Rozdział 2

500 22 12
                                    

Weszłam spokojnie na teren boiska, ciesząc się lekkim chłodnym wiatrem. Stanęłam na, praktycznie nie widocznej już, lini środkowej boiska. Uśmiech zagościł mi na twarzy, wiatr rozwiał moje włosy, a ja zaczęłam biec. Kozłowałam piłkę aż do lini rzutu wolnego, zatrzymałam się i z gracją, płynnie wykonałam rzut. Wypuszczając ją z rąk przypomniałam sobie to cudowne uczucie.

Grałam jeszcze niecałą godzinę po czym powolnym krokiem udałam się do domu. Obrałam bardzo okrężną drogę przez centrum, chciałam trochę powspominać. Tak dawno mnie tu nie było, minęłam słynnego Maji Burgera. Najlepsze milkshake'i na calutkim świecie. Szłam i podziwiałam, nogi same zprowadziły mnie pod moje ukochane gimnazjum. Przejechałam ręką po metalowej płytce, zamontowanej na murze szkolnym, z nazwą szkoły. To właśnie tutaj wszystko się zaczęło, poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Ledwo co powstrzymałam chęć spotkania się z nimi wszystkimi. Przyśpieszyłam kroku i dosłownie wbiegłam do domu. Nie jadłam, nie myłam się, nie przebrałam...jedyne co robiłam do 1 w nocy to płakałam. Zwinęłam się w kłębek na łóżku i ryczałam.  Nigdy w życiu tyle nie płakałam ile tej nocy, co ten kraj ze mną robi?!

Spojrzałam na zegarek 13:26, zawody już się zaczęły, a ja nie miałam ochoty tam iść. Zeszłam do kuchni, przygotowałam sobie późne śniadanie i włączyłam radio. Przez moment nic, piosenki, losowania i tyle...umyłam talerz i wzięłam porządnego łyka coca-coli..

-Niebywałe, drużyna Seirin zaczyna doganiać nie pokonane Rakuzan..- nie potrzebowałam nic więcej, wyplułam napój, który miałam w ustach, zakręciłam na szybko butelkę i wybiegłam z domu chwytając uprzednio kurtkę.

Biegłam jak najszybciej mogłam co chwila sprawdzając zegarek, po jakimś czasie na horyzoncie zobaczyłam ogromny budynek. Otworzyłam drzwi i wleciałam do niego jak jakaś torpeda. Najpierw chciałam się udać do sektorów z siedzeniami, ale potem uświadomiłam sobie, że mogę tam spotkać kogoś kogo bardzo nie chce. I zapewne nie jednego. Szybkim krokiem, żeby nie zwracać na siebie większej uwagi, ruszyłam w kierunku wyjścia dla drużyn. Stanęłam w bezpiecznej odległości i ukryłam się w cieniu. 

Punkty zmieniały się diametralnie z każdą sekundą, ciężko było powiedzieć kto może wygrać. Ostatnie minuty meczu..z Akashim jest coś nie tak, jego spojrzenie złagodniało i w dodatku nie ma już heterochromi. Albo mi się wydawało albo się uśmiechnął i....on...on podał?! Czy to możliwe żeby gra z Testu-kun tak go zmieniła?! A to podanie...idealne, rozejrzałam się po twarzach reszty dawnych przyjaciół. Oni też to dostrzegli, było to podanie, które sama kiedyś dostawałam.  Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu, wycofałam się pośpiesznie i uciekłam, hah, znowu to zrobiłam. Otworzyłam drzwi do łazienki, najpierw sprawdziłam czy nikogo tam nie ma.

Po moich policzkach zaczęły spływać mokre, słone łzy. Nie byłam w stanie ich dłużej zatrzymać. Oparłam się rękami o umywalkę i pochyliłam głowę, zakrywając swoją twarz długimi, prawie białymi włosami. Zacisnęłam mocniej zęby i zaczęłam przemywać lekko czerwoną twarz wodą. Usłyszałam otwieranie drzwi, szybko przetarłam rękawem oczy, do których wciąż napływały łzy. Podniosłam głowę, a moje oczy rozszerzyły się do rozmiaru piłek tenisowych. Za mną stała różowowłosa dziewczyna. Jej duże oczy wyrażały zmartwienie pomieszane ze złością. Ubrana była jak zawsze, czyli czarna spódnica. Białe zakolanówki, brązowe botki, biała bluzka na krótkim rękawku i niebieska bluza. Poprawiła torebkę na ramieniu i skrzyżowała ręce na piersi. Teraz była już ewidentnie wściekła..

-Trochę minęło od kąd widziałam jak płaczesz.- powiedziała to z wyrzutem, rzadko kiedy płakałam. Nie lubiłam okazywać słabości. Ale jej bardziej chodziło o to, że nie rozmawiałyśmy przez cały ten czas kiedy mnie tu nie było- Kiedy wróciłaś?- Jej wzrok złagodniał, najwyraźniej postanowiła wrócić do tematu później. 

Knb coś pomiędzyWhere stories live. Discover now