Nick [10]

1.1K 35 3
                                    

Budzę się pierwszy. Judy śpi na końcu łóżka, całkiem naga, odkryta do dolnej części ciała, leży na plecach i cichutko posapuje. Uśmiecham się na ten widok. Wczoraj byłem jak zwierzę. Miło pamiętać takie rzeczy, zwykle robiliśmy to na haju, albo pod wpływem alkoholu. Wczorajszego wieczoru - trzeźwi jak nigdy. Znów się uśmiecham i pocieram oczy. Gramolę się z białej, pachnącej pierzynki i okrywam nią Judy. Szukam czystej pary majtek i ubieram się w jakieś siwe, zwężane dresy i białą koszulkę. Idę do kuchni zrobić nam śniadanie. Czas odstawić rolę kochającego mężczyzny. Wiem co Judy lubi. Fast food. Siadam na kanapie, włączam TV i dzwonię do naszego ulubionego baru. Zamawiam frytki, kubełki i napoje. Rozciągam się na kanapie i włączam byle jaki serial. Jutro do pracy, więc korzystajmy z dnia wolnego. Lenistwo to moja najbardziej widoczna cecha.

Kiedy piję piwo, do salonu wchodzi Judy. Przeciera oczy, po czym wciąga moją bluzę, która sięga jej przed kolana. Zerka na mnie i się uśmiecha.

- Dawno nie było mi tak fajnie. – Mówi i siada obok mnie. Patrzę na nią zawadiacko.

- Wiedziałem, że jestem dobry, ale aż wypiękniałaś, od wczorajszej zabawy. – Całuję ją w usta, a ona się odsuwa i z szczwanym uśmieszkiem zabiera mi piwo, po czym pociąga dużego łyka.

- O, ty za to zbrzydłeś. – Mruczy i znów bierze kolejny wielki łyk. Oddaje mi prawie pustą puszkę piwa. Unoszę brew zdziwiony. – Sorki, pić mi się chciało.

- Zaraz przyjedzie koleś z żarciem. – Mówię i dopijam resztę.

Judy daje mi soczystego całusa w usta.

- Jak ty mnie dobrze znasz. – Mruczy i wstaje z kanapy.

Ona widocznie zna mnie lepiej, niż ja ją, bo wyciąga zza jakiegoś majestatycznego wazonu naszą konsolę, którą dawno temu schowałem, bo nam się znudziła. Na sam jej widok naszła mnie ochota w coś pograć. Szkoda, że nie mamy dwóch ekranów, tak jak kiedyś. Nawet w pracy, kiedy Bogo nie było, graliśmy sobie w różne gry multiplayer. Cudowne czasy. Pora trochę do nich wrócić.

- Diablo, czy Minecraft? – Pyta i rzuca we mnie pudełkiem z płytą. Nie odpowiadam, a ona sama decyduje, że dziś nie budujemy klocków, tylko naparzamy się z demonami.

Przyjeżdża dostawca z żarciem, płacę, a następnie cały dzień gramy, gadamy, wspominamy i jemy. Takie dni najbardziej lubię.

***

Następnego dnia wstajemy o piątej trzydzieści. Dziś wreszcie idziemy do pracy pogodzeni. Claw pewnie stęsknił się za naszym publicznym wyznawaniem uczuć i znów będzie sikał z radości, jak tylko się pocałujemy. Judy wciąga mundur trzy razy szybciej ode mnie. Chociaż ona jest dziewczyną, zdąża pomalować się i przebrać, zanim całkiem wciągam spodnie. Jestem koszmarnie niewyspany. Kilka razy zanurzam twarz w lodowatej wodzie, ale wciąż zachowuję się jak zombie. Za to Judy, wcina migiem śniadanie i czeka na mnie przy stole. Jej twarz promienieje. Co z nią jest?

- Jak możesz tak tryskać energią? – Mruczę pijąc ostatnie krople kawy. Wychodzimy z mieszkania.

Wchodzimy do sali i siadamy na swoich miejscach. To znaczy wszyscy siadają, my stoimy, bo krzesła są dla nas „odrobinkę" za duże i gdybyśmy usiedli, widać by było tylko koniuszki naszych uszu.

Bogo patrzy surowo na wszystkich. Chyba też nie chciało mu się dziś wstawać. Przez chwilę panikuję, bo zapomniałem założyć obrożę, ale widzę, że tylko jedna osoba ma ją na sobie, reszta drapieżników, podobnie jak ja, jej dziś nie ma. Bogo zakłada swoje kwadratowe okularki i głośno mówi.

- Mamy nadzieję, że brak waszych obroży świadczy o tym, że ktoś ma do was zaufanie, a nie tylko dlatego, że was uwierało w szyjkę. – Warczy srogo i kieruje wzrok na mnie. Przez chwilę drętwieję, ale jego wzrok przenosi się z powrotem na innych. Zerka na każdego po kolei, jakby chciał coś wyczytać z naszych twarzy. – Więc. Ostatnio rzekomo rozwiązano sprawę z dziczeniem. Jeśli nie wiecie, to działo się to dlatego, że ktoś stworzył coś o wiele gorszego niż skowyjce, które dało się później wyleczyć. To było jakieś serum, połączenie tych wrednych roślinek, wraz z bakteriami wywołującymi gniew, wściekłość i rządze mordu. Nie tylko wtedy zwierzęta dziczeją, nie tylko chcą zabić ofiarę, ale mają też własny rozum. Potrafią symulować, że są oswojone, ale w każdej chwili mogą zmienić się w potworne bestie. Niektóre z nich nawet pastwiły się nad swoimi ofiarami dla zabawy. Dlatego zastosowano obroże. Jak na razie, podejrzane osoby są przesłuchiwane i sprawa do tej pory ucichła. Jednak nie potrafimy wynaleźć na to leku.

NICK & JUDYTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang