Rozdział 13

4.5K 271 42
                                    

Weszliśmy do ciemnego korytarza.

Ściana do mojego pokoju zamknęła się za nami i teraz już nic nie widziałam.

- Czekaj, gdzieś tu miałem latarkę. - Zaczął chyba szukać w kieszeniach. - O jest.

Wyciągnął ją i zaczął nią świecić.

Chwyciłam go mocniej za ramię i szłam za nim.

- Daleko idziemy? - Nie żebym marudziła, ale jakoś nie widzę siebie idącej dość długo w spokoju takim ciemnym i ciasnym korytarzem.

- Tylko chwilę, a co boisz się ciemności?

- Nie, że się boje. Po prostu nie czuję się komfortowo.

- Nie bój się zaraz będziemy. To dosłownie kawałek.

Po drodze przyglądałam się ścianą, które mijaliśmy, prawie każda miała małe wcięcie, które wskazywało na to, że można się dostać do danego pomieszczenia. Szczególnie, że obok była mała wajcha.

- Czy tym przejściem można dostać się do każdego pomieszczenia w tym zamku ?

- No prawie każdego. Kiedyś to była droga ewakuacyjna i prowadziła do schronów, ale nie jest już używana od lat i praktycznie nikt o niej nie pamięta. Ja znalazłem ją przez przypadek.

- Jeśli mogę wiedzieć, to jak?

- Powiedzmy, że miałem kiedyś gorszy dzień i zacząłem wszystkim rzucać i trafiłem w czułe miejsce jednej z ściany i otworzyły mi się możliwości. No i tak oto przeszukałem chyba całą naszą pałacową bibliotekę i stare zapiski, aż w końcu znalazłem mapę.

- Niesamowite...

- O już jesteśmy. - Zatrzymaliśmy się przed jedną ze ścian, a Alex pociągnął za wystającą wajchę obok ściany, która się otworzyła. - Panie przodem.

Przepuścił mnie, więc weszłam pierwsza.

Byliśmy w pokoju prawie dwa razy większym od mojego.

A przynajmniej na taki wyglądał przy ciemności, która była oświetlana jedynie za pomocą światła księżyca.

Alex przeszedł przez pokój i włączył światło.

I teraz od razu wiedziałam co to za pokój i do kogo należy.

Pokój Alex'a różnił się od mojego.

Na przykład w przeciwieństwie do mojego był tu zdecydowanie większy nieład.

W lewym kącie stał wielki fortepian.

Podeszłam do niego i przejechałam ręką po jego klawiszach.

Pierwszy raz mam okazję zobaczyć ten instrument z takiego bliska.

Spojrzałam w drugą stronę i zauważyłam przyrządy malarskie.

Stało tam to narzędzie, na którym malarze malują, ale nie mam pojęcia jak to się nazywa.

Podchodzę bliżej, aby się mu przyjrzeć, ale zatrzymuję się obok tego czegoś i wpatruję się w stolik, który jest zawalony wieloma papierami, ale nie są to dokumenty.

To są rysunki.

Biorę część z nich do ręki i je przeglądam.

Wyglądają niesamowicie realistycznie.

Wśród prac rozpoznaję zamek z różnych perspektyw, ale są również portrety przedstawiające królową, Matt'a, Julie, a nawet Eleanor.

Przeglądam dalej i widzę portret małej dziewczynki, która uroczo się uśmiecha.

UlubienicaWhere stories live. Discover now