〰Rozdział 10

941 130 24
                                    

Od trzydziestu minut siedziałam na lekcji angielskiego u pierwszaków po tym, jak baba od matmy wywaliła mnie z klasy. Przerabiali właśnie mit o Orfeuszu, a ja słuchałam tego uważnie. Mitologia grecka to był jeden z moich ulubionych działów, bo mogliśmy dowiedzieć się o innej kulturze.

-Co sądzisz, Lauren?- głos nauczycielki wyrwał mnie z rozmyśleń.

-Hm?- uniosłam głowę.

-Czy sądzisz, że Orfeusz darzył ją prawdziwą miłością?

Poprawiłam się na fotelu.

-Po pierwsze zacznijmy od tego czym tak naprawdę jest miłość. Według mitu to głębokie uczucie między dwiema osobami różnej płci. Dzisiaj opisałabym to jako głupie wyidealizowanie naszego obiektu westchnień. Według mnie uczucie miłości to jedynie poczucie, że owa dana osoba ma poszukiwane przez nas cechy. Zazwyczaj zwraca się uwagę na wygląd zewnętrzny. I moim zdaniem właśnie Orfeusz zapatrzony był w niej pod względem wizualnym- wstałam.

-Rozumiem. Ciekawe przemyślenie. Ktoś myśli inaczej?- spojrzała na klasę.

Zapadła cisza. Nikt nie miał odwagi podważyć mojego zdania. Pewnie obawiali się konsekwencji po wyrażeniu swojej opinii, która nie zgadza się z moją.

-J-ja.

Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam na drobną brunetkę, która nieśmiało wstała.

-Słuchamy Cię, Camila.

Dziewczyna poprawiła swoje włosy i zaczęła mówić, unikając mojego wzroku.

-Orfeusz z pewnością zauroczył się wizualnie w Eurydyce. Jednak czy to, że pociągała go fizycznie to nie mogło łączyć się z tym, że kochał jej charakter? Miłość nie jest tylko powierzchownym wydealizowaniem. Miłość to poczucie bezpieczeństwa przy tej drugiej osobie i kochanie jej wad i zalet. Niezależnie od płci- spojrzała mi w oczy.

W sali zaległa cisza. Nikt się nie odzywał, ale patrzyli raz na mnie, a raz na nią. Zacisnęłam pięści i oddychałam głęboko. Ona ewidentnie chciała mnie sprowokować do kłótni.

Wybawił ją dzwonek, który rozbrzmiał sekundę przed moim wybuchem. Dziewczyna szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła z klasy, a ja wzięłam głęboki oddech i rozluźniłam mięśnie. Po chwili przede mną stanęła wysoka blondynka i uśmiechnęła się ciepło.

-Hej. Jestem Dinah- podała mi rękę.

-Lauren- uścisnęłam ją.

-Tak, wiem. Normani mi o tobie opowiadała. Chciałam zapytać czy to spotkanie mogłoby odbyć się w sobotę. Znaczy ogólnie chciałam was zaprosić na babski wieczór.

-Jak dla mnie spoko. Mówiłaś Ally i Mani?

-Tak. Zgodziły się- poprawiła swoje włosy.

-Okay. Mam coś przynieść?- złapałam swój plecak.

-Tylko swój seksowny tyłek. I piżamę.

-Mój co?- zmrużyłam oczy.

-Tyłek duh. I lepiej go tak u mnie nie eksponuj, bo Mila na Ciebie leci i jeszcze zawału dostanie. Muszę spadać. Widzimy się w sobotę, laska. Do zoba.

Blondynka cmoknęła mnie w policzek, a następnie wyszła z pomieszczenia, co uczyniłam zaraz za nią.


Sobota:

Wrzuciłam do plecaka za dużą koszulkę i krótkie spodenki plus ładowarkę i inne pierdoły. Dinah wysłała mi dokładny adres i kazała się nie spoźnić, więc po chwili wsiadłam na swój motor i wyjechałam z pojazdu. Wieczór był przyjemnie ciepły, więc nie ubierałam kurtki z ochraniaczami.

My Real Past | Camren [PL]Where stories live. Discover now