Judy [17]

618 36 21
                                    

Siedzę na łóżku i wciągam kurtkę. Za chwilę ucieknę z domu. Mam tremę, taką jak kiedyś, kiedy wymykałam się na imprezy jak byłam nastolatką. Mama mi może tego nie wybaczyć. Ale muszę coś zrobić, bo tak jak zwierzęta z miasta, nie wytrzymuję tego monotonnego życia na wsi.

Biorę długopis i wyrywam kartkę z mojego notesu.

Droga mamo,

Wiem, że teraz będziesz mnie nienawidzić, ale nie martw się. Twoim zadaniem jest pilnowanie porządku w domu, bo ty robisz to najlepiej. Pojechałam razem z Joshem i Ginny, oczywiście nie namawiałam ich do tego. Nie musisz się martwić, jeśli nam coś nie wyjdzie od razu wrócimy do domu. Powiedz tacie, że go kocham, tak jak ciebie. Damy sobie radę. Nie martw się.

Judy.

Przygryzam paznokcie patrząc przez okno, na wychodzące spod ciemnych chmur słońce. Krople deszczu błyszczą na szybie i tworzą rosę, która lśni na liściach, trawie i płatkach kwiatów. Widzę też skrawek tęczy.

- Gotowa? – Ginny łapie mnie delikatnie za ramię. Jest ubrana w brązową kurtkę, ma na sobie plecak i zielone, materiałowe spodnie. Josh wchodzi za nią pakując termos z czymś do picia. Spod niezapiętej, siwej kurtki wystaje szara bluza. Wyglądają jakby szli na wojnę. W sumie, tak jakby idą...

- Wzięliście jakąś broń? – Otwieram okno.

- Ja wzięłam nóż kuchenny. – Ginny ostrożnie chowa go do torby. Prycham śmiechem. – No co?

- A ty? – Zwracam się do Josha, który wyciąga zza pleców strzelbę mojego ojca.

- Myślę, że się nie obrazi.

Wychodzimy z domu. Czuję wilgoć pod stopami, gleba lekko wchłania mi buty. Idziemy schyleni, żeby przez okno nikt nas nie zobaczył. Idąc chlupiemy nogami o kałuże, tworząc śmieszny dźwięk, który kojarzy mi się z dzieciństwem.

Wyciągam z kieszeni kluczyk i wsiadam do mojego auta. Mały, stary, zardzewiały, czerwony pikap. Mamy ich tu z pięć, bo ich przyczepki bardzo się przydają. Josh siada z tyłu, Ginny wbija obok mnie. Odpalam silnik i pędem ruszam polną drogą w stronę Zwierzogrodu. Przed nami dwie godziny drogi.

- Więc jaki mamy plan? - Josh wrzuca sobie naboje do kieszeni. Słyszę przyjemny dźwięk stukających o siebie kuli. Otwieram okno u drzwi i wdycham zapach mokrego lasu.

- Dołączamy do buntu i staramy się robić wszystko co w naszej mocy, żeby przywrócić dawny ustrój. – Ginny mówi to zdanie płynnie i powoli. Patrzę na nią i się uśmiecham.

- Super. A jak nam nie wyjdzie?

- Wtedy... - Chrząkam. – Wracamy do domu.

- Gorzej, jak nas postrzelą, albo wrzucą za kraty za to, że zakłócamy „porządek" miasta.

- Wali mnie ich porządek. – Rzucam. – Nie ma żadnego porządku, jest po prostu jeden wielki syf. W średniowieczu było dużo prościej niż teraz. Władza w ogóle nie zajmuje się miastem, tylko bawi się tym pieprzonym serum. – Głos mi się łamie, przy ostatnim słowie. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że jadę do miasta, czyli do miejsca, w którym mogę spotkać Nicka. Mogę go zobaczyć, może nawet też jest jednym z buntowników. Nie przemyślałam tego.

- Zabijemy kogoś? – Josh patrzy w moje oczy w lusterku. Wygląda na podekscytowanego.

- Jeśli będzie trzeba. – Mój nonszalancki ton sprawia, że Ginny się wzdryga.

- Ja wolę chować się w kąt.

Zanim prycham śmiechem słyszę auto. Nadjeżdża ze strony miasta i po kierunkowskazie widzę, że skręca w prawo, czyli omija Bunnyburrow i jedzie na południe.

NICK & JUDYWhere stories live. Discover now