Rozdział 4

4.8K 280 61
                                    

W nocy nie mogłam spać.

Ciągle myślałam o tym, że Matt dzisiaj wyjeżdża.

Nie mogąc już wytrzymać w łóżku wstałam, ubrałam szlafrok i po cichu wyszłam z pokoju.

Jedyne co mnie teraz uspokoi to widok Matt'a.

Chcę ten ostatni być może raz go zobaczyć i pożegnać.

Nie chcę pozwolić mu odejść tak jak Will'owi.

Nie widziałam, gdzie mam iść dlatego ruszyłam dyskretnie w stronę głównego wyjścia z pałacu.

Gwardziści stojący na straży, nawet mnie nie zauważyli.

Zakradłam się po cichu, rozglądając się dookoła.

Powoli wychyliłam się zza rogu i zauważyłam Matt'a stojącego na środku korytarza i obejmującego go Alex'a.

Przytulają się do siebie klepiąc  po plecach.

Stoję i przez chwilę przyglądam się tej scenie.

Dwójka przyjaciół, którzy żegnają się, bo jeden z nich wyjeżdża na wojnę.

- Panienko, a co panienka tu robi o tej porze?

Przestraszyłam się przez co aż podskoczyłam, bo przede mną stał jakiś gwardzista, który mocno chwycił moje ramię.

- Ja... Ja...

- Willow co ty tu robisz? - Matt i Alex podeszli do nas.

- Nie mogłam spać i chciałam się jeszcze z tobą pożegnać.

Matt uśmiechnął się do mnie i rozparł przede mną ramiona i wtuliłam się w niego, wygrywając się z uchwytu, a Alex kiwnął do gwardzisty mówiąc, że może mnie zostawić.

Z moich oczu zaczęły spływać pierwsze łzy, a Matt zaśmiał się smutno.

- Willow spokojnie nic mi nie będzie. Wrócę zanim się obejrzysz. Nawet nie zauważysz, że mnie nie będzie.

- Jasne, że zauważę. Bo kto będzie mi co rano mówił, że wyglądam okropnie, albo kto będzie spędzać ze mną prawie całe dni.

- Też będę tęsknić. - Pocałował mnie w czoło i wypuścił z objęć. - Muszę już iść. Alex pomożesz?  - Dopiero teraz przypomniałam sobie o jego obecności. - Willow idziesz z nami mnie odprowadzić? 

- Nie wiem czy mogę.

- No chodź będę się czuł lepiej. Proszę.

No i co ja mu miałam powiedzieć, skoro ten gad zaczął robić do mnie maślane oczka.

Książę wziął jedną torbę i poszliśmy w dół do wyjścia.

W holu już czekała dość spora liczba gwardzistów czekających na czas odjazdu.

Wielu z nich rozmawia ze sobą, inni zaś, żegnają się z jakimiś dziewczynami, które pracują tu jako służba, ponieważ rozpoznaję ich ubrania robocze.

Wśród ludzi zauważam Angelicę i Chrisa, który stoją trochę z boku.

Angelica jak tylko zauważyła swojego syna to od razu wzięła go i mocno  wyściskała, a jej twarz, aż się świeciła od łez.

Podczas gdy Angelica dusiła wręcz Matt'a, Chris podszedł do mnie.

- Nie powinnaś przypadkiem jeszcze spać? Wiesz doskonale, że o tak wcześnie porze nie możesz sama wychodzić gdzieś z pokoju. - Jak zwykle miał tą samą postawę czyli nogi w lekkim rozkroku i splecione ręce na piersi. Patrzył na mnie, ale nie było widać w jego oczach pretensji.

Ulubienicaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن