Avengers Świątecznie.💕

1.6K 63 25
                                    

24 grudnia - Boże Narodzenie. Czyli święto, które jest dla mnie zupełnie obojętne i obce. Mam wrażenie, że to ono jeszcze bardziej mnie dołuje i wysysa ze mnie resztki radości. Bardzo bym chciała je spędzić w gronie osób, które naprawdę darzą mnie miłością i cieszą się, że jestem obok nich. W ostatnie święta byłam razem z moim chłopakiem - wlaściwie to byłym chłopakiem. Po kolacji wigilijnej oznajmił mi, iż mnie nie kocha i ma inną kobietę. Powiedział to przy całej swojej rodzinie. Jeszcze wcześniejsze święta również nie były dla mnie zbyt fajne. W jedyną gwiazdkę matka zachlała się na śmierć, a ojciec siedział w więzieniu. Potem następne odbywały się w domu dziecka, gdzie czułam się nie potrzebna i odrzucona. Dzieciaki wokół dzieliły się na grupki, razem cieszyły się tym magicznym czasem, a mi jedyne co zostało to samotność. Zawsze siedziałam skulona w kącie. Nadal jestem sama. Tylko teraz już nie mam niczego - chłopaka, mieszkania, ostatnio straciłam robotę i w dodatku nie mam grosza. Tak właśnie spędzam pierwsze godziny Bożego Narodzenia. Leżąc w starych, brudnych i zniszczonych ubraniach, obok innych bezdomnych. Być może taki ma być mój los, tego nie wiem. Wiem jednak, że nie mogę siedzieć bez czynnie i użalac się nad sobą.

Było około 10. Nie umiem tego określić bez zegarka. Czas ruszyć na małe żebranie pieniędzy, w końcu muszę coś jeść. Energicznie wstaje i biorę jakiś kubek po kawie. Niechętnie podchodzę do pierwszej osoby.

- Dzień dobry.. Ma Pan... - W tym momencie przerwałam.

- O rany boskie. Dziewczyno, co z Tobą nie tak? Co ty masz na sobie? - Zapytał średniego wzrostu mężczyzna.

- Chyba nie rozumiem...

- No przecież taka piękność nie może chodzić w takich.. szmatach. - Powiedział pewny siebie.

- To niech Pan takiej "piękności", skołuje porządne ubrania, prace i dom. Bo jak narazie, ta rzekoma "piękność" nie ma pieniędzy na nic porządnego. Żegnam i życzę wesołych świąt, bo dla mnie wesołe nie będą. - Odpowiedziałam i odeszłam wkurzona jak najdalej.

Raptem usłyszałam wołanie. Odwróciłam się.

- Poczekaj. Nie chciałem Cię urazić, naprawdę. Myślałem, że ktoś z taką urodą jak ty, chodzi po wybiegu w drogich ciuchach, a nie.. - Wymamrotał brunet.

- W szmatach, zrozumiałam za pierwszy razem...

- No i z tego powodu, że dziś jest wigilia, zapraszam Cię na kolację świąteczną! Nie przyjmuje odmowy.

- Przecież ty nawet nie wiesz jak mam na imię. Ja zresztą też nie wiem, jak brzmi twoje imię. Żal.

- Anthony Stark. Cała przyjemność po mojej stronie. - Powiedział i ucałował moją dłoń.

- Rosalie... - Odpowiedziałam niepewnie.

- Tak więc Rosalie. Chodźmy!

    Anthony zaprowadził mnie do swojego auta, widać że było masakrycznie drogie. Z kim ja mam doczynienia? A jeśli wywiezie mnie do lasu, zgwałci i zabije? Zresztą, co mam do stracenia.
  Jakieś 15 minut staliśmy pod wielkim budynkiem Stark Tower. W głowie miałam mieszane uczucia, czemu taki przystojniak zwrócił na mnie uwagę.

- To tutaj. Jedź na najwyższe piętro, ja zaraz wrócę. Ja idę zakupić Ci jakieś ciuchy. Jaki nosisz rozmiar? - Wypalił niespodziewanie.

- S.

Wyszłam z auta i pokierowałam się do szklanych drzwi. Przeszłam przez nie i odrazu weszłam do windy. Nacisnęłam na ostatni przycisk i pojechałam w górę. Podróż umiliła mi muzyczka. Kiedy wreszcie byłam na odpowiednim piętrze, zobaczyłam zdziwionych ludzi. Od razu ich rozpoznałam. Umięśniony blondyn to Kapitan Ameryka, a będąca koło niego rudowłosa to Czarna Wdowa.

Preferencje Marvel [PL] Where stories live. Discover now