Rozdział 20

4.3K 274 36
                                    

Z powodu buntu, ma zastać wydane dzisiaj oświadczenie w tej sprawie. 

Boję się. 

A co jeśli Will bierze w tym udział? 

Co jeśli grozi mu niebezpieczeństwo?

Alex obiecał mi, że jeśli coś będzie dotyczyć Willa to od razu przybiegnie mi powiedzieć, ale co jeśli on nie wie wszystkiego, co inni...

Usiadłam ciężko na krześle i z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie. 

Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od góry. 

- Nie martw się, na pewno nic mu nie jest. - Chociaż nie bardzo w to wierzyłam to jednak uśmiechnęłam się lekko pod nosem. 

Jeszcze niedawno podobne słowa mówiłam do niej i wyjątkowo miałam rację. 

- Chciałabym, żeby tu był Julie, albo przynajmniej w domu. Chciałabym, żeby był w bezpiecznym miejscu. 

Julie obeszło krzesło i kucnęła przede mną. 

- Cokolwiek się wydarzy, pamiętaj, że będę cię wspierać tak jak ty wspierałaś mnie. 

- Dziękuję. - Ponownie ją objęłam, po czym usłyszałyśmy pukanie do drzwi. 

- To zapewne twój gwardzista. - Podeszła i otworzyła drzwi, a w nich tak jak się spodziewałam stał Sam. 

Wyszliśmy i przez część drogi ani słowem się nie odezwaliśmy. 

- Przepraszam. - Powiedzieliśmy w tym samym momencie, przez co na naszych twarzach wystąpiły uśmiechy.

- Jak myślisz czy Will też brał w tym udział? - Zapytałam. 

 - Nie wiem. Z jednej strony to jest bardzo prawdopodobne, ale potem sobie myślę, że on chyba nie jest aż taki głupi, żeby to zrobić, przez co wracam do punktu wyjścia i... nie mam bladego pojęcia.

- No tak, to jest Will, jedna z największych zagadek tego świata. 

Uśmiechnęliśmy się, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. 

Tęsknię za nim. 

Dotarliśmy do holu i od razu Sam się oddalił, a ja ruszyłam do Diany.

Gdy tylko znalazłam się przy niej,  ta od razu mnie przytuliła. 

Jak zwykle ona doskonale wiedziała w jakiej znajduję się sytuacji.

Po chwili przyszedł król. 

Wystarczyło na niego spojrzeć i już było wiadome, że jest wściekły. 

W jego oczach była totalna furia. 

- Zaczynamy! - Rzucił w stronę służby i wyszedł do tłumu. 

Ukradkiem spojrzałam na Alex'a, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. 

Czułam się trochę jak na ceremoniach pożegnalnych. 

Usiadłyśmy na swoich miejscach i niechętnie słuchałyśmy słów króla.

A przynajmniej próbowałyśmy, ponieważ tłum był równie wściekły co król, ale z innego powodu. 

Nie dość, że krzyczeli obelgi w jego stronę to jeszcze jakaś osoba rzuciła w niego jakąś mała piłką, trafiając w koronę, która po chwili spadła z głośnym odgłosem  na podłogę. 

Z przerażeniem w oczach spojrzałam na króla. 

Był cały czerwony na twarzy, a szczękę miał tak mocno zaciśniętą, że aż moja własna zaczęła mnie boleć. 

UlubienicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz