〰Rozdział 8

886 127 30
                                    

Ruszyłam przed siebie w stronę klasy, gdzie lekcje prowadziła moja wychowawczyni. Minęło kilka dni od incydentu z tym pierwszakiem. Oczywiście nie obyło się bez pogadanki w domu z moją mamą, ale wiedziała jaki mam charakter i nie robiła mi z tego powodu problemów.

Idąc przez korytarz czułam na sobie wścibskie spojrzenia pierwszaków, a szczególnie tych z klasy mundurowej, którzy widzieli sytuację z tym chłopakiem. Zdziwiłabym się, gdyby tak nie było, ale z drugiej strony ich perfidne wgapianie się w moją osobę zaczęło mnie drażnić. Przystanęłam na chwilę, obejrzałam się wokół siebie i zacisnęłam pięści.

-Jakiś problem?!- warknęłam, a wszyscy odwrócili wzrok jak na zawołanie.

Prychnęłam pod nosem i poprawiłam plecak na ramieniu. Ruszyłam żwawym krokiem w kierunku klasy, ignorując szepty ludzi, którzy już zaczęli o mnie gadać. Normalnie miałabym to w głębokim poważaniu, ale tego dnia byłam wyjątkowo rozdrażniona.

Zatrzymałam się przed drzwiami ze złotą plakietką o numerze sto jedenaście i weszłam bez pukania.

Była to klasa zaprojektowana z myślą o prowadzeniu tutaj języka angielskiego. Na ścianach wisiały plakaty o tematyce różnych odmian rzeczowników albo ciekawostki o krajach anglojęzycznych. W niektórych miejscach znajdowały się malutkie flagii tych miejsc, losowo rozwieszone po ścianach bez jakiegoś konkretnego schematu.

Przy stoliku stała moja nauczycielka oraz dziewczyna, która wpatrywała się we mnie, kiedy pierwszego dnia wychodziłam ze szkoły, albo jak powaliłam tego frajera na glebę.

Pani profesor skierowała na mnie swój wzrok i uśmiechnęła się szeroko.

-Hej, Lauren. Pomóc ci w czymś?

Podeszłam bliżej.

-Przyszłam dać Pani pendrive ze zgraną muzyką- podałam jej urządzenie w kształcie pandy- Jest na nim dwanaście piosenek plus jakieś remixy.

-Super. Dzięki, Laur. Dobra robota- schowała go do torebki.

-Nie ma sprawy- zerknęłam na kartkówkę, która leżała na blacie jej biurka- Kto jest takim debilem, że napisał, że Makbet nie miał wpływu na swój los?- prychnęłam.

-J-ja- usłyszałam cichy głosik obok siebie.

Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam brązowe tęczówki, w których pojawił się strach i zażenowanie. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje buty i zaczęła bawić się nerwowo swoimi palcami, jakby bała się, że ją wyśmieję, patrząc jej w oczy.

-Lauren- westchnęła kobieta- Wybacz jej, Camila. Na pewno nie miała tego na myśli- spojrzała na mnie- Masz zły dzień?

-Trochę- wzruszyłam ramionami.

-Chcesz o tym porozmawiać?

-Nah. Po prostu Boo nie daje mi się ostatnio wyspać- machnęłam dłonią.

-Roznosi ci pokój?- zachichotała.

-Kładzie się na mnie, a potem kręci pół nocy.

-Oj tak. Znam to uczucie.

Przez całą wymianę zdań z moją wychowawczynią, czułam na sobie wzrok brązowookiej. Miałam ogromną ochotę na nią warknąć, ale wolałam sobie to darować. Szczególnie w towarzystwie pedagoga.

-Okej. Coś jeszcze potrzebujesz?- zebrała jakieś papiery do teczki.

-Nah. Chyba nie- zmarszczyłam lewy kącik ust.

-To leć na lekcje, leniuchu. Ja muszę jeszcze porozmawiać z Camilą.

Pokiwałam głową i rzucając młodszej dziewczynie beznamiętne spojrzenie, wyszłam z pokoju i udałam się na matematykę, której szczerze nienawidziłam. No bo serio, po co mi jakieś logarytmy i parabole do życia?

Stojąc prawie pod klasą, poczułam nacisk na plecach, a następnie moje cycki miały bliskie spotkanie z podłogą.

-Hej, laska!

-Normani, złaź ze mnie!- zaśmiałam się.

Dziewczyna wstała i podała mi rękę, a ja poszłam w jej ślady i po chwili patrzyłam na jej uśmiechnięty pyszczek.

-Co ty taka radosna?- zapytałam.

-Umówiłam się z Dinah!- pisnęła, a ja poczułam, jak głuchnę.

-Z tym pierwszakiem?

-Yup! Boże, ona jest taka cudowna- westchnęła.

-Dobra, bo jeszcze dostaniesz orgazmu na środku korytarza- klepnęłam ją w ramię- Chodź. Czas na tortury zwane matmą.

-Widze, że ktoś jest z tego powodu bardzo szczęśliwy.

-Ta. Mam mokro jak myślę o lekcji z tą babą- przewróciłam oczami.

-Czyżby Sugar Mommy?- poruszyła brwiami, a mnie automatycznie zemdliło.

-O fuj. Niech cię szlag, Normani- skrzywiłam się, a ta zachichotała.

Po kilku minutach siedzieliśmy już w klasie. Zajęłam miejsce i wyciągnęłam notatki, po czym oparłam się o ławkę i udawałam, że słucham nauczycielki. Wszyscy po kolei zaczęli rozwiązywać przykłady. Ja w tym czasie siedziałam na telefonie albo bazgrałam na marginesie jakieś bezsensowne wzorki.

-Lauren! Do tablicy!

Uniosłam powoli głowę do góry i spojrzałam na kobietę.

-Nie chce mi się- wzruszyłam ramionami.

-Jauregui, natychmiast masz podejść do przykładu, bo pójdziesz do wychowawcy!

-Mogę iść. Najwyżej posiedzę sobie na angielskim razem z nią.

-Jauregui!- warknęła.

Wywróciłam oczami i spakowałam rzeczy do plecaka, po czym klepnęłam Normani w ramię i wyszłam z klasy bez słowa.

Udałam się do sali sto jedenaście, gdzie zawitałam już z samego rana i weszłam bez pukania.

Wychowawczyni spojrzała na mnie zdziwiona.

-Co tu robisz, Lauren? Poczekaj... Jaki dzisiaj dzień?

-Środa- odrzekłam.

-Matematyka. No tak.

Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na jej fotelu przy biurku, przykuwając tym uwagę klasy mundurowej niższego rocznika. Zmierzyłam wzrokiem chłopaka, który leżał przeze mnie na trawie w zeszłym tygodniu. On tylko wpatrywał się w ławkę, byleby nie spojrzeć na mnie. Zauważyłam też tę brunetkę z rana. Zerkała na mnie, a jej twarz pokrywał szkarlatny rumieniec.

Kim ona jest, do cholery?

_____________________________________
Z tęsknoty za Save Me wrzucam dzisiaj to.

Wyjątkowo mi się podoba ten rozdział.

Co myślicie? ^^

My Real Past | Camren [PL]Where stories live. Discover now