13th day

3.4K 360 145
                                    

Dzień mijał mi bardzo szybko. Dochodził już wieczór, a ja kończyłem sprzątanie w domu i ogarnianie swojego wyglądu. Musiałem iść do budki, a po tym na spotkanie z Jungkookiem, Taehyungiem i Jiminem.

Dowiedziałem się od mojego przyjaciela, że bez przerwy pisze z Tae i już dużo o nim wie. Dał również kilka wskazówek na temat Jimina, które mogłem w przyszłości wykorzystać.

Planowaliśmy wybrać się na kręgle i już nie mogłem się doczekać, spędzenia z nimi czasu. Głównie z Jiminem, mimo tego, że widzieliśmy się jeszcze poprzedniego dnia. Chłopak przyciągał mnie do siebie, jak nikt nigdy wcześniej. Było w nim to coś wyjątkowego. Miałem ochotę trzymać go w swoich ramionach i nie puszczać, by chronić go przed złem tego fałszywego świata. Przed ludźmi, którzy chcieli niszczyć każdego bez względu na to jacy byli. Jednak zazwyczaj wybierali tych najdelikatniejszych ludzi. Tych, którzy zasługiwali na samo dobro, byli najbardziej krusi i bezbronni. Którzy nie potrafili się komuś postawić, bo byli zbyt nieśmiali i nie czuli się pewnie. Nie byli na tyle odważni, aby stawić czoła dręczącym ich osobom.

Przed takimi tyranami chciałem go chronić, aby czuł się bezpiecznie. Chciałem dbać o niego jak o największy skarb, bo na takie traktowanie zasługiwał. Był osobą pełną miłości do wszystkiego. Kiedy opowiadał mi o tym jak kocha muzykę, taniec, sztukę i poezję, wpadałem w trans i wsłuchiwałem się w jego głos jak w najpiękniejszą melodię. Mogłem słuchać cały czas, kiedy opowiadał o tym co wywoływało uśmiech na jego twarzy.

Droga do budki minęła mi na myśleniu o Jiminie, który zawrócił mi w głowie. Odebrałem telefon, który zadzwonił po kilku minutach.

-Halo?

-Cześć... - usłyszałem zapłakany głos i od razu serce zabiło mi mocniej.

-Hej, co się stało? - zapytałem zmartwiony.

-Jestem beznadziejny. Jestem tak cholernie beznadziejny... Nienawidzę siebie... Nic nie osiągnę w życiu, bo jestem nieudacznikiem. Jestem słaby i nie potrafię być silny. Mój ojciec miał rację. Zawsze powtarzał mi, że jestem nikim i nic w życiu nie osiągnę. Znęcał się nade mną, bił, poniżał i teraz widzę, że robił to słusznie, bo zasługuję na takie traktowanie. Jestem nikim.

-Ej, nawet nie mów takiego czegoś! Nie jesteś nikim. Jesteś cudowną, wartościową osobą i nikt nie ma prawa się nad tobą znęcać.

-Po czym niby stwierdzasz, że jestem cudowny? Nawet mnie nie znasz.

-Rozmawiam z tobą te kilka dni i musisz być cudowny, skoro rozmowa z tobą często jest dla mnie tak przyjemna i ciągle przychodzę do budki. Sprawiasz wrażenie ciekawej, delikatnej i wyjątkowej osoby. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym poznać cię bliżej.

-Nie, nie chciałbyś. Zniszczyłbym ci życie i żałowałbyś tego, że chciałeś mnie poznać. Nie mogę sprawiać jakiegoś wrażenia, kiedy nigdy nie rozmawiałeś ze mną twarzą w twarz i po prostu... - zaciął się i westchnął głęboko.

-Więc może po prostu daj mi się poznać i sam to ocenię? Jeśli miałbym żałować, to byłoby to z mojej winy, ale jestem pewien, że nie miałbym powodu do tego, aby żałować.

-Nie. Za bardzo się boję. Nie chciałbym niszczyć życia kolejnej osobie. Za wiele już zraniłem. Mój ojciec po prostu zawsze miał rację. Jestem idiotą, który nigdy niczego nie osiągnie. Nie potrafię nawet rozmawiać z ludźmi. Nikt szczerze mnie nie lubi. Ciągle mam odczucia, że nawet mój najlepszy przyjaciel ma mnie już dość. Ciągle mu się wyżalałem, a on dzielnie to znosił i mi pomagał. Jestem debilem, bo nie potrafiłem zatrzymać wszystkiego dla siebie i zadręczałem go swoimi problemami, które go nie dotyczyły. Teraz staram się udawać, że jest lepiej, żeby go nie zamartwiać, bo nie chcę, żeby taki wiecznie rozpromieniony chłopak przeze mnie się smucił, a właśnie do tego od jakiegoś czasu doprowadzałem. Sprawiałem, że chodził przygnębiony i życie w nim zanikło.

-To normalne, że twój przyjaciel się martwi. Po prostu odczuwa to, bo jesteś dla niego ważny i nie możesz się o to obwiniać. Możliwe jest też, że on też ma ostatnio jakiś problem, z którym sobie nie radzi i to dlatego jest przygnębiony. Zapytaj go. Szczerze z nim porozmawiaj i nie ukrywaj swoich emocji. Nie można wiecznie zakładać maski.

-Może masz rację? Może ma problem, a ja do cholery jestem tak zapatrzony w swoje chore życie, że nie potrafię zauważyć tego, że u niego jest źle... Dziękuję, że mi to uświadomiłeś... Widzisz? Jestem beznadziejnym przyjacielem, że nawet takiego czegoś nie potrafię zauważyć... Jestem cholernie głupi.

-Nie mów takich rzeczy. Po prostu, kiedy ma się problem, często trudniej zauważa się problemy innych i to jest normalne. Nie możesz o wszystko zrzucać na siebie winy.

-Tylko osiem... - powiedział i rozłączył się, a ja zamknąłem oczy, zasłaniając twarz dłońmi. Było mi coraz ciężej ze świadomością, że zostało tak mało czasu.

~*~

Godzinę później, już szedłem razem z Jungkookiem po Jimina i Taehyunga, którzy na nas czekali. Niestety po rozmowie z chłopakiem z budki, nie byłem w najlepszym nastroju, ale kiedy już byliśmy z chłopakami, zobaczyłem, że nie tylko ja nie miałem humoru.

Taehyung i Jungkook szli, rozmawiając ze sobą zacięcie na jakiś temat, a ja i Jimin człapaliśmy za nimi, odzywając się tylko czasami.

-Jimin? - odezwałem się zwracając na siebie jego uwagę.

-Tak?

-Coś się stało?

-Nie, co ty. Co się miało stać?

-Widzę, że jesteś przygnębiony.

-Ach, to nic takiego. Po prostu gorszy dzień... A co z tobą? Też jesteś jakiś cichy.

-Po prostu... Rozmawiałem z kimś i ta rozmowa była przygnębiająca... Ta osoba ma pewne problemy i chciałbym tej osobie pomóc, ale nie bardzo wiem jak, bo to dosyć trudne... - powiedziałem zrezygnowany, a Jimin przełknął ślinę i zmarszczył brwi.

-Jakie ma problemy? - zapytał niepewnie.

-Z rodziną, znajomymi, z samym sobą... Widzę, że wszystko się kumuluje i to go niszczy...

-Ach... Takiej osobie często trudno jest pomóc - zagryzł wargę i spuścił głowę, a ja przytaknąłem, mrucząc cicho.

-Ale chcę spróbować...

Droga minęła nam dosyć szybko i już niedługo byliśmy w kręgielni. Byłem dobry w kręglach, więc czułem się w tym miejscu bardzo dobrze i cieszyłem się, że to właśnie tam postanowiliśmy pójść. Byłem ciekaw, jak gra pójdzie Jiminowi, który wspomniał, że na kręglach był tylko dwa razy i nie wychodziło mu to za dobrze.

Kiedy zaczęliśmy grać, byłem z siebie dumny, bo ciągle udało mi się strącać prawie wszystkie. W przeciwieństwie do Jimina, który ciągle rzucał gdzieś na bok i już tracił do tego cierpliwość. Kiedy więc była jego kolej, podszedłem do niego, aby mu pomóc.

-Okej, Jimin. Skup się - powiedziałem tuż przy jego uchu, na co się wzdrygnął. Stanąłem za nim, kładąc dłoń na jego plecach, a drugą zbliżając do jego dłoni, w której trzymał kulę. -Skup swój wzrok na kręglach i przeskanuj wzrokiem miejsce, po którym powinna toczyć się kula. Weź głęboki oddech, dobrze się ustaw i zamachnij się, nakierowując rękę jak najbardziej na środek - powiedziałem i odsunąłem swoją dłoń od tej jego, aby mógł wykonać ruch. Kiedy wyrzucił kulę, patrzył na nią ze skupieniem i wyczekiwaniem. Kula strąciła prawie wszystkie kręgle prócz dwóch, a Jimin podskoczył i przytulił mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, ciesząc się jak małe dziecko.

Po skończonej grze, zeszliśmy piętro niżej gdzie znajdował się bar, w którym mogliśmy coś zjeść.

Czas mijał nam miło na rozmowie. Humor mi się poprawił i miałem wrażenie, że Jiminowi również. Szeptaliśmy między sobą coś o Jungkooku i Taehyungu, którzy podczas rozmowy, nie widzieli poza sobą świata i śmiali się czasami nerwowo. Założyłem się nawet z chłopakiem o to, kiedy nasi przyjaciele zrobią krok do przodu i będą razem.

Potem wyszliśmy z lokalu, z którego skierowaliśmy się do sklepu, w którym zakupiłem alkohol i wypiliśmy go w parku.

Ja się popłaczę, jakie to jest złe XD

suicide phone || yoonmin ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon