Judy [21]

712 43 6
                                    

Nie za bardzo wiem, dlaczego tak zależało mi na tym polowaniu, ale koniecznie chciałam pogadać z Nickiem sam na sam. Faktycznie rana na głowie delikatnie mi pulsuje, kiedy przyspieszam, ale nie zwracam na to uwagi, bo Nick wtedy odeśle mnie do domu. Biegnę za nim i ciężko oddycham, jakbym nigdy w życiu nie biegła. Słabo widać cokolwiek, ale jakimś cudem udaje mi się omijać przeszkody typu płot, ogrodzenie, skały.

Gdy wbiegamy na teren niezabudowany, musimy wbiec pod górkę. Wyżej widać już korony drzew i choinek. Z ulgą biorę kolejny wdech i pędzę za Nickiem, którego ledwie widzę. Oświetla go jedynie księżyc, który tylko co jakiś czas wyłania się z ciemnych chmur. Gdybym nie miała wyostrzonego zmysłu słuchu, to raczej nie dałabym rady odnaleźć Nicka między drzewami. Nie zatrzymuje się, ale co chwila ogląda czy za nim nadążam. Gdy tylko na mnie zerka, od razu wstrzymuję oddech, żeby nie widział, że się męczę. Wreszcie przystajemy.

Widok z góry, na zrujnowane miasto jest jednocześnie piękny i przerażający. Jest pusto i nikt nie wychodzi, prócz kilku strażników, których akurat udało mi się wyłapać wzrokiem. Lampy oświetlają opustoszałe ulice. Nic nie słychać.

Przysiadam na pieńku i opieram łokcie o kolana. Delikatnie łapię dech, żeby nie było widać, że boli mnie głowa. Zerkam na Nicka. Patrzy na mnie smutno. Chyba się domyślił.

- Mówiłem, że powinnaś odpocząć. – Ma sympatyczny ton, nie oskarżycielski. Przygryzam wargę, żeby się nie rozpłakać. Jestem mu wdzięczna, że nie użala się nade mną PRZESADNIE. Josh zapewne wziąłby mnie na plecy i zaniósł do domu, bez słowa wkładając mnie do łóżka i podając termofon z gorącą wodą. Nie lubię być rozpieszczana.

- Nic mi nie jest. – Dreszcze mnie przechodzą, gdy słyszę swój surowy ton. Zerkam do góry. Nie patrzy na mnie. – Przepraszam. Po prostu... Chciałam... Po... - Nie wiem czemu, ale jąkam się jakbym miała mu powiedzieć jakąś wielką tajemnicę. – Porozmawiać. Tylko z tobą. W cztery oczy.

Nick chrząka i widocznie napina mięśnie, bo chowa ręce w kieszenie. Znam to. Próbuje tym ukryć zdenerwowanie.

- Masz okazję. – Mruczy i spogląda na mnie z góry. Siada naprzeciwko mnie, pod drzewem i teraz już nie spuszcza mojego wzroku z oczu. Ja też go nie unikam.

- No więc. – Zaczynam. Od czego w sumie zacząć? – Dziękuję, że pozwoliłeś nas przenocować.

- Nie ma sprawy, to nic wielkiego, zwłaszcza teraz, kiedy świat jest w takim stanie.

- To po pierwsze. Po drugie... - Gryzę się w język. Czy powinnam od razu, z grubej rury wspominać tamten dzień, kiedy się rozstaliśmy? Czy powinnam powiedzieć całą prawdę, to że wciąż go kocham i nie potrafię przestać o nim myśleć? Że mimo tego, co mi zrobił wiem, że nie robił tego celowo? Nie przeprosił mnie za to. Pewnie dlatego, że wie, że zrobił coś okrutnego i zwykłe przeprosiny nie wystarczą. A może po prostu chce o tym zapomnieć i nie wracać nigdy do tego tematu. Wszystko wydaje się dziwne. Ale nie chcę tak żyć. Być może jutro weźmiemy udział w buncie, albo zrobimy coś innego, większego, wraz z ekipą Nicka, ale później? Wrócę na farmę. Do rodziców. Nie chcę go znów stracić, ale przeraża mnie myśl o tym, że mam mu to wszystko teraz powiedzieć. Nie wiem z jakiego powodu, ale czuję się winna naszemu rozstaniu. Hm, w końcu to ja bardzo chciałam wejść do ratuszu. Tam nas złapali i otruli Nicka. Przeze mnie zdziczał.

- Możemy pogadać za sekundkę? – Nick nastawia się i celuje bronią w ciemność. Nic nie widzę, ale słyszę doskonale. Jakiś bażant kroczy sobie między drzewami. Zanim odnajduję go wzrokiem, słyszę strzał i ptak pada na ściółkę.

NICK & JUDYWhere stories live. Discover now