Byliśmy już prawie na miejscu, kiedy poczułam wibrowanie w tylnej kieszeni spodni. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam treść sms'a:
Och, jakie to słodkie! Rozstania i powroty, czułe uściski. Nic tylko rzygać tęczą się chce! Radze ci z nim skończyć, bo stanie się coś niedobrego. Twój W.
Wściekłym gestem włożyłam telefon do kieszeni. Ten ruch dostrzegł Conor i spokojnym, troskliwym głosem spytał:
- Co cię tak zdenerwowało?
- Nic, po prostu rozładował mi się telefon, a chciałam zadzwonić do Sally- kłamie jak z nut.
- Eve, nie jestem głupi i wiem, że nie o to chodzi. Więc albo pokażesz mi to po dobroci, albo siłą. Wybieraj!
Na te słowa chytro się uśmiechnęłam i w szaleńczym śmiechu wystartowałam przed siebie. Biegłam ile sił w nogach (czyli bardzo krótko), dopóki nie zaczęły mnie boleć mięśnie. Conor cały czas deptał mi po piętach i jeżeli ja byłam cała mokra od potu, to na jego czole nie było nawet maleńkiej kropelki. To niesprawiedliwe! Zdobyłam się na jeszcze parę sekund sprintu i stanęłam zgięta w pół ciężko dysząc. Przegrałam. To chyba wystarczająca motywacja, by poprawić kondycję. Nie minęła chwila, a chłopak już stał blisko mnie, szczerząc się jak głupi do sera. Wyciągnął ten nieszczęsny padło-fon i zaczął czytać. Patrzyłam jak mimika jego twarzy staje się ze spokojnej wściekła i popada w furię. To nie wróży nic dobrego dla nadawcy tej wiadomości. Wyprostowałam się i hardo spojrzałam w oczy Conora, który w napadzie szału może być nieprzewidywalny. Atmosfera stała się tak napięta, że aż dziw, iż nas nie przygniotła. Dla rozluźnienia rzuciłam sztucznie wesołym tonem:
- No Con, od jutra zaczynamy biegać, bo moja kondycja wyjechała na wakacje.
- To nie jest śmieszne Evelyn! Od jak dawna dostajesz takie wiadomości?
- Ta jest druga - mruknęłam zła na to, że użył mojego pełnego imienia. Dużo bardziej wolę zdrobnienia.
- Chodź szybciej musimy to pokazać Joe'emu, on namierzy tego skurczybyka.
Już chciałam zacząć się stawiać i pyskować, ale Conor w tym stanie jest nie do przegadania, więc szliśmy w milczeniu. Po jakimś czasie na horyzoncie zaczął się malować widok magazynu, do którego podążaliśmy. Chłopak szybkim, mocnym pchnięciem otworzył wielgachne drzwi budynku. W sali zgromadzeni byli wszyscy, panowała lekka, wesoła atmosfera, dopóki nie spostrzegli wyrazu naszych twarzy. Stało się poważnie, każdy śmiech zamilkł, panowała idealna cisza.
- Joe, umiesz namierzyć numer, z którego wysłano tą wiadomość? - zapytał rzucając telefon brunetowi.
- Jasne, nie powinno być kłopotu.
Udał się do małego pomieszczenia, w którym znajdują się wszystkie urządzenia techniczne. Musieliśmy długo czekać, na to by chłopak wyszedł, a kiedy już to zrobił wszyscy spięli się widząc minę jednoznacznie świadczącą o porażce.
- Nie udało się, maja za silne zabezpieczenia i za dobry sprzęt. To zawodowcy.
- Kurwa, Joe! Co my teraz zrobimy?! Ten dupek nam GROZI! Nie będę pozwalał na takie zuchwalstwo ze strony jakiegoś dzieciaka. On jeszcze nie wie z kim zadarł!
- Uspokój się, mam pomysł.
-Jaki pomysł? Przecież mówiłeś, że nie da się go namierzyć.
- Tak, ale może Eve odpisze mu. Prędzej, czy później on zażąda spotkania, a my będziemy przygotowani. A nóż, może ten idiota raz się zapomni i znajdziemy go.
- To nie jest taki zły plan. A nawet ma szanse powodzenia. Dobra, wchodzimy w to.
- O nie, nie nie i jeszcze raz NIE! Nie zgadzam się na to! Jak w ogóle śmiecie umawiać się w moim imieniu? A może mi się to nie podoba? Pomyślał ktoś o tym? - krzyczę na nich, w końcu mam prawo być zła, za tą zniewagę. To się w pale nie mieści, żeby ktoś decydował za mnie. Po moim trupie! Mój wewnętrzny monolog przerywa spokojny głos Conora:
- Eve, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi...
- Och, zamknij się, przygłupie! - mówię, ale on to ignoruje i kontynuuje całkowicie niezrażony:
- ...a to jest nasz najlepszy plan. Później jeżeli uda nam się wymyślić coś lepszego zaniechamy wykonania pierwszego. Rozumiesz?
- Tak, ale nie chcę pisać z tym pieprzonym prześladowcą!
- Mówię ci to jest tylko plan tymczasowy, nic więcej.
- Dobra poddaję się. Joe co mam napisać?
- To proste. Spytaj się czego chce.
- Dobra, daj ten telefon.
Zrezygnowana piszę wiadomość:
O co ci chodzi, psycholu?
Tak musiałam dodać to ostatnie. Niemal natychmiast przychodzi odpowiedź:
Nie tak ostro skarbie, chcę się trochę się zabawić.
Już nie pytam się co mam odpisać, tylko sama wylewam całą złość w odpowiedź:
Co ja ci zrobiłam, czego chcesz?!
Dobrze wiesz co zrobiłaś. Czas zacząć zabawę. Twój W.
Jaką zabawę?
Ale odpowiedź nie przyszła. W co on gra? Przecież nic nie zrobiłam. Jedno jest pewne: to nie będą łatwe dni.
CZYTASZ
Zachować Pozory
Mystery / ThrillerPatrzyłam na swoje odbicie i co widziałam? Otóż widziałam żałosną dziewczynkę po której twarzy stróżką płynęły łzy, których nie mogła pohamować. Czuję obrzydzenie wspominając to. Ale coś się zmieniło. Teraz patrząc na swoje odbicie już nie widzę zro...