Rozdział 17

292 24 3
                                    

W głównym pomieszczeniu naszej siedziby zebrali się już prawie wszyscy, więc panował straszny hałas i harmider. Brakowało tylko Conora i Joego. Ta dwójka wybyła gdzieś spory czas temu, a do tej pory nie dała żadnego znaku życia. Strasznie się niecierpliwiłam, ponieważ przez cały czas towarzyszyło mi takie dziwne przeczucie, że zaraz stanie się coś złego. Koniecznie chciałam się z nim rozmówić, by choć odrobinę odegnać złe przypuszczenia i obawy. Powoli zaczynałam martwić się czy nie spotkało ich nic złego, kiedy wielkie, strasznie skrzypiące drzwi otworzyły się i ukazały umięśnione sylwetki chłopaków. Odetchnęłam z niewysłowioną ulgą. Wyprostowałam się na krześle, które zajmowałam, a następnie obrzuciłam wzrokiem twarz Conora. Jego usta wygięte były w kształt wielkiego uśmiechu, rozmawiał o czymś z Joem.  Nic nadzwyczajnego, ot co normalny Conor w bardzo dobrym humorze. Tak myślą ludzie, którzy słabo go znają, lecz mnie nie nabierze już na takie sztuczki, zbyt blisko ze sobą jesteśmy, by mogło mu się to udać. Wymuszony uśmiech doskonale zwodził większość ludzi, ale nie obejmował oczu, które pomimo jego starań cały czas były przygaszone, nie śmiały się zadziornie jak zawsze, były przepełnione bezbrzeżnym smutkiem. Musze z nim natychmiast porozmawiać. Teraz. Wzięłam w dłonie kule, które Anna i Emma mi przywiozły, wstałam chwiejnie i przyciągając na siebie spojrzenia wszystkich podeszłam do Conora.

- Nareszcie przyszedłeś! Musimy pogadać - powiedziałam lekkim tonem, na ustach tkwił uśmieszek.

- Rozmawiamy - droczył się ze mną.

- Wiem, porozmawiajmy na osobności - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę pokoju, w którym znajdowały się wszystkie komputery oraz inne sprzęty elektroniczne. 

Gdy znajdowaliśmy się już prawie pod drzwiami Conor wyprzedził mnie i w szarmanckim geście otworzył je mamrocząc "panie przodem". Podziękowałam mu ze śmiechem.

- O czym chciałaś pomówić? - spytał od razu po wejściu, oczywiście wpierwiej zamykając drzwi.

- Co się stało? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Nic - spojrzał na mnie, a sztuczny uśmiech, który wcześniej spoczywał na twarz zniknął całkowicie. - Ehh nic się przed tobą nie ukryje, prawda? - bardziej stwierdził niż spytał, a ja tylko się roześmiałam mówiąc półżartem, a w pół groźbą:

- Nawet nie próbuj niczego przede mną ukrywać! - pogroziłam mu palcem wskazującym.

- Nie będę, nie będę! - podniósł ręce w geście poddania. 

- Trzymam cię za słowo! Ale teraz na poważnie, co się stało? - przybrałam minę spokojną i opanowaną. 

- Eve, ja... ja chciałem ci powiedzieć, że... no, ugh... - zaciął się w połowie zdania, opuścił wzrok, gdy myślałam, że już się nie odezwie i sama będę musiała go podpytać, nieoczekiwanie kontynuował:

- Bo wiesz, wtedy, kiedy wróciłaś tu z Carterem, byłaś bardzo długo nieprzytomna, a ja byłem przez ten cały czas przy tobie, aż nagle przyszedł sms od tego dupka, który cie porwał. Wziąłem tą komórkę i już jej nie oddałem, a później na... - gwałtownie urwał jakby zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo, a wypaplać więcej nie może.

Zdenerwowałam się na niego dość mocno za to co zrobił, lecz pohamowałam emocje i najspokojniej w świecie spytałam:

- Co później?

- Będziesz zła... - powiedział z oczami wbitymi w ziemię i zrezygnowanym tonem głosu, zupełnie jak człowiek zmęczony ciągłymi kłamstwami, który gotów już jest wyznać każdą prawdę.

- Zła to ja będę jeżeli mi zaraz tego nie wytłumaczysz - warknęłam, chyba już tracę cierpliwość do jego zachowania. 

- Ja... odpisałem mu - wyszeptał przepraszająco, a myślałam, że nie można bardziej wyprowadzić mnie z równowagi, kolejna pomyłka...

- Czyś ty do reszty postradał zmysły?! Co żeś mu napisał?! - wykrzyczałam tak głośno, że pewnie wiele ciekawskich uszu znajduje się teraz przyciśniętych do drzwi i nasłuchuje każdego najmniejszego szelestu.

- Kazałem się ze mną spotkać, by udowodnił, że nie jest tchórzem...

- Oszalałeś, oszalałeś, oszalałeś! Idioto w coś ty się wpakował?! - byłam już zbyt zmęczona na krzyk, więc tylko szeptałam załamanym, zrozpaczonym głosem.

Myśl, iż mogę stracić bliską memu sercu osobe była nie do wytrzymania, muszę coś zrobić. Ułożyć jakiś plan, który nie tylko go, ale też nas wszystkich.

- Od jutra zaczynamy ćwiczenia. To już nie przelewki, musimy pokonać wroga.

__________________________________

Przepraszam, że w rozdziale mało akcji i jest krótki, ale to dopiero wprowadzenie do dalszych wydarzeń i niestety wielkimi krokami zbliża się koniec... Ale bez obaw będzie 2 cześć :D Pozdro dla wszystkich fanów od Liw ;3

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Nov 23, 2014 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

Zachować PozoryOù les histoires vivent. Découvrez maintenant