Rozdział 10

4.5K 268 29
                                    

Budzi mnie gwałtowne i mocne walenie w drzwi do pokoju.

Dźwięk jest tak głośny, że od razu siadam prosto na łóżku.

Alex który zasnął obok mnie reaguje podobnie.

Patrzymy na siebie w szoku aż w końcu w mało delikatny sposób zrzucam go z łóżka.

- Ała...

- Zamknij się. - Zrzucam na niego kołdrę, żeby go przykryć w razie gdyby ktoś wszedł głębiej do pokoju. - Nie ruszaj się i bądź cicho. - Upominam go i kieruję się w stronę drzwi.

- Willow otwieraj te przeklęte drzwi! - Sam nie przestawał w nie uderzać.

Chwyciłam za klamkę i odwróciła się w stronę łóżka, żeby upewnić się, że z tej perspektywy Alex nie jest widoczny.

Odkręciłam klucz, otworzyłam gwałtownie drzwi i pierwsze co zauważyłam to uniesioną pięść Sama, która zatrzymała się w ostatniej chwili przed moją twarzą.

- Co się tak drzesz głupku? Niektórzy jeszcze śpią.

- Spałaś?

- Sam wyobraź sobie, że w nocy ludzie śpią.

- Tak, ale dochodzi już jedenasta.

- Już? No ale trudno się dziwić, że dopiero teraz się obudziłam, przecież wczoraj bal się skończył jakoś o 2-3 w nocy.

- No tak, ale...

- Sam o co chodzi? - Wiem, że jestem dzisiaj trochę oschła, ale delikatnie mówiąc jestem wkurzona, nadal śpiąca, a on ma mi jeszcze czelność robić wywody, że długo śpię, no kurde no...

- Mogę wejść?

Już zrobił krok, ale ja szybciej złapałem ręką framugę drzwi, zagradzając mu przejście.

- Nie, mów tutaj. - Zrobił minę jakby czegoś nie rozumiał, ale zaczął w końcu mówić.

- Bo ty kolegujesz się z księciem, prawda? Wiesz gdzie on może teraz być? Nikt nigdzie nie może go znaleźć.

Na chwilę zamarłam.

Myśl Willow, myśl.

Możesz być nawet chamska.

- A skąd mam to wiedzieć? Zapewne jeszcze śpi...

- Właśnie chodzi o to, że nie ma go w swoim pokoju.

Boże Willow jesteś tępa.

Przecież gdyby był u siebie to by go nie szukali.

Myśl, myśl, myśl.

- To zapewne gdzieś sobie chodzi albo... - Głos zaczął mi się załamywać. - A tak właściwie to co się stało, że go szukacie?

Sam westchnął zrezygnowany i wychylił się lekko, patrząc na korytarz.

- Nie wiem czy mogę o tym powiedzieć.

- Sam, przecież jesteśmy w pałacu. Tutaj informacje przechodzą przez wszystkich. Co za różnica czy usłyszę to później czy teraz. W końcu i tak się dowiem.

Widziałam, że się zastanawia, a po chwili na całe szczęście ustąpił.

- No dobra. Na froncie coś się stało. Nie wiem czy przypadkiem nie wybuchła w naszym obozie jakaś bomba czy coś takiego. W każdym razie jest dużo rannych.

O matko.

Will.

Matt.

Chłopak Julie.

UlubienicaWhere stories live. Discover now