Judy [9]

1.2K 50 22
                                    

Jedziemy pociągiem. Siedzimy naprzeciwko siebie. Ja ubrana w moją sukienkę od mamy, w indiańskie wzroki, a Nick w białą koszulę (która idealnie podkreślała jego barki) i czarny krawat, z którym się użerałam cztery godziny temu. Jest 13.30, więc prawdopodobnie wejdziemy na obiad. Nie mam raczej zamiaru tam nocować, chyba że mama będzie bardzo chciała. Tata prędzej popełni samobójstwo, zanim pozwoli mi spać z Nickiem w jednym pokoju w ich domu, po tym jak dowie się, że jesteśmy parą od trzydziestu trzech miesięcy. Szczerze, okropnie czuję się z świadomością, że nie wiedzą. Kiedy Nick leżał w szpitalu, a oni przyszli mnie odwiedzić... Wtedy już chciałam im powiedzieć. Ale nie miałam odwagi. Byłam sama, a chcę koniecznie, aby był wtedy przy mnie Nick. Nic chyba nie podejrzewali.

Udaję spokojną, ale w głębi trzęsę się jak galareta. Tata musi nas zaakceptować. Nie może być wściekły. Kurde, ma prawo być. I wcale się nie zdziwię, jeśli będzie. Zaczynam przygryzać paznokcie i nerwowo bawić się uszami. Nick to zauważa i uśmiecha się łobuzersko.

- Czyżby stresik?

- Co?! Ha, nie, no co ty. A ty? Ty stresik? Masz stresik? Znaczy nie wyglądasz, ale tak tylko...

- Judy, spokojnie. – Uspokaja mnie i łapie za ramię. Biorę głęboki wdech i patrzę na niego wystraszona.

- Boję się. – Mówię.

- To twoja rodzina. Kocha cię jak nikt inny. Jeśli rodzice nie będą nami zachwyceni, to oznacza, że cię nie kochają. – Nick marszczy nos, a ja zerkam na niego spode łba. – Ale kochają cię! Nie, żebym sugerował, że nie...

- Nie pomagasz. – Uciszam go, a on parska śmiechem. W sumie też się uśmiecham. Nie wiem czemu.

- No więc, masz powiedzieć im o wszystkim? O NAS? -Głośno podkreśla słowo „nas" i wpatruje się we mnie popijając jagodowy szejk.

- Tak. – Odpowiadam stanowczo, biorąc łyka marchewkowego soku. – O wszystkim.

Szybko dojeżdżamy do mojej rodzinnej miejscowości. Słońce świeci, ale jest chłodny wiatr. Czuję znajomy mi zapach trawy, kukurydzy i ziemi, który kocham nad życie. Nick był tu zaledwie dwa razy w życiu. Ze względu na tatę. Ja starałam się ich odwiedzać co dwa tygodnie. To i tak często, zwłaszcza, że Bunnyburrow jest tak daleko od Zwierzogrodu.

Wychodzę z pociągu i od razu widzę moich rodziców. Na chwilkę zapominam, po co tu przyjechałam i przestaję panikować. Wesoła podbiegam do mamy i taty i mocno ich obejmuję.

- Tata! Mama! Cześć! – Tulę ich do siebie.

- Dzień dobry. – Słyszę głos Nicka, za moimi plecami. Rodzice odpowiadają tym samym.

Oboje patrzą na Nicka, który stoi z zaciśniętymi rękami i nie wie co robić. Szybko wkraczam.

- No więc... Przyjechaliśmy tu, żeby powiedzieć wam coś bardzo ważnego. – Mówię powoli i lekko się jąkam. – A więc... Ostatnio z Nickiem mamy... Mocne relacje.

- Skarbie wiemy, że jesteście parą. – Mówi pogodnie mama.

Przeszywa mnie paniczny strach. Przerażenie kłuje mnie w klatkę piersiową i szybko zaczynają drżeć mi dłonie. Czuję jak cała się czerwienię. Zerkamy na siebie z Nickiem. On też cały zesztywniał. Do głowy od razu przychodzi mi milion pytań. SKĄD, OD KIEDY, JAK DŁUGO, OD KOGO, CZEMU, JAK, GDZIE.

- He. Od jak dawna? – Pytam i zaciskam dłoń na sukience.

Mama zerka na mnie z uśmiechem. Wydaje mi się przez chwilkę, że to nieszczery uśmiech, ale szybko jej mina poważnieje.

NICK & JUDYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz