4th day

3.6K 405 83
                                    

-Yoongi! - krzyknął Jungkook z drugiej strony korytarza, biegnąc do mnie, a ja złapałem się za czoło.

-Czy ty musisz tak krzyczeć i zwracać na siebie uwagę? - zapytałem, kiedy już był przy mnie, a ten pokiwał głową.

-Ten słodki chłopak znowu się do mnie uśmiechał! - podskoczył lekko, a ja uśmiechnąłem się.

Mimo, że Jungkook był denerwujący, to był dla mnie jak brat i cieszyłem się, że był tak szczęśliwy, choćby przez takie drobnostki. Mogłem udawać niewzruszonego, kiedy mi coś opowiadał, ale w głębi serca cieszyłem się razem z nim, bo jego szczęście, to moje szczęście.

-No zagadaj do niego.

-Nie, nie, jeszcze nie pora.

-A kiedy będzie pora?

-Na pewno nie teraz. Wiem, która szafka jest jego. Może wrzucę mu jakieś liściki?

-Kook, będziesz bawił się jak jakaś nastolatka?

-Jestem nastolatkiem.

-Ale myślałem, że jesteś poważniejszy.

-To źle myślałeś.

-Idioto, skoro cię zauważył, to pora by do niego zagadać, a nie bawić się w jakieś podchody.

-Zrobię to po swojemu!

-Dobra, rób co chcesz. Nie będę się w to wtrącał.

-Niedługo będziesz się w to wtrącał, kiedy zobaczysz jego przyjaciela. Ja ci mówię, że on jest w twoim typie.

-Jest chociaż dzisiaj w szkole?

-Nie, dzisiaj też go nie ma - wzruszył ramionami. -Ale spokojnie, na pewno niedługo go zobaczysz. To będzie miłość od pierwszego wejrzenia.

-Żeby to była miłość, musiałbym go najpierw poznać.

-No to poznasz, jaki problem?

-Ty pytasz się mnie o to jaki problem? Czaisz się na tego chłopaka jak idiota i nie śpieszy ci się jakoś, żeby go poznać - powiedziałem, kiwając głową w stronę obiektu westchnień Jungkooka, który akurat przechodził kilka metrów dalej.

-Wszystko przyjdzie w swoim czasie! Przecież nie powiedziałem, że musisz poznawać go od razu. Boże, jaki on jest idealny - zawiesił wzrok na blondynie, a jego oczy błyszczały jak dwa diamenciki. Pokręciłem głową i pociągnąłem go za sobą, kiedy zadzwonił dzwonek.

~*~

Dochodziła już godzina siedemnasta, więc razem z psem, z którym byłem na spacerze, wszedłem do budki i czekałem na telefon.

Uśmiechnąłem się, kiedy go usłyszałem.

-Cześć - usłyszałem ten cudowny wysoki głos.

-Hej! Jak było na koncercie?

-Cudownie, naprawdę cudownie. Czułem się tak niesamowicie, będąc blisko nich. Niezapomniane przeżycie.

-Co ty na to, żebyśmy kiedyś poszli na jakiś koncert razem?

-Wątpię w to, że zdążysz mnie na niego zabrać.

-Dlaczego miałbym nie?

-Bo za siedemnaście dni mnie tu nie będzie.

-Jesteś w stanie wytłumaczyć mi dlaczego?

-Nie mam dla kogo żyć.

-Co z rodziną, przyjaciółmi?

-Matka... W ogóle nie ma dla mnie czasu. Dużo pracuje... Ojciec zostawił nas kilka lat temu. Mam jednego przyjaciela, którego czuję, że zadręczam. Zrobię im wszystkim przysługę. Nie będą musieli się zamartwiać, choć tylko przyjaciel to robi. I tym go zadręczam. Zadręczam go martwieniem się o mnie. Mama nawet nie zauważa, że coś jest nie tak. Kocham ich, naprawdę ich kocham, ale nie chcę żeby się męczyli moją obecnością.

-Nic dziwnego, że twój przyjaciel się o ciebie martwi. To jest normalne, kiedy ktoś jest dla kogoś ważny. Postaraj się, proszę. Postaraj się dla niego. Myślisz, że pomożesz mu, kiedy go zostawisz? Wręcz przeciwnie. Załamie się i będzie się o to obwiniał, bo nie potrafił ci pomóc.

-Ale on mi pomaga... Ale ja nie potrafię tego przyjąć... On nawet nie wie, że jest dla mnie takim wsparciem. Już dawno by mnie nie było, gdyby nie on. Ale teraz po prostu... Jestem prawie pewien, że chcę odejść. Po prostu... Wszystko jest takie ciężkie i mam dość. Chcę odpocząć.

-Nie sądzisz, że warto powalczyć? Dla niego? Wiesz, że to go zaboli i będzie się obwiniał, a ty masz jeszcze tak dużo do przeżycia. Tak wiele cudownych momentów przed sobą. Już chcesz to kończyć?

-Ale...

-Powiedziałeś prawie. Powiedziałeś, że jesteś "prawie" pewny.

-Waham się.

-To oznacza, że to jest cholernie zły pomysł. Powiedziałeś, że kolejnym z powodów jest to, że nie masz dla kogo żyć. Czy nie powiedziałeś właśnie, że masz przyjaciela? Masz dla kogo żyć. Musisz być dla niego silny i nie możesz zostawić go samego na tym okrutnym świecie.

-Ale...

-Spróbuj, proszę. Powalcz dla niego.

-Siedemnaście - usłyszałem nutkę zawahania w jego głosie.

Zakończone połączenie. Przykucnąłem i zakryłem twarz dłońmi. To jest tak cholernie trudne. Tak cholernie trudna jest pomoc osobie, o której nic nie wiesz i nie wiesz co przeszła w życiu. Tak bardzo trudno jest jej doradzać, żeby nie robiła takich głupich rzeczy, kiedy nie wiesz po prostu nic.

Ale mimo to się staram. Nie jestem psychologiem i nie wiem jak powinienem z nim rozmawiać. Staram się po prostu rozmawiać z nim normalnie i na spokojnie dawać mu powody do życia oraz jakoś to tłumaczyć. Co jest dla mnie wyzwaniem, bo nigdy nie byłem dobry w takich rzeczach. A jednak to właśnie ja na niego natrafiłem.

Dostałam jakiejś weny do pisania tego, ale nie wyszło mi to xd Przepraszam, bo to jest dziadowe. Następny rozdział postaram się napisać lepszy.

suicide phone || yoonmin ✔Where stories live. Discover now