Rozdział 7

277 12 3
                                    

  Siedzę sobie spokojnie w moim nowym mieszkaniu w Kyoto i rozpakowuję pudła. Po 13 wiadomości od Aidy wyciszyłam telefon, miałam dosyć jej pytań i wiecznych pretensji. Nagle usyszałam dzwonek do drzwi wstałam z podłogi, otrzepałam się z kurzu i poszłam otworzyć drzwi. Po drodze schowałam kulę do pokoju, nie chcę aby ktoś się przypadkowo dowiedział o mojej kontuzji. Jeszcze rozgadałby w mieście czy szkole i mogę się założyć, że jakimś cudem ONI by się o tym dowiedzieli. Pomyślałam o czerwonowłosym chłopaku i oto proszę stał właśnie przede mną w drzwiach. Kiedy wyszłam z osłupienia wpuściłam go przez próg. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i otworzyłam usta aby coś powiedzieć, niestety Seijuro mnie ubiegł...

-Dzwoniłem, ale nie odbierałaś. A twój adres znam od Kuroko.

-Przepraszam wyciszyłam telefon...kuzynka nie chce mi dać spokoju.- dopowidziałam widząc jego minę.

-Tak się zastanawiałem, czemu Kagami nazwał cię "upadłym"- spojrzał mi głęboko w oczy, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się głupkowato.

-Nie ma pojęcia dlaczego to zrobił, pewnie ma to związek z moim pobytem w Stanach. W końcu byłam nie pokonana a potem przegrałam. Wymyślili mi dużo ksywek z tego powodu trochę trudno je spamiętać.- przyjrzał mi się uważnie, a po mojej głowie chodziło pełno myśli: "Nie wierzy mi prawda?! Przecież wie kiedy kłamię!" Moje serce przyśpieszyło, ale starałam się je opanować.

-Niech ci będzie, ale kiedyś dowiem się jaka jest prawda. Jutro lekcje zaczynają sie o 8, ale bądź wczesniej i daj mi znać. Zaprowadzę cię do dyrektora.- Po wypowiedzianych słowach wyszedł bez pożegnania. Odetchnęłam głośno, po czym pokręciłam głową z lekkim uśmieszkiem na ustach.

***

Następnego dnia weszłam spokojnie na teren ogromnej placówki, w której będę się uczyć. Było za 10, napisałam wiadomość Akashi'emu i poszłam w kierunku głównego wejścia. Nie przejmowałam się zmianą butów w końcu i tak nie mam szafki. Nie musiałam długo czekać aby zobaczyć czerwoną czuprynę na horyzoncie. 

Widać, że dawny kapitan pokolenia cudów już wyrobił sobie tutaj odpowiednią reputację. Bo wszyscy uczniowie i nauczyciele ustępowali mu drogi, a kiedy prowadził mnie do dyrektora rzucali nam podejrzliwe spojrzenia. Jak zawsze udawałam, że nic nie widzę i próbowałam zapamiętać twarze nowych "znajomych". A szczególnie nauczycieli, szliśmy w ciszy, więc miałam sporo czasu żeby pograć sama ze sobą w grę pt." Czego uczy ta osoba?!". Widziałam jędzowatą i starą babcię, która miała siwe włosy, twarz pokrytą wieloma zmarszczkami oraz małe zaokrąglone okularki głęboko osadzone na dosyć sporym nosie. Niech zgadnę matematyczka?! Wolałam nie wypowiadać tego pytania na głos, następnym nauczycielem był bardzo młody mężczyzna, o krótko ostrzyżonych czarnych włosach. Twarz zdobił miły uśmiech, ukazujący szereg białych zębów. Ubrany był bardzo elegancko, w białą koszulę zapiętą aż pod szyję z czarnym krwatem i czarnymi spodniami do kompletu. Istne wariactwo modowe...w ręce trzymał jakąś grubą książkę, w twardej okładce, która wyglądała jakby pochodziła tak mniej więcej z pięciu epok przed Chrystusem. Okładka była pozadzierana na rogach i ledwo trzymała pożółkłe kartki, które desperacko próbowały wydostać się na wolność. Pewnie historyk!

Po kilku minutach szybkiego marszu i dziwnych spojrzeń dotarliśmy pod gabinet dyrektora. Nakazałam chłopakowi poczekać na mnie na zewnątrz i weszłam do pomieszczenia zanim mógł zakwestionować moje słowa. Przy biurku siedział młody, elegancko ubrany i przystojny mężczyzna. Zdziwiłam się widząc kogoś tak młodego i zadbanego na takim stanowisku. 

-Dzień dobry, nazywam się Kamilla Siney i...

-Tak, tak wiem. Tutaj masz swój nowy plan lekcji, mundurek i strój sportowy. Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiała problemów.

-Jeszcze nigdy nie dostałam za coś kary bądź uwagi- odpowiedziałam unosząc lekko głowę

-Możliwe, że w placówce edukacyjnej nie, ale jesteś znana z różnych wybryków poza nią- "placówka edukacyjna" kto w tych czasach tak mówi?!

-Zapewniam pana, że tamte sytuacje należą już do przeszłości, którą pogrzebałam głęboko pod ziemią.

-Mam taką nadzieję...

-Do widzienia- facet stracił u mnie cały szacunek, już go nie lubię. 

Nie czekając na odpowiedź wyszłam z gabinetu.....

*-*-*-*-*-*

Hejka wszystkim, baaaardzo przepraszam, że rozdział jest taki krótki, niestety ostatnio cierpię na brak weny twórczej. Poza tym mam mnóstwo stresu i nauki w szkole, także do następnego, który nie wiem kiedy będzie.

Knb coś pomiędzyWhere stories live. Discover now