Rozdział 3

502 27 10
                                    

Zrobiłam kilka kroków do przodu by nie musieć się do nich drzeć, uśmiechnęłam się wesoło przymykając powieki. Nigdy nie umiałam kłamać, oczy mnie zdradzały... Oparłam ręce na biodrach i zadarłam głowę do góry.

-Dawno się nie widzieliśmy, prawda?- ich twarze nie wyrażały niczego innego jak zdziwienie.- Tak, tak wiem nie tego się pewnie spodziewaliście przychodząc tutaj. Więc ja sobie poprostu pójdę...- pomachałam im lekko dłonią z zamiarem odejścia.

A potem....potem leżałam na ziemii razem z 6 koszykarzy. Z pewnością nie przewidziałam takiej reakcji. Myślałam, że jak ich spotkam to będą źli. Albo wściekli jak Momoi, mogli być nawet chociaż trochę smutni czy rozczarowani dużo łatwiej byłoby mi wtedy znowu wyjechać. Wyczołgałam się spod tej sterty mięsa z nie małą pomocą dziewczyny. Staliśmy chwilę w kółku, w zupełnej ciszy. Ja nie byłam zbyt chętna do zaczęcia rozmowy, szczególnie, że właśnie przypomnieli sobie jak bardzo ich zraniłam. Wyjeżdżając praktycznie bez słowa...dla jasności powiedziałam im o wyjeździe. Ale te zarozumiałe padalce nawet nie chciały się za mną pożegnać. To ja powinnam być zirytowana ich zachowaniem. Wbiłam wzrok w podłogę licząc na jak najszybsze opuszczenie tej hali.

-Może z łaski swojej wytłumaczysz nam co tutaj robisz?

-Akashi to pytanie skieruj do Momoi.- spojrzałam wymownie na dziewczynę i skrzyżowałam ręce na piersi.

-Nie patrz tak na mnie zabroniłaś mi im cokolwiek mówić, więc musiało do tego dojść.- westchnęłam cicho przenosząc ciężar z lewej na prawą nogę i prostując głowę. 

-No dobra to tak w skrócie....przyjechałam kilka dni temu do mojej kuzynki w odwiedziny, bo w USA mamy wakacje. A ona wrobiła mnie wczoraj w przyjście na wasz mecz finałowy. Przyszłam tylko na końcówkę, ale i tak widziałam wszystko co powinnam.-spojrzałam prosto w oczy czerwonowłosemu a następnie Kuroko.- Później spotkałam Satsuki w toalecie, a teraz jestem tutaj.

-Ale czemu wogule wyjechałaś?- kapitan nie dawał za wygraną.

-Zrozumiałam, że jesteśmy za silni. Stawaliśmy się zbyt zarozumiali i aroganccy, wyjechałam by znaleźć jakieś rozwiązanie. Wiedziałam, że jeśli dalej będziemy tak grać to....przestaniemy się przyjaźnić, znudzimy się grą i będziemy wiecznie naburmuszonymi staruchami do końca naszych dni- tymi słowami wywołałam chociaż cień uśmiechu na twarzach reszty.- Wczoraj zrozumiałam, że rozwiązanie miałam tuż przed oczami- spojrzałam na Kuroko.- Dziękuję, że byłeś tutaj kiedy mnie nie było. Oraz za to, że dzięki tobie są znowu sobą. Znowu cieszycie się grą i dalej jesteście przyjaciółmi.- uśmiechnęłam się do nich pogodnie i szczerze.- Jak już pewnie zrozumieliście, ja nie jestem egoistyczną jędzą jaką prawie zostałam, czyli....przegrałam. Przepraszam, że was opuściłam kiedy mnie naprawdę potrzebowaliście. A w dodatku cały czas tłumaczyłam sobie, że dobrze robie. Że tak będzie lepiej dla wszystkich....haha, ale smęty. Chyba robię się zbyt sentymentalna.- wystawiłam język robiąc głupią minę.- Czy teraz możemy już o tym nie rozmawiać? Nie za bardzo lubię wspominać moje błędy w życiu.- podrapałam się ręką po karku i przymknęłam oczy.

-Mam pomysł jak mogłabyś nam to wynagrodzić.- prychnęłam kpiąco słysząc propozycję granatowowłosego, niech zgadnę co to będzie...- Może mały meczyk.- zakręcił piłkę na palcu uśmiechając się prowokująco. 

-Aż tak ci się pali by znowu przegrać...

Nie zdążyłam dokończyć odpowiedzi kiedy do sali wparowała moja kuzynka i....Taiga?! Mogłam się domyśleć, że maczała w tym swoje palce. Ale co on tutaj robi... to znaczy wiedziałam, że jest w Seirin, ale czemu jest tutaj?! Na wczorajszym meczu był dla mnie prawie nie zauważalny, to on wykonał większość akcji, które widziałam. A jednak pomimo tej świadomości nie skupiałam się na nim, mój wzrok cały czas spoczywał na nim. Nadal mi go brakuje, chciałabym żebyśmy byli znowu razem, ale nie zamierzam siebie ani innych na nic narażać. To co było między mną a Akashim to przeszłość. 

Knb coś pomiędzyWhere stories live. Discover now