Rozdział 17 1/2

89 5 0
                                    

Piękne słońce sprzyjało mi kiedy przemierzałam spokojnym krokiem kolejne przecznice miasta. Powoli oddalałam się od zgiełku i hałasu, z uśmiechem na ustach kierując się w stronę starego boiska od koszykówki. Lubiłam grać na przedmieściach, zero reporterów czy natrętnych dziennikarzy. Dostawałam zawrotów głowy na samą myśl o błyskach fleszy i przekrzykujących się osobach zadających coraz bardziej osobiste pytania. 

Po kilkunastu minutowym spacerze od przystanku autobusowego stanęłam na gumowatej nawierzchni boiska. Metalowe słupy pokryte były gdzie nie gdzie rdzą, a obręcze pozbawione były łańcuchów. Na tablicy znajdowały się małe rysunki i napisy graffiti, tak samo jak na wznoszących się obok mnie ławek dla widzów. Prawie nikt już tutaj nie przychodził, dlatego było to idealne miejsce aby zebrać myśli i porzucać trochę do kosza. Postawiłam butelkę z woda na najniższej ławce i oparłam o nią telefon z włączoną kamerą. Chciałam poćwiczyć kilka zagrań, a potem zobaczyć co jeszcze muszę poprawić aby wykonywać je jeszcze bardziej efektownie.

Przez ostatnie półgodziny bezustannie ćwiczyłam to samo zagranie, które służyło po prostu zaskoczeniu przeciwników bardziej niż zdobyciu mnóstwa punktów. Mimo wszystko byłam tradycjonalistką jeśli chodzi o koszykówkę, wierzyłam, że zwycięstwo można osiągnąć sprawdzonymi metodami. Każde zagranie, które budziło zachwyt było, moim zdaniem, bardziej pokazówką niż grą. Oczywiście sama również wykonywałam różne sztuczki, dzięki czemu można było trochę wystraszyć przeciwników. Byłam jedna z nielicznych, która miała takie zdanie. Nie popierał mnie ani mój chłopak ani większość zespołu. Różnica polegała na tym, że zespół wciąż mnie szanował i wiedział jakie mam umiejętności. Nicole kiedyś powiedziała, że musiałam spędzić długie godzin na ćwiczeniu podstaw żeby grać tak jak teraz. I w sumie miała rację, nigdy nie posiadałam jakichś nadzwyczajnych umiejętności. Dlatego ludzie nie zwracali na mnie uwagi jako na "potwora z pokolenia cudów", miałam naturalne predyspozycje do tego sportu i je wykorzystałam. Trenowałam ciężko każdego dnia i podejmowałam coraz to nowsze wyzwania, w gimnazjum do damskiej drużyny należały głównie osoby, którym nie zależało szczególnie na tytułach. Dlatego zaczęłam chodzić na treningi męskiej drużyny, szczególnie kiedy usłyszałam o moich rówieśnikach posiadających niesamowite umiejętności. Zaczęłam z nimi grać, a za każdy stracony punkt spędzałam dodatkową godzinę sama trenując na boisku koło domu. Podstawowe taktyki, zagrania, dryblingi czy rzuty opanowałam do perfekcji dzięki temu. Moja gibkość pomogła mi kiedy rzucałam się na wręcz niemożliwe zagrania, jak nawet wchodzenie na słup od kosza aby odebrać piłkę. Nie lubiłam przegrywać, więc zawsze dawałam z siebie wszystko, a raz zaimprowizowany ruch powtarzałam w nieskończoność aż miałam pewność, że wyjdzie mi idealnie za każdym razem. Wydaje mi się, że reszta zawodników wiedziała o moim braku specjalnych umiejętności, ale nie przeszkadzało im to tak długo jak byłam świetnym graczem. Uwielbiałam planować rozgrywki a z czasem nauczyłam się oddać kilka punktów przeciwnikowi aby potem rozprawić się z nim wyłapując jego słabości. Czytałam grę osoby stojącej na przeciwko mnie, a im więcej ćwiczyłam tym większy zasięg spostrzeżeń miałam. Teraz robiłam to już odruchowo, a było to szczególnie przydatną umiejętnością.

Nagle ktoś podszedł mnie od tyłu, kiedy zastanawiałam się nad błędami jakie popełniałam, i objął w pasie. Nie spodziewając się takiego ruchu podskoczyłam lekko i wyrwałam się z objęć ustawiając się w obronnej pozycji. Szybko rozluźniłam mięśnie gdy skrzyżowałam spojrzenia z niebieskimi tęczówkami mojego chłopaka. Odetchnęłam z ulgą i śmiejąc się lekko przytuliłam go mocno.

-Ile razy mam ci powtarzać żebyś mnie tak nie straszył?

-Wybacz...wiedziałem, że cię tu znajdę kiedy nie odpisywałaś na wiadomości. Pomyślałem, że zagramy.- uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie w policzek po czym wyrwał mi piłkę z rąk i zaczął z nią uciekać śmiejąc się głośno. Oczywiście genialna ja rzuciłam się za nim w pogoń i musiałam zablokować jego dwutakt.

Rozpoczęliśmy przyjacielską, a przynajmniej tak myślałam, rozgrywkę. Jednocześnie rozmawiając o różnych, pomniejszych sprawach. Czasem obgadywaliśmy swoich współzawodników albo wyśmiewaliśmy błędy przeciwników w ostatnich meczach. Od kąd pamiętam dobrze nam się rozmawiało i szybko złapaliśmy wspólny język. Może to dlatego się zeszliśmy, a koszykówka była tylko miłym dodatkiem. Nie wiedziałam na początku i nie wiedziałam w tym momencie. 

Kilkanaście minut minęło na zdobywaniu punktu za punktem, a nasza gra stała się bardzo zacięta. Często tak się działo, więc myślałam, że to tylko kolejna z naszych durnych rywalizacji. Jakimś cudem udało mi się go ominąć i odskoczyć na dwa punkty różnicy, nie było to coś wielkiego, ale po tym rozegraniu ani ja ani on nie zdobyliśmy ani jednego punktu przez długi czas. Mogłam dostrzec, w niektórych momentach, niebezpieczne błyski w jego oczach. Widziałam, że irytowała go taka sytuacja a wizja przegrania ze mną nie wchodziła w grę. Szczególnie, że jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Na początku hamowałam się w niektórych zagraniach, wiedząc jak bardzo lubi wygrywać i nie chciałam później mieć do czynienia z jego wrednym charakterkiem. Jednak tego dnia poszłam na całość, zwolniłam wszystkie hamulce i dumnie patrzyłam na jego wściekły wyraz twarzy gdy zdobyłam kolejny punkt.

Wtedy wydarzyło się coś o czym słyszałam już kilka razy, ale nigdy nie doświadczyłam tego na własnej skórze. Odwrócił się w moją stronę a jego mina wydawała się jakby mroczniejsza i spowodowała u mnie niewyjaśniony niepokój. Grał strasznie agresywnie i wydawał się groźny, w niektórych momentach bałam się, że coś mi zrobi. Za każdym razem powstrzymywał się, ale widziałam po jego zaciśniętej szczęce, że znajduje się na skraju wytrzymałości. Przewidywał moje ruchy i zatrzymywał je zanim potrafiłam o nich pomyśleć, zgaduje, że wyglądałam wtedy jak ryba na lądzie będąc we względnym szoku. Trochę mi zajęło przystosowanie do nowej sytuacji, a kiedy uświadomiłam sobie, że ma te same oczy co Sei znalazłam sposób na obejście jego gry. Chociaż już wtedy dostrzegłam różnice pomiędzy ich umiejętnościami.

Zatrzymałam jego atak i odbierając mu piłkę udałam się w stronę kosza, sprawnie minęłam go wykonując zmyłkę i wyskoczyłam wybijając go z tempa. Postąpiłam tak jakbym nigdy tego nie zrobiłam, powód był prosty. Odkryłam tą słabość Emperor Eye w gimnazjum, odczytuje wszystkie możliwe zagrania, ale wyznacza tą, która najpewniej się wydarzy. Pozbywając się stylu i grając instynktownie nawet ja nie wiedziałam co się wydarzy zanim się wydarzyło. Skoro gracz nie wie co zrobi to nic tego nie przewidzi, jednak Nash wiedział co zrobię przede mną. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ale kiedy trafiłam tą piłką do kosza wbiłam sobie ostatni gwóźdź do trumny.

Chłopak rzucił się na mnie jak lampart na swoją zwierzynę, uderzyłam mocno plecami o twardą powierzchnię metalowego słupa a moje oczy wyrażały wtedy pełne przerażenie. Jego zimna dłoń wylądowała na mojej szyi a ja poczułam okropny ból w tamtym miejscu. Był silny, zgaduję, że jakby chciał złamał by mi kark. Wtedy strach dał ustąp furii jaka się we mnie obudziła, z całej siły kopnęłam go w piszczel dzięki czemu uścisk się poluzował a ja byłam w stanie wyrwać się z jego objęć. Spojrzałam na niego marszcząc brwi i odeszłam zbierając swoje rzeczy, nie musiałam mówić tego na głos, oboje wiedzieliśmy, że między nami koniec.

-Pożałujesz tego.- usłyszałam za sobą syk chłopaka i zrozumiałam, że jest zawistną osobą, która dąży po trupach do celu. Niedługo potem zdarzył się mój wypadek a ja zostałam zmuszona odsunąć na bok koszykówkę jak i złożoną skargę. Blondyn wykorzystał kontakty ojca by usadzić mnie cicho i ukarać za coś czego nie zrobiłam, a ja nie miałam dowodów jak to mi wszyscy powtarzali. On też nie miał dowodów, ja miałam chociażby nagranie napaści. Ale najwidoczniej pieniądze są wystarczającym dowodem na wszystko...

*-*-*-*-*-*-*

Ta dam, kolejny rozdział za nami. Są to ostatnie wspomnienia w formie osobnego rozdziału, jeśli pojawią się małe wzmianki o przeszłości to będę je zamieszczać w rozdziale ^.^

Knb coś pomiędzyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن