Rozdział 23

3.9K 277 43
                                    

Czuję jakby minęła wieczność. 

Jakby przytulała jego zwłoki już tysiąc lat.

Już nie zwracałam uwagi na moją zakrwawioną twarz czy na ranę na brzuchu. 

Zabiłam człowieka, a co gorsza zabiłam swojego przyjaciela. 

Morderca. 

Oto kim teraz jestem. 

Słyszę jak ktoś się zbliża, ale nie patrzę w tą stronę. 

- Willow. - Głos taki spokojny, a jednocześnie czuły należy tylko do jednej osoby. - Tak mi przykro. 

Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, mój szloch odbijał się echem od ścian. 

- Lady Moreno, musi panienka już iść. - Tym razem był do Present, który stanął przede mną. 

- Nie! - Głośno zaprotestowałam i wtuliłam się w ramię Sama. - Nie zostawię go!

- Ale musimy zabrać ciało.

- NIE! 

- Proponuję, żeby lady Moreno jeszcze tu została Johnny. Dam ci znać, kiedy będzie można posprzątać. - Usłyszałam oddalające się kroki i poczułam jak książę mnie obejmuje dodając otuchy. - Chcesz, żebym też poszedł? 

Pokręciłam głowa od razu. 

- Jestem potworem.

- Nie, nie jesteś. Jedynym potworem w tym miejscu jest mój ojciec to on jest wszystkiemu winien. Gdyby nie on Sam nadal by żył. 

Instynktownie odwróciłam się do niego i przytuliłam się. 

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki Alex jest ciepły w porównaniu z Samem. 

- Gdzie go wezmą? 

- Zabiorą go do domu. 

Roześmiałam się smutno , ponownie spoglądając na martwą twarz mojego przyjaciela. 

- Marzył o tym. Chciał wrócić do domu... - Nie wytrzymałam i ponownie wybuchnęłam płaczem. 

Alex przytulił mnie od tyłu, dają mi ciepło. 

Chyba pierwszy raz to mi nie pomaga. 

Czasami się zastanawiałam czy aby ramiona Alexa nie posiadają magicznej mocy, która odgradza tego kto w nic jest, od wszystkich trosk i koszmarów. W nich zawsze całe cierpienie gdzieś znika, ale nie tym razem. 

Czuje jakby jego moc odeszła razem z Samem. 

- Mają już go zabrać? - Słyszę jego szept przy uchu. 

Nie wiem. 

Z jednej strony nie chcę go zostawiać, ale z drugiej, co ja mogę zrobić. 

Nie przywrócę mu życia. 

Sama mu je odebrałam. 

Pokiwałam głowa, na co Alex podniósł rękę i w tym momencie na arenę zaczęli wchodzić  gwardziści z noszami. 

Ostatni raz spojrzałam na twarz Sama i pochyliłam się nad nim, żeby go pocałować. 

Ten ostatni raz. 

Nie zważałam na to, że widzą mnie faceci i Alex. 

Już nic nie miało dla mnie znaczenia. 

Spowrotem poczułam ciepło ciała księcia, a ja odwróciłam się do niego i wtuliłam swoją twarz w jego ramię. 

- Zabierz mnie stąd, albo mnie zabij. Mam dość życia. Nie zasługuję na nie.

UlubienicaOnde histórias criam vida. Descubra agora