Rozdział 1

6.3K 313 23
                                    

Żyję, ale nie wiem czy taki stan utrzyma się na długo.

Jeśli nie zginę w jakimś zadaniu to zapewne umrę z wycieńczenia z powodu niewiedzy gdzie znajduje się Will i Sam.

Od czasu ogłoszenia stanu wojny minęło aż 8 tygodni, a ja nadal nie wiem co się dzieje.

Dla nas kandydatek to dobrze, ponieważ od ponad dwóch miesięcy nie mieliśmy żadnego zadania i teraz możemy cieszyć się pobytem w tym miejscu.

Jest to spowodowane częstymi wyjazdami króla i jedyne co musimy robić to chodzić na lekcje etykiety i na treningi.

Ciągłe wiadomości o nieobecności króla są jak zbawienie.

Każde zadanie jest wymyślane przez władcę oraz jego doradców i król obowiązkowo musi być przy wykonywaniu naszej "egzekucji", dlatego jeśli króla nie ma, nie ma też zadania.

- Willow wszystko w porządku? Coś słabo wyglądasz. - Głos Diany wyciąga mnie z wiru myśli.

- Tak, tak tylko... - Spojrzałam na moje niedojedzone śniadanie i od razu mój żołądek związał się w supeł. - ... Po prostu straciłam apetyt.

Odłożyłam widelec i usiadłam prosto uśmiechając się do niej lekko.

Złapała mnie pod stołem za rękę i wróciła do jedzenia.

Podczas gdy Diana kończyła swój kawałek naleśnika ja rozejrzałam się po jadalni.

Prawie nikt się nie odzywał i tak jest już od dłuższego czasu.

Dziewczyny przestały spędzać ze sobą aż tyle czasu co kiedyś.
Większość z nich w czasie wolnym siedzi w pokojach, co zazwyczaj robiłam tylko ja.

Chociaż jest już lepiej, bo przez pierwsze dni to była atmosfera jakby za kilka chwil miał być koniec świata.
Teraz dziewczyny zaczynają powoli zapominać o kłopotach w kraju, ale ja nie potrafię.

Wszystko to moja wina.

A dlaczego? 

A no tak bo nasz cholerny król postanowił wypowiedzieć wojnę sąsiedniemu królestwu Saviour.

A czemu to zrobił?

Bo jestem cholernie uparta. Nie potrafię trzymać gęby na kłódkę, przez co cierpią moi bliscy.

Powodem jest też to że jeszcze żyje i mam cholera dobre serce.

Pierwszy raz jestem karana za to, że robię coś dobrze.

- Ała. Willow miażdżysz mi palce. - Z tej całej frustracji nie poczułam, że zaczynam ściskać rękę ze złości.

- Ojej przepraszam cię. - Ona jednak uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem.  Diana doskonale wiem w jakiej sytuacji się znajduję. Ona na całe szczęście ma tylko młodszą siostrę,  którą wojna na pewno nie dotknie, szczególnie, że Diana pochodzi z dość zamożnej rodziny, nie tak jak u mnie.

Miesiąc temu dostałam list z domu.

Na papierze były plamy łez,  więc od razu domyśliłam się o czym on będzie.

Podobno ludzie z gwardii wparowali do naszego domu i byli przygotowani do tego, aby w razie potrzeby wytachać Willa  siłą, ale mój brat od zawsze nie lubił pokazywać, że się boi, ponoć miał już przygotowane niezbędne rzeczy i z podniesioną głową wyszedł z domu.

W głowie mam totalny zamęt.

Podobno pierwsze krwawe bitwy już były.

Poległo dużo naszych, a wśród nich mógł być również mój brat albo Sam.

UlubienicaWhere stories live. Discover now