Rozdział 5 1/2

330 16 2
                                    

/Będzie to rozdział pokazujący wspomnienia bohaterki, za każdym razem kiedy będzie przy rozdziale napisane 1/2 będę opisywała przeszłość. Rozdziały ze wspomnieniami nie będą szły chronologicznie!/

Siedziałam na najbardziej odsuniętej od reszty ławce i wygrzewałam się w późnych promieniach, zachodzącego już słońca. Widok przede mną był przepiękny, zielona przestrzeń gdzieniegdzie pokryta drzewami z małym jeziorkiem. Na mostku stała para zakochanych, roześmiana i zadowolona. Na niedalekim placu zabaw dzieci krzyczały w niebo głosy jak bardzo nie chcą iść jeszcze do domu, a rodzice przekupują je ulubionymi słodyczami albo wycieczkami. Uśmiechnęłam się na ten widok, powoli odpływałam w myślach do momentu kiedy coś uderzyło moje stopy. Odchyliłam się od niezbyt wygodnego oparcia i spojrzałam na pomarańczową piłkę do koszykówki, w niektórych miejscach całkowicie już wytarta. Złapałam ją w dłonie i podniosłam się z ławki. Rozejrzałam się wokoło dostrzegając biegnącego w moją stronę blondyna o jasnej karnacji i pięknych niebieskich oczach. Machał wesoło ręką w moją stronę i uśmiechał się, ale tak...sztucznie. Widocznie nie był zadowolony z przebiegu meczu, prychnęłam pod nosem i złapałam piłkę pod pachą, stając pewniej na ziemii, poczekałam aż do mnie dotrze. Stanął na przeciwko mnie i przez moment nic nie mówiąc po prostu mierzył mnie wzrokiem. Ubrany był w profesjonalne szorty i bluzkę w kolorach czarno-zielonych, do tego bardzo i ekskluzywne buty do koszykówki. Na jego lewej ręce był obszerny, czarny tatuaż, który nie pokazywał nic szczególnego. W uszach miał kolczyki, a z twarzy wyglądał na zarozumiałego i bogatego dzieciaka, wyglądał jak....on. Pokręciłam energicznie głową chcąc odpędzić od siebie tę myśl i podałam mu piłkę. Nie powiem zdziwił mnie stan piłki, która była już w bardzo, bardzo katastrofalnej formie. Nie pasowało to do niego, do jego eleganckiego, a zarazem gangsterskiego stylu gry.

- Hej, chcesz zagrać brakuje nam jednej osoby w drużynie?!- brzmiało to bardziej jak rozkaz, wstchnęłam lekko i przechyliłam głowę do tyłu.

-A co z tego będę miała?- ku mojemu zaskoczeniu chłopak uśmiechnął się kpiąco i zakręcił piłkę na palcu.

-Nic szczególnego pokażę ci tylko, że pierwszy lepszy dzieciak z ulicy nie może ot tak sobie dostać się do ligi.- zmrużyłam lekko oczy i zmarszczyłam brwi.- Tak aroganckiej postawy trudno zapomnieć.- zmierzyłam go wzrokiem i ruszyłam w kierunku boiska wymijając go po drodze, dogonił mnie i z szelmowskim uśmieszkiem szedł koło mnie. 

Dołączyliśmy do reszty jego drużyny, wszyscy byli czarni i słuchali się, prawdopodobnie kapitana, spojrzałam na nich kątem oka jednocześnie rozgrzewając nadgarstki. Z ich oczu spokojnie dało się wyczytać zakłopotanie, złość, ale też i strach. Blondasek ustalił hierachię pewnie w pierwszy dzień jak zaczęli ćwiczyć. Ledwo powstrzymałam chęć zaśmiania się i związując włosy w wysoką kitkę pomyślałam o jego słowach, zacisnęłam zęby. Już ja ci pokażę arogancką postawę, nie jestem taka. Bo nie jestem nimi, no dobra może trochę. Ale tylko czasami, nie bez powodu jestem teraz tutaj w Nowym Jorku, a nie razem z nimi kończę szkołę. Poczułam wibracje w kieszenie, wyjęłam urządzenie, na wyświetlaczu pokazało mi się zdjęcie moje i różowowłosej przyjaciółki, siedziała mi na barana i śmiała się do rozpuku. Nim się obejrzałam telefon przestał dzwonić i przyszło mi powiadomienie o wiadomości głosowej. Zgasiłam wyświetlacz, później ją odsłucham. Teraz muszę komuś dać, cenną lekcję...

*-*-*-*-*

Przepraszam, że taki krótki, ale jest w tym cel odnośnie do następnych wspomnień. ^^



Knb coś pomiędzyWhere stories live. Discover now