Rozdział 14

4.4K 270 64
                                    

-... I teraz ten. - Alex wskazał na kolejny klawisz, który potem wciskam . - Bardzo dobrze. I teraz połącz to wszystko w całość. 

Staram się wcisnąć wszystkie zapamiętane klawisze, ale oczywiście mylę się, przez co sama się krzywię. 

- Jestem beznadziejna. 

- Wcale nie. Jak na pierwszy raz to idzie ci świetnie. 

- Nie musisz kłamać.

- No dobra jak na razie idzie ci fatalnie, ale wyćwiczysz to. - Objął mnie ramieniem. 

Siedzieliśmy już jakiś czas w jego pokoju, a on starał się mnie nauczyć grać na fortepianie. 

Jak się okazało jestem fatalną uczennicą.

Na zewnątrz było już ciemno. 

Spojrzałam na zegar na ścianie i zauważyłam, że jest już grubo po 23.

- O matko. Siedzimy już tu kilka godzin, a miałam się spotkać z Dianą. Masakra. 

Szybko wstałam i ruszyłam do ściany, za którą jest tajne przejście. 

Znalazłam przycisk i obróciłam się do księcia.

- Odprowadzisz mnie? Nadal nie bardzo wiem jak się do mnie idzie, a nie chcę się zgubić. 

On uśmiechnął się wymownie, zgasił wszystkie światła i poszedł przodem, mając latarkę w dłoni. 

- Jestem okropna. Ona na pewno na mnie czekała, a ja ją tak wystawiłam. 

- Nie martw się. Znając Dianę na pewno nie będzie się długo gniewać o ile w ogóle.  - Przez chwilę nic nie mówił jakby się nad czymś zastanawiał i nagle się zatrzymał. -  Ej a może ty pójdziesz przodem. Może się w końcu nauczysz jak się do ciebie idzie.  - Wręczył mi latarkę i popchał do przodu. 

Super. 

Szłam tak jak wydawało mi się, że tu dotarłam. 

- Tak w ogóle to jak zazwyczaj spędzasz sylwestra?

- Tak jak dzisiaj. Praktycznie siedzę cały dzień u siebie. A o północy wyglądam przez okno i patrzę na sztuczne ognie. - Zatrzymałam się tak gwałtownie, że Alex odbił się od moich pleców. - Co? 

- Naprawdę nie urządzacie żadnych przyjęć? Nic. Byłam pewna, że robicie w pałacu coś WOW. Jakieś zabawy, przyjęcie i myślałam, że po prostu w tym roku robicie wyjątek. 

- Nie. U mnie zawsze tak jest. Ten bal Bożonarodzeniowy to było pierwsze, większe przyjęcie od czasu gdy miałem kilka lat. Mój ojciec nie przepada za takimi rzeczami. Podobno ostatnio był zły na moją mamę o ten bal... 

- To ciekawe...

- Co?

- Chociaż jesteśmy z różnych światów to jednak jeden dzień obchodziliśmy zawsze tak samo. 

Uśmiechnął się do mnie, a ja ruszyłam dalej. 

- To te drzwi? 

- Widzisz. Nauczyłaś się. 

- Serio to naprawdę te? 

Alex pokiwał głową i pociągnął wajchę, a mi ukazał się mój pokój. 

- Wielkie dzięki Alex... - Przerwałam słysząc jakieś dziwne dźwięki na korytarzu. 

Podeszłam i otworzyłam drzwi, a tam na korytarzu zauważyłam zataczającą się Dianę z butelkami  w rękach. 

UlubienicaWhere stories live. Discover now