tu będziesz spać. Ja jestem  Wojtek, jak zapewne słyszałaś, a ty Zośka, prawda? - zaczął chłopak.

- Prawda - uścisnęli sobie dłonie. - Mam pytanie...

- To pytaj się ciotki. Ja nie mam czasu, bo ja przynajmniej od wojny nie uciekam, tak jak ty. Wyjechałaś z Warszawy, żeby nadal mieć wygodne życie, hmm? Dziewczyny to głupie kozy. Gówno o walce wiedzą i tylko kupują sobie nowe sukienki, a jak spodoba im się chłopak, który jest żołnierzem, to nagle czują ducha walki. To jest po prostu kpina.

- No cóż... Widzę, że musiało cię coś przykrego w życiu spotkać. Czyżby jakiś przystojny żołnierz odrzucił twoje zaloty z powodu tego, że się nie interesujesz tym, co on? 

- Jesteś...

- Ale ja ci nie przerywałam. I co? I teraz jesteś zajęty wojną i innym wyrzucasz to, co spotkało kiedyś ciebie? Tak działa ludzka psychika, więc w tym momencie mam prawo podejrzewać, że kiedyś spotkała cię sytuacja, którą przed chwilą wspomniałam.

- Wiesz co, licz się ze słowami, gdy nie jesteś u siebie w domu, pusta lalko, która wygląda bardziej jak małpa niż jak człowiek.

- Ty też sobie licz, bo widzę, że do szkoły nie chodziłeś, a pouczasz innych, chłopaku, obcięty na szczotkę do kibla. - Zośka urwała, odwróciła się i zaczęła rozpakowywać swoje ubrania.

Do końca być sobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz