16th day

3K 348 131
                                    


Po dotarciu do szkoły, pierwszym co zrobiłem było oczywiście znalezienie Jungkooka, którego zastałem nie z kim innym jak z Taehyungiem, którego przytrzymywał dłońmi w talii. Westchnąłem głęboko i odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Spojrzeli w moją stronę, a blondyn uśmiechnął się tak promiennie, że już wiedziałem, czym tak bardzo oczarował mojego przyjaciela.

-Hej Yoongi - brunet mrugnął okiem, a ja westchnąłem.

-Hej... Tae, jest Jimin w szkole? - uniosłem brew, a kiedy pokręcił głową, posmutniałem.

-Rozchorował się biedak - wydął wargę, a ja się skrzywiłem. Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknąłem, mrużąc oczy i przekrzywiając głowę na bok, myśląc o czymś.

-Dobrze się czujesz? - usłyszałem głos Jungkooka i wzdrygnąłem się, jak wyrwany z transu.

-Tak, tak - pokiwałem głową, spoglądając na chłopców. -Ja, ja... Idę - mruknąłem i odszedłem od nich, znowu się zamyślając.

Wszedłem do łazienki i wziąłem głęboki oddech, po czym wyjąłem telefon i napisałem do Jimina.

"Hej, słyszałem, że jesteś chory):" - napisałem i czekałem na odpowiedź, którą zaraz dostałem.

"Tak... Przeziębiłem się. Niby na zewnątrz ciepło, ale wieczorami jest chłodno i cóż... Ale spokojnie, niedługo mi przejdzie"

"Mam nadzieję... Szybko wracaj do zdrowia! Pij dużo herbatki z cytryną i wygrzewaj się. Wiesz, że mamy do porozmawiania, prawda?"

"Tak..." - odpisał, a ja westchnąłem i słysząc dzwonek, ruszyłem na lekcję.

~*~

Od razu po szkole, ze zmęczenia rzuciłem się na łóżko i zasnąłem, wsłuchując się w cichą muzykę Chopina, która rozbrzmiewała z mojego telefonu.

Kiedy się obudziłem, moje serce na sekundę się zatrzymało, kiedy zobaczyłem, że zostało mi tylko kilka minut do siedemnastej.

Biegiem, już nawet nie zabierając ze sobą psa, ruszyłem do budki, wcześniej szybko ubierając buty.

Dotarłem do niej, kiedy było kilka minut po siedemnastej. Wpatrywałem się tępo w telefon, który nie dzwonił, a mój oddech niekontrolowanie przyspieszył, choć i tak był chaotyczny przez mój bieg. Bałem się, że już nie zadzwoni. Nie tylko dzisiaj, ale już następnego dnia. Zestresowałem się tak bardzo, że moje dłonie zaczęły drżeć.

Kiedy usłyszałem dźwięk dzwonienia, szybko złapałem za słuchawkę z nadzieją, że to właśnie chłopak.

-Halo?

-Och, myślałem, że już nie odbierzesz...

-Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam, ale zasnąłem po szkole i obudziłem się kilka minutek przed siedemnastą. Chwilę zajęło mi też dobiegnięcie do budki...

-Dobrze, rozumiem. Nie stresuj się tak - powiedział, kiedy próbowałem unormować oddech.

-Co u ciebie? Jak się czujesz? - zapytałem i przełknąłem ślinę.

-Nadal czuję się źle... A siedzenie samemu w domu w dodatku zmusza mnie do myślenia i do mojej głowy przychodzą złe wspomnienia. Coraz bardziej uświadamiam sobie jak bardzo złym człowiekiem jestem.

-Ty? Złym człowiekiem? Co znowu przyszło ci do głowy?

-Mam złe wspomnienie... Jego skutek jest tragiczny...

-Co się stało?

-Sprawiłem, że człowiek leży w śpiączce od dwóch miesięcy... Do cholery jasnej, dlaczego muszę niszczyć życie każdego? Co jak już się nie wybudzi? - zapłakał, a ja byłem pewien, że właśnie zbladłem.

-C-co? Jak do tego doszło? - zapytałem drżącym głosem.

-Kłóciłem się z nim... To w sumie była poważna kłótnia... Delikatnie go popchnąłem, kiedy zrobił to pierwszy, ale było to na tyle mocno, aby spadł ze schodów i mocno uderzył się w głowę. Naprawdę bardzo mocno, w skutek czego zapadł w śpiączkę... Jestem takim idiotą. Przecież widziałem te cholerne schody! Ale to było pod wpływem emocji... Byłem zdenerwowany i nie panowałem nad sobą... Ja nie chciałem tego zrobić... Naprawdę nie chciałem - słyszałem jak dławił się łzami, na co w moich oczach również się one zebrały. Nie lubiłem, kiedy ktoś płakał, bo mi samemu serce wtedy miękło i chciałem płakać razem z tą osobą. -Wierzysz mi prawda? Powiedz, że chociaż ty, prócz mojego przyjaciela, wierzysz mi.

-Ja... - zatkało mnie tak bardzo, że nie mogłem wydusić z siebie słowa. -Wierzę ci. Oczywiście, że ci wierzę - powiedziałem, czując kłucie w sercu, a moja dłoń kurczowo zaciskała się na materiale kurtki.

-Ale naprawdę? Mówisz to szczerze? - zapytał z nutką nadziei w głosie.

-Mówię szczerze. Nie mam powodów, żeby ci nie wierzyć - odparłem i odetchnąłem głęboko.

-Mam tak ogromne wyrzuty sumienia... Chciałbym cofnąć czas i uważać bardziej. Wolałbym, żebym to ja spadł z tych schodów.  On na to nie zasłużył... Wyrzuty sumienia duszą mnie od środka i nie potrafię sobie z nimi poradzić. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem tak cholernie bardzo...

-Ej, ale nie obwiniaj się tak bardzo. Wszystko stało się pod wpływem emocji. Nie zawsze da się zapanować nad nerwami, a ty nie zrobiłeś tego specjalnie. Oczywiście rozumiem to, że masz wyrzuty sumienia, bo to normalne i wiem jak cholernie trudno sobie z nimi poradzić. Ten ktoś na pewno się wybudzi, musisz mieć tylko nadzieję i wierzyć w to, że się uda. Lekarze mu pomogą. Proszę nie bądź złej myśli i nie zrzucaj wszystkiego na siebie...

-Nie umiem tak... Przepraszam, ale już muszę kończyć... Pięć - powiedział smutno, a serce mocniej mnie zabolało.

Ponad 13 godzin jazdy autem, ale cholera opłacało się, bo Alpy są pIĘKNE. Właśnie dojechałam o Austrii i już jestem w miłości.

Przez ten czas napisałam rozdział xd Wiem, że jest słaby, ale moja wena to jakiś żart ostatnio.

Przepraszam, że nie było rozdziału 2 tygodnie ew...

suicide phone || yoonmin ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ