Budzę się ledwie przytomna. Strasznie mi słabo i bolą mnie wszystkie części ciała prócz stóp. Zanim znów walnęli nas kijami i straciliśmy przytomność, miałam o wiele mniej obrażeń. Teraz widzę i czuję, że cała jestem poplamiona w krwi, a ubranie jest przylepione do skóry. Odczuwam nieziemski ból przy pępku, na łopatce i skroni. Pieczą mnie nadgarstki, kolana i brwi. Na uszach też mam pobolewające rany.
Siedzę oparta o ścianę w wilgotnym pomieszczeniu, gdzie słabo cokolwiek widać, w powietrzu oprócz dziwnych smug jakiegoś gazu unosi się zapach potu, krwi i zgnilizny. Zaraz puszczę pawia. Odczuwam lewą stopą jakąś mokrą kałużę, ale nie zwracam na to uwagi, bo kładę niechcąco głowę na coś ciepłego. Żebym mogła ujrzeć co to, muszę się odwrócić, a naprawdę- nie jest to łatwe, bo cała szyja mi zdrętwiała.
To Nick. Moja nagła radość od razu słabnie, gdy widzę w jakim jest stanie. Poharatana twarz, podrapany tors, zdarte łokcie. Szybko, ale delikatnie szturcham go w bok.
- Nick, obudź się. – Mruczę. Nie budzi się, ale pomrukuje zmęczony. Chciałabym go przytulić i w tym momencie razem z nim umrzeć. Dziwne to trochę. Jednak budzi się.
- Karotka. – Szepcze mi do ucha. Jego nos styka się z moich lewym uchem, przez co przechodzą mnie dreszcze. Niestety przez to Nick wyczuwa moją krew i zaskoczony wstaje na równe nogi.
- Co się stało? – Pyta. Wydaje mi się, że ciągnie mnie za nadgarstek, ale wtedy dopiero uświadamiam sobie, co rozkoszna Rose zrobiła. – Judy, nie musisz trzymać mnie za rękę, jestem dorosły. – Mówi, próbując się zaśmiać, ale tylko mruczy i skręca się z bólu.
- Nick. – Mówię i pokazuję mu moją rękę.
Nick patrzy na swój prawy nadgarstek skuty kajdankami z moim lewym nadgarstkiem. Unosi swoją prawą rękę, bez problemu podnosząc mnie z ziemi. Patrzy krzywo na swoją dłoń, trzymając mnie w powietrzu. Uśmiecham się do niego.
- Przynajmniej teraz będziemy już zawsze razem, tak jak chciała Rose. – Mówię, kiedy Nick odkłada mnie na podłogę. Staję na nogi i od razu odczuwam ból w lewym kolanie. Na szczęście ból powolutku mija, albo to ja przyzwyczajam się do niego. Nick uśmiecha się mimo bólu, przez co od razu robi mi się lżej na sercu.
- Pssst. – Słyszymy w tle ciche oddychanie. Patrzymy szybko w stronę, skąd wydobył się dźwięk i widzimy siedzącego królika, o jasnobrązowej sierści, z równie niemiłymi obrażeniami co my. Opiera się o ścianę i patrzy na nas wyczekująco. Do nogi ma przykutą stukilową kulę. Serio taka mała piłeczka może tyle ważyć?
Królik wyglądający coś około na wiek Nicka, ubrany w siwą obcisłą bluzkę, podartą na ramieniu i pobrudzoną krwią i czymś smolistym oraz w ciemnych spodniach równie ostro poniszczonych, podpiera się ręką o kolano i dyszy.
- Jestem Josh.
-Szło się domyślić. – Odpowiada Nick podchodząc powoli do niego.
- Ja jestem Judy, a to Nick. Przyszliśmy cię uratować. – Mówię, już mniej zachrypniętym głosem niż wcześniej.
- Coś chyba nie poszło zgodnie z planem. – Odpowiada pogodnie. Uśmiecha się miło do mnie, przez co robi mi się cieplej. Josh, jak dla mnie wydawał się przystojny i dobrze zbudowany. Wzrostem przewyższał mnie może o dziesięć centymetrów, ale nie aż czterdzieści, czyli tyle co Nick.
- Jak się stąd wydostać? – Pyta Nick przerywając niezręczną ciszę, w której chyba dłuższy czas wpatrywałam się w Josha.
- Spójrzcie tam – mówi, kierując wzrokiem na tyły pomieszczenia. – Widzicie tą rurę? Ciągle leje się z niej woda. Tamta cała Rose powiedziała, że poczeka, aż się obudzicie i wtedy podkręci ciśnienie, aż się potopimy. Musimy się stąd jak najszybciej wydostać.
![](https://img.wattpad.com/cover/137406391-288-k641197.jpg)
VOCÊ ESTÁ LENDO
NICK & JUDY
FanficNick i Judy są najlepszymi przyjaciółmi, pracującymi dla ZPD. Mimo różnicy gatunków podczas jednej z misji przekonują się, że ich uczucia są inne niż powinny być.