〰Rozdział 20

793 90 15
                                    

Jedna chusteczka, piąta chusteczka, dwudziesta chusteczka i tak w kółko. Od dwóch dni siedzę w domu i smarkam dalej przeciętny homo sapiens. Mama codziennie przynosi mi przed pracą leki i miskę rosołu, tak samo kiedy wraca. Robi mi też herbaty z miodem, żeby złagodzić ból gardła, w czym nie pomaga mi palenie.

Jest jedenasta, a ja leżę w łóżku i oglądam serial na laptopie, żeby zabić jakoś ten czas. Kończę chyba już czwarty odcinek, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Ubieram puchaty szlafrok i schodzę na dół, a gdy je otwieram widzę uśmiechniętą Camilę.

-Hej, Lo - całuje mnie w policzek na przywitanie - Słyszałam od Ally, że jesteś chora, więc zerwałam się dzisiaj z lekcji i przyszłam się tobą zająć - weszła do domu z siatkami.

-Um... Hej, Camz. To miłe z twojej strony, ale nie musiałaś opuszczać lekcji - drapie się po karku - Chcesz coś do picia? - ruszam za nią do kuchni, gdzie rozpakowuje siatki z zakupami.

-Ja nam zrobię herbatę. Idź do łóżka i dużo się poć, bo przez pot pozbywasz się toksyn z organizmu - instruuje mnie i zaczyna szukać czegoś w szafkach - Zrobię ci coś dobrego do jedzenia.

-Nie musisz, Camz... - mruczę zawstydzona.

-Oj, cicho. Trzeba się tobą zaopiekować - uśmiecha się do mnie, podchodzi i całuje słodko.

-Zarazisz się - mamrocze w jej usta.

-Mam dobrą odporność. Nie martw się - cmoka mnie jeszcze raz i zabiera się za gotowanie.

-A co robisz? - zaglądam jej przez ramię.

-Bruscetty z pomidorami, czosnkiem i bazylią. Są smaczne i zdrowe. A teraz do łóżka. Zaraz przyjdę - wypycha mnie z kuchni, więc nie zostaje mi nic innego, niż zrobienie co każe.

Wchodzę do sypialni i kładę się pod koc obok Boo, który smacznie chrapie zwinięty w kulkę. Delikatnie drapię kota po głowie i wzdycham. Naprawdę mam dosyć tego kataru. Ciągle tylko kaszlę i smarkam dalej niż widzę.

Dziesięć minut później do mojego pokoju wchodzi Camila z herbatami i talerzem kanapek. Czy grzanek. A cholera wie.

-Smacznego - uśmiecha się do mnie.

-Dzięki, Camz. Bardzo to doceniam.

-Awww. Weź bo zaraz się zarumienię - chichocze i wskakuje na łóżko obok mnie - Co oglądasz?

-"Rick'a i Morty'ego" - upijam łyka z ciepłego kubka - Znasz?

-Coś słyszałam - macha dłonią - Nie jesteś za stara na kreskówki? - chichocze.

-Ej, wcale nie jestem stara - marszczę brwi - Poza tym to kreskówka dla dorosłych. 

-Jaaaaasne - brunetka śmieje się cicho - A ja mam mały tyłek.

Wywracam oczami i zniżam się na łóżku nie komentując już tego w żaden sposób. Po kilku minutach czuję buziaka na czubku swojej głowy i jak Camila obejmuje mnie lekko - Lolooooo... - jęczy.

-Hm? - wywracam ponownie oczami i zerkam na nią. 

-Obejrzyjmy coś fajnego - całuje mnie w policzek, a ja wzdycham.

-Co niby? - mruczę lekko zirytowana.

-Minionki - chichocze i zabiera mi laptopa.

-Ej, ale...

-Sush - przerywa mi, a potem całuje lekko w usta - Teraz moja kolej - trąca mój nos swoim i wyszukuje bajkę na co tylko wzdycham.

Kiedy znajduje odpowiedni film kładzie mi komputer na brzuch, podnosi moje prawe ramię i wtula się w mój bok, kładąc głowę na moich piersiach. Cmoka mnie jeszcze w podbródek i uważnie ogląda. W tym czasie zjadam grzanki od niej i wypijam herbatę 

W połowie filmu usłyszałam jak drzwi frontowe się otwierają, a potem trzask ich zamknięcia. Spojrzałam w tamtą stronę, a potem w progu pokoju stanęła moja mama. 

-Lauren, chciałabyś... O, widzę, że masz gościa - uśmiecha się ciepło, a Camila podnosi się ze mnie i podchodzi do kobiety - Miło mi panią poznać, Pani Jauregui. Camila Cabello - ściskają sobie dłonie, a ja mam ochotę strzelić sobie mentalnie w twarz.

-Lauren rzadko tu kogoś przyprowadza. Jesteście przyjaciółkami? - pyta wesoło. 

-Właściwie to jestem jej dziewczyną - Camila chichocze, a ja opluwam się herbatą.


O. JA. PIERDOLĘ. 


-Laur, zarazo - mówi mama - Czemu nie zaprosiłaś Camili wcześniej na obiad? Wybacz za nią, jest trochę buntownicza - ostatnie zdanie kieruje do Cabello, a ja unoszę brwi i otwieram usta. Błagam, powiedzcie, że moja mama żartuje. 

-Pewnie jesteś głodna, kochanie - mówi do niej i głaska ją po włosach - Zaraz zrobię wam obiadek. A ty, młoda damo, brałaś leki? - wytyka do mnie palec.

-Zapomniałam - wzdycham.

-Zostawić cię samą - jęczy - Kiedy w końcu dorośniesz, Lauren?

Automatycznie zaczynam się spinać i marszczę brwi. Patrzę twardo na moją mamę i zaciskam zęby.

-Jestem dorosła - fukam.

-Jakoś tego po tobie nie widać, skoro Camila musiała sama z siebie przyjść i cię niańczyć - zakłada ramiona na piersi. 

-Jeszcze czego? - prycham - Sama tu przylazła, chuj wie po co! - krzyczę.

-Lauren, zważ na słowa - ostrzega mnie kobieta.

-Ale to prawda! Uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona i przyszła truć mi tutaj dupę! Nikt jej o to nie prosił! 

Zerkam na Camilę, która patrzy w podłogę, a w jej oczach lśnią łzy. Bierze głęboki oddech i uśmiecha się sztucznie do mamy - Ja muszę już iść. Do widzenia, Pani - mruczy i wychodzi szybkim krokiem z mojego pokoju, a potem z domu. Kiedy słyszę trzaśnięcie drzwiami, mama patrzy na mnie i wzdycha ciężko.

-Naucz się trochę szacunku, Lauren. W innym wypadku zostaniesz w końcu sama - mruczy i wychodzi do kuchni, a ja opadam na poduszki z jękiem i przecieram twarz dłońmi - Zajebiście - mamroczę do siebie. 


Jak zwykle jesteś beznadziejna, Jauregui. 




***

Wowowowowow! Patrzcie kto wrócił XDDD 

Tak, ja żyję. Moja wena powoli umiera, ale staram się jeszcze wycisnąć ile mogę. 

Heh.

Miłego czytania <3 

My Real Past | Camren [PL]Where stories live. Discover now