Judy [1]

4.6K 145 19
                                    

Dzień wydaje się jak zwykle normalnym, nudnym dniem. Praca, praca, trochę śmieszkowania z Nickiem i wreszcie dom. Myślę sobie żeby pójść z nim do kina, albo wybrać się gdzieś jeść, ale po tak ciężkim dniu zawsze jestem zbyt zmęczona, żeby cokolwiek robić.
Siedzę przy swoim biurku i tworzę niesamowite bazgroły w moim brudnopisie, co jakiś czas śmiejąc się z żartów Nicka. Jedną ręką podpieram swoją głowę i ledwie ją trzymam, bo co chwila tracę świadomość i przysypiam. Nick w tym czasie przegląda youtube. Oczy same mi się kleją i już powoli odlatuje, kiedy słyszę wydzierającego się szefa Bogo.
- Hopps! Wilde! Do mnie! 
Wstajemy jednocześnie na równe nogi i biegniemy do naszego milutkiego szefa.
- Dwa dni temu zgłoszono zaginięcie królika. Mam nadzieję, że się tym zajmiecie.
- Ma się rozumieć! -  śmiało krzyczy Nick.
- Dobrze, Clawhauser ma dla was dane Josha… Jakiegoś tam. Jeżeli oczywiście będziecie mieli jakiekolwiek obawy w trakcie poszukiwań natychmiast proszę o zgłoszenie się do centrali. Akcję możecie zacząć od zaraz. – Tłumaczy Bogo, po czym odchodzi.
Nick spogląda na mnie unosząc brew. Uśmiecha się łobuzersko i dodaje;
- Wreszcie coś tu się dzieje.
Clawhauser podaje nam dane osobowe naszego króliczka. Okazuje się, że nazywa się Josh Hole. Ma 28 lat i ostatnio widziano go w supermarkecie.
- Życzę wam powodzonka słodziaki ! – Macha nam na pożegnanie kochany Clawhauser. Ah, uwielbiam tego geparda, jest uroczy.
Nick patrzy chwilę na fotografię zaginionego. Po prostu wiem, że on coś o nim wie. To przecież oczywiste.
- Znam tego typa. – Mówi zerkając na mnie z satysfakcją.
- Wiedziałam, że będziesz się chwalił tym, że znasz tu wszystkich misiu-pysiu. – Chichoczę na widok jego miny. Nie lubi jak nazywam go misiu-pysiem. Ale on wie jak mi się odpłacić.
- Mam czym się chwalić posterunkowo Okruszek. – Odpowiada i patrzy się na mnie zawadiacko.  Oczywiście ja też nie lubię jak on mnie tak nazywa.
- Weź, nie nazywaj mnie tak. – Szturcham go w ramię, a on mi oddaje.
- Ty zaczęłaś. – Prycha cicho, gdy widzi, że się czerwienie.
Wsiadamy do naszego wypasionego auta, no i już nawet nie kłócę się kto siada za kierownicą, bo Nick bierze mnie przez ramię i wkłada na miejsce pasażera. Śmieję się bo ostatnio zaczęło mnie to bawić. Za każdym razem mu się udaje.
Nick włącza radio na pełną pizdę, i wszyscy przechodni patrzą tylko na mknący samochód, słysząc Courtesy Call. Ma szczęście, że ja też lubię tą piosenkę. Przeglądam dane Josha i widzę jego zdjęcie. Jest… Przystojny. Chcę powiedzieć to na głos, ale coś jednak mnie powstrzymuje.
- Jaki masz plan Karotko?
- Ostatnio widziano go w galerii w centrum. – Odpowiadam.
- Jedziemy tam. – Informuje mnie Nicki i dodaje gazu.
Gdy docieramy na miejsce powoli robi się wieczór. Piękny widok. Mnóstwo zwierząt wychodzi z galerii handlowej z  torbą pełną zakupów, wokół nich biegają pełne energii dzieci. Pachnie ciepłem i zachodzącym słońcem. Poczułam coś dziwnego, coś typu zazdrość? Chciałabym właśnie wracać z zakupów ze swoim mężem i dziećmi. Ale to jeszcze nadejdzie, prawda? Mam 24 lata i w swoim życiu miałam tylko jednego chłopaka. Trochę to smutne.
Z zamyślenia oczywiście wyprowadza mnie Nick, który patrzy chyba na mnie od dłuższej chwili.
- Zjemy frytki? – Pyta niewinnie.
Co prawda rozbawia mnie to, ale sprawa jest zbyt poważna.
- Nick, zaginął królik..
- Przez to nie mogę zjeść frytek? – Śmieje się cicho i wpuszcza mnie przodem do galerii.
Przechodzimy koło kilku butików z biżuterią, butami, ubraniami dla dzieci, młodzieży, starszyzny… Aż wreszcie Nick dostrzega małą wystawę okularów przeciwsłonecznych. Bez słowa do niej podbiega i przymierza kilka z nich. Przegląda się w lustrze i robi miny i dziubki. Mam ochotę powiedzieć na niego pedał, ale sam mnie uprzedza.
- Ale jestem pedałem. – Mówi chyba patrząc na mnie zza przyciemnionych szkiełek.
- Słuszna uwaga, kotku. – Odpowiadam unosząc brew.
- Ale za to jakim seksownym! – Pociesza sam siebie.
- Ha, gadaj se co chcesz. – Mówię, chociaż czuję przy tym dziwne ukłucie w brzuchu. Co ja w ogóle w tym momencie myślę?
- Ty wiesz, że mnie kochasz. – Mówi swój słynny tekst.
- Pff. – Znów wzdycham, patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Hm, znów się dziwnie poczułam. Patrzę na niego przez kilka sekund.
- Dobra, chodź Judy, bo tylko spowalniasz całą akcję. – Mówi uśmiechnięty. Ja oczywiście patrzę na niego spod byka.
Podchodzimy do jakiegoś miśka polarnego, który na piersi nosi plakietkę „Mark”. Mam zamiar otworzyć usta i opowiedzieć o co chodzi, ale Nick wtrąca się pierwszy.
- Witam, ja jestem oficer Nicholas Wilde, a to posterunkowa Judy Hopps, jesteśmy z ZPD i natychmiast potrzebujemy dostać się do pokoju z monitoringiem. – Mówi stanowczym tonem, z założonymi rękami. Dziwi mnie trochę jego ton.  Misiek lekko wystraszony odpowiada poddenerwowanym tonem;
- Oczywiście, j-już zaprowadzam.
Mark prowadzi nas do pokoju z kilkunastoma monitorami ukazującymi to co dzieje się w tym momencie w galerii.
- Tutaj macie wgląd do wszystkich kamer z ostatniego tygodnia, no a gdybyście jeszcze czegoś potrzebowali, to ja stoję tuż za rogiem. – Mówi misiek i wstaje od biurka.
- Przyjąłem Mark. – Odpowiada Nick.
Gdy Mark wychodzi patrzę na Nicka kilka chwil.
- Mogłeś być dla niego milszy trochę. – Mówię, trącając go w ramię.
- Pff.
Kilka minut Nick uparcie klika w myszkę i cierpliwie szuka tego odpowiedniego momentu. Robi to strasznie szybko, że nawet ja nie ogarniam co się dzieje. Wreszcie znajduje odpowiedni moment i zatrzymuje kamerkę.
-Patrz to on. – Mówi triumfalnie.
Na monitorze nasz zaginiony króliczek rozmawia z jakimś obcym wytatuowanym wilkiem.
- Co to za wilk? – Pytam.
- Nie wiem…- Mówi Nick.
- A jednak nie wszystkich znasz, he. – Śmieję się z niego, a on patrzy na mnie.
- Ale wiem co to za tatuaż. – Odpowiada i czeka na moją reakcję.
- Dobra odwołuję to. – Mówię zrezygnowana.
-Kiedyś Finnick należał do takiego gangu „DM”. I tak nie skumasz skąd ta nazwa. Ale słuchaj, wiem gdzie jest ich główna baza, ale jest tam bardzo niebezpiecznie.
- Szczwany lis – mówię śmiejąc się do niego. – Jedziemy tam.
- O nie, nie, nie, nie. Ty moja kochana Karotko, zostaniesz w samochodzie, a ja grzecznie tam wejdę i poproszę o informacje na temat Josha. Oni mnie znają więc nic mi nie zrobią, ale nieznajomych, takich jak ty, bez wyrzutów mogliby zestrzelić.
- Wyślemy tam posiłki..
- Dużą ilość z nich zabiją. Mi nic nie zrobią mówię ci.
- Nick, ja nie zostawię cię samego.
- To cię przywiąże i sam sobie pójdę.
- Jesteś moim partnerem! Pracujesz dla mnie, więc ja mówię co robimy.
- Judy..
- Nick, zamknij się, przecież umiem się bronić. Możemy np. skłamać, że jestem twoją przyjaciółką i mamy interes do Josha.
- Ale jak coś ci się stanie, to już nigdy nie pozwolę, żebyś ze mną szła na takie misje.
- Umowa. – Mówię. Jejku, aż tak Nick się o mnie martwi? To.. Słodkie…
Jedziemy samochodem. Tym razem prowadzę ja. Żartuję, oczywiście, że znów zostałam posadzona na miejsce obok kierowcy. Ale to nie ważne, bo tak czy siak nie znałabym drogi. Nick wiezie nas przez jakiś gęsty las i polną drogę, przez którą nigdy w życiu nie jechałam. W końcu wjeżdżamy przed ogromny pałac, zbudowany z ciemnej cegły i ogrodzony drutem kolczastym. Chowamy się w zarośla z dala od bramy głównej.
- Jesteś pewien, żeby nie informować komendanta Bogo  gdzie się znajdujemy?
- Nie. Oni mają taką technologię, że w odległości jednego kilometra od swojej fortecy, słyszą wszystkie rozmowy telefoniczne, czy inne bezprzewodowe urządzenia.
- Hm, ok..- mówię niepewnie.
- Dobra, znam tylne wejście.
- Skoro cię znają, to czemu nie wejdziemy jak normalne zwierzęta?
- Nie chce mi się bawić z tymi głupimi ochroniarzami. Za dużo wypytywania, być może by mnie nie kojarzyli, nie to co ich szef.
- Nie zaatakują nas jak wejdziemy tylnym wejściem? Jak dla mnie byłoby to podejrzane.
- Karota no! Znam się lepiej więc przestań już zadawać pytania. – Szepcze nieco głośniej i bez słowa zjeżdża w przepaść. Słyszę tylko chlup wody. Przerażam się i już mam ochotę wrzeszczeć, ale spostrzegam przez zarośla jak Nick stoi sobie po uda w wodzie. Gestem ręki każe mi zrobić to samo, więc po cichu zjeżdżam po stromej, wilgotnej ziemi prosto do jakiejś płytkiej fosy.
- Chyba wolałabym, żebyś jednak powiedział o tym Bogo.. – Mówię niepewnie patrząc na wielką rurę od ścieków, do której zapewne za chwilę wejdziemy.
- Chyba się nie boisz Okruszku? – Pyta zadowolony z tego, że robi za odważniejszego.
- No coś ty! – Mówię i włażę za nim do wielkiej rury.
Idziemy przez ciemny, okrągły korytarz, śmierdząca woda sięga mi do piersi, a Nickowi do pasa.
- Nie pachnie tu za owocnie. – Stwierdzam, coraz bardziej dusząc się skwaszonym odorem.
- Fiołków się spodziewałaś, kochanie? – Odpowiada. Nie widzę go ale wiem, że się uśmiecha.
Powoli przechodzą mnie dreszcze bo w pomieszczeniu robi się zimno. Nick znajduje drabinę i wspina się na nią zwinnie. Szkoda, że ja nie widzę w ciemności bo dotykam wilgotnej ściany po omacku.
-  Tylko Karotko, Pod żadnym pozorem nie mów im prawdy. Najlepiej w ogóle się nie odzywaj, tylko przytakuj na to co ja mówię.
- Jezu, Nick, też chciałabym brać w tym udział wiesz? – Denerwuję się i od razu robi mi się cieplej. Nick tylko odpowiada
- Nie chcę, żeby coś ci się stało słodziaku.
Prycham ze złości, a następnie słyszę tylko chichot Nicka dochodzący z góry.
Gramolę się na górę i wreszcie robi się jaśniej. Wcześniej czułam chłód, jednak gdy widzę Nicka bez koszulki robi mi się gorąco. Rumienię się ale nie mogę oderwać oczu od jego zbudowanych pleców.
- Co ty robisz… - Pytam czerwieniąc się jak cegła.

NICK & JUDYWhere stories live. Discover now