Rozdział 5

395 20 5
                                    

Siedziałam w małej, przytulnej kawiarence na obrzeżach miasta popijając gorącą czekoladę z lodami waniliowymi. Podniosłam szare oczy, przepełnione bólem i radością na raz na osobę  siedzącą na przeciwko. Czerwonowłosy na siłę unikał mojego wzroku, nie jest to do niego podobne.

-Zdziwił mnie twój telefon.- postanowiłam przerwać panującą pomiędzy nami niezręczną ciszę. Zadzwonił prosząc o spotkanie, bardzo chciałam się nie zgodzić. Ale kiedy dowiedziałam się, że to jego ostatni dzień w mieście jakaś siła wyższa powiedziała za mnie "tak". Jutro Akashi wraca do Kyoto, ostatni raz z nim rozmawiam przed końcem wakacji.

-Przed moim powrotem chciałem cię przeprosić...

-Za co Sei? Za co chciałeś mnie przeprosić?- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, nie widziałam w nich tej potęgi i chęci władzy jak wtedy. On naprawdę wrócił, ale...to nic nie zmienia.- Aj przepraszam, zapomniałam się. Za co chciałeś mnie przeprosić Akashi-san, przecież taka wspaniałość jak ty nigdy nie zrobiła nic złego.- powiedziałam udając niewinny i zatroskany ton głosu, ciągle dało się słyszeć pretensje w nim.

-Właśnie za to...przepraszam cię za to wszystko co się wtedy stało.- przed oczami mignęła mi sylwetka cała skryta w mroku. Jedyne co w niej rozpoznawałam to heterochromiczne, szaleńcze oczy. Zacisnęłam mocniej powieki chcąc oddalić ten widok.

-Najchętniej wydrapałabym ci te oczy- zmierzyłam go wściekle- ale....-na mojej twarzy zagościł uśmiech.- mam z nimi za dużo dobrych wspomnień.- chłopak odwzajemnił lekko mój uśmiech.- Jeśli chcesz żebyśmy do siebie wrócili, ech, to muszę cię rozczarować. My wszyscy niszczyliśmy siebie i wszystkich wokół nas, ja poprostu nie chcę być tego częścią. Ani teraz ani nigdy.

-Dobra, czyli...nie jesteśmy razem. Ale przyjaciółmi raczej też nie prawda?! Więc czym?

-Hah, wiesz, że zawsze to robiłeś.- powiedziałam śmiejąc się cicho, czerwonowłosy popatrzył na mnie zaskoczony moją odpowiedzią.- Zawsze musiałeś wszystko wiedzieć i to tak dokładnie, hah. Powiedzmy, że jesteśmy czymś pomiędzy....A teraz pogadajmy o czymś innym, bo w sumie dużo czasu pewnie minie do naszego następnego spotkania. Wydarzyło się coś ciekawego kiedy mnie tu nie było?

-Masz na myśli coś takiego jak pojawienie się Kagamiego Taigi? Osoby, która przeciwstawiła się nam wszystkim?!

-Bez przesady oboje doskonale wiemy, że wrota nigdy nie otwierają się przed tymi, którzy chcą. Bez Tetsu i reszty niczego by nie dokonał, przegraliście w momencie kiedy porzuciliście grę zespołową.- skrzyżowałam ręce i opadłam na oparcie.

-Niezbyt za nim przepadasz...Mam do ciebie ważne pytanie, zostajesz?

-Chyba nie ma sensu kłamać i tak w końcu byś się dowiedział. Nie, zostaję tutaj tylko na czas liceum, jeszcze nawet nie wiem do którego dołącze. W końcu zaraz druga klasa, ajjajaj czuję się staro.

-Nad jakimi myślałaś?- powiedział zupełnie ignorując resztę mojej wypowiedzi.

- Moja kuzynka staje na głowie żebym poszła do Seirin.- wydawało mi się, że chłopak trochę posmutniał.- Ale w sumie myślę jeszcze o Rakuzan.- uśmiechnęłam się głupkowato.- Dawno nic nie słyszałam o Niekoronowanych królach.

-Ej, ej, ej nawet nie próbuj. Znam ten uśmieszek i przypominam ci, że muszę ich mieć sprawnych na następny puchar.- oboje zaśmialiśmy się na tą wiadomość

-No i jeszcze ktoś musi pilnować żeby ten drugi ty nie wrócił. I przysięgam, że jeśli pokaże się choćby na moment skopię ci dupę żebyś pamiętał jak to jest przegrywać.- nie mogłam powstrzymać rosnącego banana na mojej twarzy. Tęskiniłam za tym, nawet bardzo. Kiedyś byłam w stanie powiedzieć mu wszystko, dosłownie. Jest doskonałym słuchaczem jakiego zawsze mi brakowało, ale nie powiem mu o mojej kontuzji. Przynajmniej nie przez najbliższe sto tysięcy lat. Za dobrze go znam, wsiadłby w pierwszy lepszy samolot do USA i rozwalił Nashowi głowę. A potem poszedł do siedziby ligi koszykarskiej i zrobił gorszy raban niż baba z okresem. Uwierzcie jest do tego zdolny. Uśmiechnęłam się lekko na tą myśl.

***

-Cooo? Ale jak to?- siedziałam na ziemii, opierając się plecami o łóżko w moim pokoju. Oparłam brodę o kolana i przewróciłam oczami. Od 10 minut wysłuchuję krzyków mojej kuzyneczki. 

-No po prostu postanowiłam, że idę do Rakuzan. Mam tam już nawet mieszkanie.- dopowiedziałam i spojrzałam gdzieś w bok. Aida była bardziej czerwona niż burak, a to nie zdarza się często. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła i wyleciała niczym torpeda z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Wypuściłam głośno wsytrzymywany do tej pory oddech i oparłam głowę o miękki materac. To będzie jedna z niewielu rzeczy, za którymi nie będę tęsknić. Podniosłam się z wielkim bólem z wygodnej pozycji i wróciłam do pakowania, które zostało mi przerwane w tak brutalny i niedorzeczny sposób. Mam jeszcze tydzień do wyprowadzki....wolałam to zrobić dzisiaj i nie myśleć o tym więcej. Zgłoszenie wysłane, ubrania spakowane razem z potrzebnym sprzętem sportowym. Ochroniacz na kolano, maści i potrzebne leki. Mogłam jej powiedzieć, że niedługo się zobaczymy....tylko, że w szpitalu. Jakoś sobie poradzę, przecież nie może być aż tak źle. Prawda?! 

-Ugh, mam dość idę spać.- powiedziałam sama do siebie i walnęłam się na ukochany i przyjemny mebel.

Rano wstałam bardzo wcześnie, umyłam się, ubrałam, ogarnęłam moje ukochane i jak zawsze poplątane włosy i zjadłam na śniadanie. Przez cały czas miałam w głowie myśl, że coś jest nie tak. Wróciłam do pokoju i stanęłam przed lustrem, w rogu było przyczepione moje zdjęcie jeszcze z gimnazjum. Zmieniłam się i to bardzo. Włosy sięgają mi teraz do pasa, a nie do ramion jak kiedyś, mają prawie biały kolor i niebieskie pasemka. Kiedyś miałam najzwyklejsze żółtko na głowie, strasznie przez to nie nienawidziłam moich kudłów. Dlatego pierwsze co zrobiłam po wyjeździe to wizyta u fryzjera, sama nie wiem czemu tak długo z tym zwlekałam....Oczy nie są puste i obojętne jak kiedyś, teraz czasami można zobaczyć w nich jakiś błysk. Zacisnęłam dłonie w pięści, koniec z płakaniem i zamartwianiem się nad stanem zdrowia. Zrobię wszystko żeby wrócić do gry. Spojrzałam na swój ubiór, zwykłe jeansy i kolorowy t-shirt. Z tym też już koniec, obrociłam się i podeszłam do szafy, wszystkie ubrania wylądowały na podłodze. Zaczęłam je segregować większość trafiła na samo dno szafy, czyli nie mam zamiaru ich ubierać. Założyłam czarne szorty, biały t-shirt i związała na pasie czerwoną koszulę w kratę. Do tego wybrałam białe podkolanówki z czarnymi paskami na górze i czarne trampki. Haha włosy związałam w dwa holendry, wzięłam telefon i pieniądze, i wyszłam. Kierunek galeria handlowa. Czas zapomnieć o przyszłości, odruchowo złapałam się za lewy nadgarstek i obrociłam go wewnętrzną stroną do siebie. Miałam tam wytatuowany mały znaczek, piórko indiańskie ze zdobieniami. Symbol mojej dawnej drużyny i przynależności do klubu. Hah tego się już nie pozbędę, ale nawet go lubię więc... uwaga oto nowa ja, niestety nie mam zamairu zrezygnować z mojego trudnego charakterku, nawet jeszcze bardziej go podkreślę.

Knb coś pomiędzyWhere stories live. Discover now